Keith Howell | lat 24 | Walijczyk | kwatermistrz Latającego Smoka
Pirat inny niż wszyscy. Zawsze oschły, jakby nieobecny. Oddalony od innych, nikogo do siebie nie dopuszcza. Na dotyk nie pozwala nikomu, odrzuca każdego, kto próbuje zdobyć jego zaufanie. I chociaż na zewnątrz, wygląda jak mężczyzna, głęboko w sobie jest małym, zranionym chłopcem. Małym, zranionym chłopcem, który nigdy nie zaznał uczucia miłości. Ani matczynej, ani ojcowskiej. Wychowywany jedynie przez ojca, stawiającego obowiązki związane z jego firmą nad syna, wyrósł na osobę niemalże wykluczoną ze społeczeństwa. Każde uczucie z jakim się mierzy odbiera jako chorobę. Nawet szczęście wydaje mu się złe. Przykładem ojca nigdy nie pokazuje po sobie, jak się czuje w danej chwili. Jest dla wszystkich wielką niewiadomą. Nie angażuje się w nic emocjonalnie, co czyni z niego świetnego pirata. Zabijanie, grabieże i tym podobne przychodzą mu z taką łatwością jak trzepnięcie muchy starą gazetą. Nikt tak naprawdę nie wie, dlaczego opuścił rodzinną Walię, arystokratyczne pałace i dobrobyt. Chodzą plotki, że zabił kogoś w ojczystym kraju i ucieka przed prawem, albo że przeląkł się obowiązkami związanymi z prowadzeniem ojcowskiej firmy, ale wszystkie są dalekie od prawdy.
cytat w tytule: Black Veil Brides - Set The World On Fire
wizerunek: Jensen Ackles
Dobry :3
[Ty dobrze wiesz, że tutaj będzie wątek, nie ma przebacz (masz przekichane xD) :3 Wymyślimy coś na gg, ok?]
OdpowiedzUsuńRosa
[Ciekawa postać. Witam na blogu ;) I jeśli znajdzie się ochota, zapraszam do siebie.]
OdpowiedzUsuńRegana
Rosa była piękna. A nawet jeszcze gorzej. Była tego świadoma! Doskonale wiedziała, co mówią o takich jak ona. Zdumiewająco urocza i śmiertelnie niebezpieczna. Gdyby z pakietu wykreślić to drugie, a dodać „dziecinnie naiwna”, powstałby cały obraz Rosy.
OdpowiedzUsuńOdkąd tylko pojawiła się w karczmie „Czarna Kotwica”, a nie było to dawno temu, bo najpierw musiała opanować trudną sztukę chodzenia, nagle zaczęło pojawiać się tutaj więcej piratów. A mawiano, że to kobiety są plotkarami. Jeden powiedział drugiemu, drugi pięćdziesiątemu czwartemu i tak dalej, aż w końcu… cóż, Margaret i Jones na tym zyskali. I to bardzo.
Ale piękno i naiwność to złe połączenie. Sprawia, że właścicielka może na tym tylko ucierpieć. Już niejeden był i zapewne nadal jest chętny na jej wianuszek. Jakim cudem im wszystkim umknęła? Sama tego nie wiedziała.
Ostatnia sytuacja zdarzyła się całkiem niedawno. Nie mogła o niej powiedzieć nikomu, bo jej rodzice wpadliby w szał. A ona żyje. Cała i zdrowa. Z pierwszą złamaną obietnicą. Ale skoro… jeden pirat nie dotrzymał słowa, który jej złożył, ona tego też nie musiała robić. Prawda?
Spodobała się temu, który chciał się nią zaopiekować. Wiedziała o tym. Ba, sama o to zadbała! Ale tylko dlatego, że chciała uratować biedną, wycieńczoną niewolnicę. Chciała jej szczerze pomóc, zaopiekować się, a potem wysłać dalej, aby znalazła pracę i mieszkanie. I wszystko byłoby wspaniale. Gdyby kula nie trafiła w jej serce.
Wtedy uciekła. Skryła się między drzewami, a potem pobiegła do karczmy, na piętro do swojego pokoju. I starała się zapomnieć. Ale nie umiała.
Dzisiaj to ona stała za ladą, a Margaret podawała do stołów. Jones robił coś na zapleczu. Przy Rosie jak zwykle pojawiło się pełno mężczyzn, a do każdego kobieta potrafiła się uśmiechnąć, nieważne jak paskudnie wyglądał. W końcu doszła do tego, którego nigdy tutaj nie widziała. Był młody. Mniej więcej w jej wieku. I przystojny. Różnił się od tych, z którymi dotąd rozmawiała.
Otworzyła już usta, aby się odezwać, lecz on ją uprzedził.
- Rosa – odparła natychmiast, po czym szybko wróciła do biznesu: - Coś ci podać?
Rosa
A już myślała, że będzie miała raz na zawsze spokój z Latającym Smokiem… Niestety, zazna go chyba dopiero, kiedy wróci do wody. Ale wtedy nie będzie już to samo. Bo wciąż będzie czuła przynależność tutaj.
OdpowiedzUsuńW miarę, gdy mężczyzna mówił, z jej ust schodził powoli uśmiech, a jej spojrzenie stało się zagubione. Więc… zamierzał jednak przypilnować ją, aby dotrzymała swojej obietnicy… Jest… Źle. Może i to było głupie, ale chciała ratować tę Bogu ducha winną dziewczynę, która prawie umarła z wycieńczenia. Do dziś w jej pamięci pojawia się ten słabnący głosik.
Obrzuciła go niezbyt przyjemnym spojrzeniem, gdy przypomniała sobie tamtą sytuację.
- Od kiedy to ktoś z Latającego Smoka dba o coś innego, jak tylko o własny tyłek?
Rosa nie oceniała książki po okładce. W zasadzie nigdy. Ale w tym wspaniałym przedsięwzięciu brała udział cała załoga, z wyjątkiem kobiet, jeśli się na pokładzie jakieś znalazły. Miała prawo tak sądzić.
Rosa
Czy na pewno taką bezbronną? Rosa miała przejawy ludzkości już gdy była w morzu. To z własnej woli nie pożarła połowy Portu Royal, tym samym pomagając strażnikom w eliminacji piratów. To była jej wola, z którą mogła zerwać w każdej chwili, tak w ramach wyjątku. Ale starała się na wszelkie sposoby tego nie robić. Na razie z dobrym skutkiem.
OdpowiedzUsuń- Jest tutaj wiele panien, które chętnie urozmaicą twój czas. Pod warunkiem, że im zapłacisz. Ja do nich nie należę.
I należeć nie zamierzam - dodała w myślach. Zrobiła już bardzo wiele błędów i na pewno zrobi też kolejne. Ale nie ten. Ma swoją godność. Mimo wszystko.
- Więc dlatego dziękuję ci za ostrzeżenie. I poradzę sobie – odparła krótko, następnie obracając się bokiem z zamiarem odejścia.
Rosa
Rosa chwyciła za pusty kufel, który miała zamiar przetrzeć jakąś szmatką. Zawsze się przyda – tutaj schodzi tylko rum. Przychodzą tylko pić i rozmawiać. A póki za to płacą, Czarna Kotwica będzie im służyć.
OdpowiedzUsuńRozmówca podniósł głos, aby usłyszała go, mimo że trochę od niego odeszła. Nie przerwała czynności, zerkając to na niego, to na kufel. Odłożyła za moment szmatkę na bok. Syknęła. Uderzyła przedmiotem o ladę, nachylając się do niego. Takie zachowanie nie było w jej stylu. Oj, zdecydowanie nie.
- Słuchaj, super-bohaterze. Dziękuję ci za twoją pożal się Boże troskę. Ale zadam ci jedno pytanie. Gdzie byłeś, kiedy rzucił tą biedną dziewczynę piratom? Kiedy wrzeszczała o pomoc? Kiedy jej głos się łamał z wycieńczenia? Kiedy była już na granicy śmierci? Nikt nie starał się jej pomóc. Tylko ja. To, co obiecałam kapitanowi, było jedyną drogą, żeby ją jakoś wyratować. Nie przewidziałam tego, że okaże się skończonym łajdakiem. Więc jeśli nic nie zamawiasz, zabieraj swój zawszony tyłek i przepuść innych klientów. Zawsze mogę mu plany pokrzyżować i rzucić się do morza.
Jeśli mówiła to jako kobieta – brzmiało to przeraźliwie i strasznie. Jakby w ogóle obojętne jej było swoje życie. Jednak była syreną. Nic w wodzie nie mogło jej się stać. Nie mogła się utopić, skoro umiała pod nią oddychać.
Rosa
[A myślisz o jakiejś konkretnej sytuacji? c: I jak długo Keith jest na Latającym Smoku?]
OdpowiedzUsuńRegana
[ Witam się serdecznie ; D Chętnie wdam się w wątek, ale jeszcze nie dziś. Jak tylko znajdę chwilę czasu, postaram się coś wymyślić. Póki co - udanej zabawy ; ) ]
OdpowiedzUsuńYessenia
Uśmiechnęła się kpiąco, oddalając się nieco od jego twarzy. Może i o nim słyszała, ale nie wiedziała jeszcze tego. Zresztą, słyszała już tyle pirackich historyjek w tej karczmie, że zaczynały się jej mieszać, a i tak wciąż opowiadane były nowe. Zapamiętywała szczególnie te, które działy się w Zatoce Syren. Mogła stwierdzić wtedy czy to kłamstwo, czy prawda, ale nikomu o tym nie mówiła. Wiele skarbów ukrywano w okolicach domu tych bestii wiedząc, że żaden śmiałek tam nie popłynie. I mieli rację, jeśli życie im było miłe.
OdpowiedzUsuń- Och, oczywiście. Nie jesteś nikim znaczącym. Nie jesteś na tyle znaczący, aby wstawić się za biedną, umierającą, Bogu ducha winną dziewczyną, ale wystarczająco wartościowy w oczach kapitana, aby ostrzegać jego przyszłą ofiarę o nieprzyjemnych planach swojego przełożonego i liczyć na to, że ujdzie ci to na sucho. Mam się kierować dobrem swoim czy twoim? Jeśli swoim, mogę stąd uciec i się schować. A wtedy wątpliwe będzie, że to ty, panie bohaterze, ujdziesz z życiem.
Pstryknęła go niby pieszczotliwie w nos i odeszła kawałek. Zbliżała się do nich Margaret, zerkając nieufnie na mężczyznę, z którym Rosa rozmawiała. Dziewczę nalało rumu do kufli i podało swojej matce je na tacy. Gdy tylko ta odeszła, syrena znów zwróciła się do niego.
- Dlaczego tak ci zależy na tym, aby twój kapitan mnie nie dopadł? Przecież jestem taka sama jak tysiące innych kobiet, z którymi zapewne sypiał.
Bzdura, Rosa nie była nawet do nich podobna. Nie była rozpustną kurtyzaną w oczach mającą jedynie pieniądze i wystawiającą swoje ciało na pokaz wszystkim mężczyznom, którzy jej za to zapłacili. Żaden z tych zawszonych piratów, marynarzy i mieszkańców nie przewinął się także między jej nogami. I nie była uległą niewolnicą z tak niską samooceną, że bała się nawet spojrzeć w oczy mężczyźnie. Była inna. Potrafiła mieć serce na dłoni. Pod warunkiem, że nikt nie chciał tego wykorzystać.
Rosa
[To na pewno spotkali się na Latającym Smoku. Regana została wyłowiona z wody i tak znalazła się na pokładzie, a uciekła kiedy tylko załoga zeszła na ląd, tak więc muszą się kojarzyć. Możemy poprowadzić wątek w przeszłości, czyli jeszcze na statku, albo w Port Royal. Co do okoliczności to w pierwszym przypadku są oczywiste, a w drugim... Tu proszę o pomoc ;)]
OdpowiedzUsuńRegana
[Nareszcie mogę się przywitać z kolejnym członkiem załogi.
OdpowiedzUsuńWitam!
Miło mieć w szeregach werbownika. To bardzo przydatna funkcja na tym statku, biorąc pod uwagę jak często wymieniamy załogę :) Zaintrygowała mnie tajemnica opuszczenia przez Keitha Walii, mogła to być naprawdę ciekawa sprawa.
Wydaje mi się jednak, że troszeczkę "zamknęłaś" Keitha, a w jego funkcji to odrobinę niekorzystne. Werbownik powinien szaleć, namawiać ludzi, opowiadać niestworzone i "stworzone" historię oraz powinno go być wszędzie pełno, by wzmacniał ducha wśród nowicjuszy :D Cóż, ale to twoja postać, werbownicy też są różni. Mi się podoba w niej jednak to, że jest wyważona w swoich cechach.
Zapraszam oczywiście do wątku skoro płyniemy jednym statkiem. Może mała przygoda na morzu lub skradanie się przez plantację do magazynu pełnego skarbów?]
Morgan Kerr
[Oho! Werbownik na Smoczku! Gdyby Agua znała jego historię, popłakałaby nad nim.
OdpowiedzUsuńSkoro werbownik, to znać się muszą, do tego oboje z arystokracji pochodzą, może mogliby odnaleźć jakiś wspólny język? Chociaż Agua to raczej uczuciowa osóbka i na pirata nie do końca się nadaje. ;)]
Aguaterrania
[Rum, wątek i mała rozróba w zamtuzie lub w karczmie "pod krzywym ryjem", co ty na to? ]
OdpowiedzUsuńMężczyzna wyszedł, zostawiając Rosę w otępieniu. Była… inna? Co to znaczyło? W jakim sensie inna? W sensie rasy czy charakteru? Urody? Sposobu ubierania się? Mówienia? O co mu chodziło? Wytarła automatycznie kolejny kufel, wciąż patrząc na drzwi, za którymi zniknął mężczyzna z Latającego Smoka. Podała kolejnemu piratowi rum. Gdzieś na końcu karczmy wynikła bójka. O co mu, do cholery, chodziło…?
OdpowiedzUsuńByła mu mimo wszystko wdzięczna za tą informację. Mogła przynajmniej przygotować się psychicznie. Chociaż bała się. Tak cholernie się bała, że kapitan może już nie być tak milutki dla niej jak za pierwszym razem. Tak – chociaż miała nadzieję. Teraz już nie. Przez pierwsze dwie noce nie mogła spać, jakby Morgan Kerr miał wparować do jej pokoju uzbrojony po zęby i szantażem wymusić spełnienie obietnicy. Dopiero trzeciej nocy zasnęła niespokojnie.
Wzięła ze sobą jedynie wiklinowy koszyczek i wyszła tylnymi drzwiami. Księżyc wisiał już wysoko na niebie, a plaża zdecydowanie nie była miejscem bezpiecznym dla takiej młódki jak Rosa. Kręciło się tam tyle zapijaczonych typów, że… że aż dobrze, bo nie wiedzieli przynajmniej, jaki jest cel spaceru tej młodej damy.
Podążała brzegiem morza do jednego miejsca, które wcześniej sobie wybrała jako to „spokojne”. Pełno było tam skał na piasku i w wodzie – dlatego było takie dobre. One mogły ją ukryć. Nie obejrzała się za siebie. Nie przyszło jej nawet przez myśl, że ktoś może ją obserwować. Postawiła koszyczek przy skale, samemu omiatając wzrokiem morze. Fale były wysokie – świetnie, takie, jakie uwielbiała. Chociaż jeszcze lepsze były sztormy – ale ostatnio o nie ciężko.
Rosa
[Kwatermistrz? Dobry wybór :D
OdpowiedzUsuńJeśli odpowiada ci skradanie i mała rozróba na plantacji, ja jestem za. Możemy to połączyć z niemałą "zabawą" wraz z gospodarzami w ich domu.
Byłabym wdzięczna za zaczęcie bo ginę pod morzem odpisów. Nie przejmuj się długością. Ja lubię czytać watki, niezależnie od ich długości. Postaram się dopasować, by nie przesadzać z tymi komentarzami.]
Morgan Kerr
Gdyby miała pojęcie, że ktoś za nią podąża, z pewnością nie byłaby tutaj, gdzie była i nie miała zamiaru zrobić tego, co chciała.
OdpowiedzUsuńTeraz nie mogła nic zrobić. Żyć jak dawniej i to wszystko. Groziło jej spełnienie swojej obietnicy – chociaż sam kapitan Latającego Smoka swojej nie dotrzymał (według niej). Od papy dowiedziała się, że ów mężczyzna nazywa się Morgan Kerr. Musiała wytłumaczyć jakoś swoje zainteresowanie nagłe nim, czego zrobić nie umiała, dlatego Jones pilnował jej bardziej niż dotąd.
Stała przez moment na brzegu. Wiatr był zimny i silny, ale mimo to na jej twarzy widniał delikatny uśmiech. Nie starała się nawet złapać za ramiona, żeby dodać sobie ciepła. Wręcz przeciwnie.
Rozsznurowała gorset sukni, która za moment opadła na skalę, podobnie jak i cała reszta. Jej lekko opalone ciało lśniło w świetle księżyca. Rosa zamknęła oczy i powoli weszła głębiej do wody. Miała ją już do kolan. Za moment do bioder i… zniknęła w morzu z donośnym chlupnięciem.
Rosa
[Jak miło słyszeć coś takiego :3 Charaktery rzeczywiście zbliżone :) Tylko jak doprowadzić do konfrontacji xD Hym... Na prawdę nie mam pomysłu. Jeśli na coś wpadniesz to chętnie zacznę, bo dziś jakoś nie idzie mi wymyślanie :/
OdpowiedzUsuńDziękuje za docenienie wizerunku ^^ Benio <3 ]
Sherlock
Sama nie wiedziała czy powinna być wdzięczna losowi, czy wręcz przeciwnie. W końcu zesłał na nią kolejną bandę krwiożerczych bestii w postaci piratów. Istniało jednak prawdopodobieństwo, że gdyby jej nie wyłowili z wody wykrwawiłaby się na śmierć, a póki co nie chciała umierać. Miała jeszcze kilka ważnych rzeczy do zrobienia. Niestety, nie zasłużyła sobie na pomoc medyka, a wszystko przez jeden, mały incydent. Co z tego, że groziła marynarzowi, który tak ochoczo zabrał się za przeszukiwanie jej, odcięciem jaj? Przecież nie mogła pozwolić na to, by jakaś pijaczyna ją obmacywała! Gdyby tylko była w lepszym stanie.. Mężczyzna z pewnością żałowałby, że ośmielił się "zbadać" jej ciało. I tak, po tym niewinnym przedstawieniu trafiła pod pokład. Została zakuta w kajdany i pozostawiona na pastwę losu, bez wody oraz jedzenia. A ileż by dała za chociażby jedną kromkę chleba i kilka kropel jakiegokolwiek trunku! Nie wspominając już o minimalnej pomocy ze strony medyka.. Mógłby chociaż oczyścić tę paskudną ranę, która wyglądała coraz gorzej. Nie miała pojęcia, czy uda jej się przeżyć do wieczora, a co dopiero do rana. W każdym razie nie zamierzała się tak łatwo poddać. Wbrew pozorom potrafiła naprawdę wiele znieść, tym razem też się uda. Przetrwa, tak jak wszystko, co ją do tej pory spotkało. Westchnęła głośno jakby z rezygnacją i rozejrzała się wokół. Na chwilę obecną ucieczka była niemożliwa, nie tylko ze względu na jej zdrowie. Nie zerwie kajdan i nie uwolni się nie mając przy sobie choćby niewielkiego noża. Co by tu zrobić? Jak uciec? Chyba będzie musiała o tym pomyśleć, kiedy odzyska siły. Rozmyślania przerwał jej dźwięk kroków. Czyżby ktoś się nad nią zlitował i przyniósł coś do jedzenia? A może jedynie chce napawać się widokiem konającej kobiety...
OdpowiedzUsuń[Mam nadzieję, że tak może być :)]
Regana
Znów mogła poczuć się dawną sobą! Popłynęła w głąb morza, jednak nie za daleko. Nie mogła się oddalić, bo istniało ryzyko, iż nie wróci już w to samo miejsce. Niestety, wielka woda bardzo często dezorientowała i myliła. A mimo tego Rosa ją uwielbiała. W końcu tutaj żyła przez prawie dwadzieścia cztery lata.
OdpowiedzUsuńOdzyskała znów złocisty, silny ogon, a jej ciało pokryły częściowo łuski. Jej włosy znów były mokre (czego ostatnio nie znosiła), ale mogła odetchnąć tak, jak tego już dawno nie robiła. Nie na długo jednak cieszyła się wolnością i spienionymi falami. Zaraz musiała wrócić. Na plaży w koszyku zostawiła swoje ubrania i rzeczy, aby się osuszyć.
Dopływała już do skał, kiedy intuicyjnie poczuła, że coś tu nie gra. Wynurzyła się z wody do połowy i otworzyła szeroko oczy. Na skale, obok jej sukienki, leżał nie kto inny, jak ten pirat, który przyszedł do niej do tawerny! Patrzyła na niego wielkimi oczami przez dłuższą chwilę, po czym szybko zwróciła się z powrotem ku dnu – nurkując, chlapnęła ogonem, rozbryzgując wodę, która padła na jego twarz. Specjalnie, oczywiście. Mogła mu zrobić teraz krzywdę, mogła go omamić i zabić – ale nie potrafiła. I tym samym nie jest w Porcie już bezpieczna… Gdzie miała się udać?
Rosa
Miała popłynąć z powrotem w głębinę. Miała szukać sobie przyjemnego zakątka w Zatoce Syren, ale na uboczu, żeby nie musieć na nie patrzeć. I tam najpewniej umarłaby z głodu, bo nie mogła polować na ludzi. Nie potrafiła już być prawdziwą bestią.
OdpowiedzUsuńMężczyzna złapał ją za ogon. Szamotała się jeszcze przez chwilę, próbując wyrwać swój ogon z jego żelaznego uścisku, który zaczął sprawiać jej ból. Przestała jednak, gdy dotarły do niej jego słowa. Przez chwilę milczała i nie ruszała się. Za moment jednak raz jeszcze szarpnęła ogonem i wyrwała się z uścisku, ale nie odpłynęła. Wynurzyła się z wody, patrząc na niego oczami pełnymi żalu. Postawił ją w sytuacji bez wyjścia. A poza tym – widział ją bez ubrania! Jak mógł?
Mokre blond włosy opadły częściowo na jej plecy, a częściowo na piersi. Jednak dziewczyna skrzyżowała ręce tak, aby swoje wdzięki zakryć. Patrzyła na niego, nic nie mówiąc. Czekała na pytania. Nie wiedziała, dlaczego uwierzyła mu na słowo, że nic nie powie. A jeśli ona mu odpowie na to, co go dręczy – wtedy, mając dług wdzięczności, nie wygada nikomu?
Rosa
- Tylko głupcy zapuszczają się do domu syren – odparła, mówiąc tonem profesjonalistki. – Głębina zatoki jest bardzo piękna. I usiana z kości ofiar, które się pojawiły w okolicy – mówiła bez mrugnięcia okiem.
OdpowiedzUsuńByło to odległe wspomnienie, lecz widziała je wyraźnie. Rafy koralowe, przeróżne ryby, także te drapieżne, ogromne muszle i jaskinie podwodne – i syreny błogo odpoczywające po dniu polować, by obudzić się na nowo i po raz kolejny zamordować z zimną krwią naiwnego marynarza. Zwodząc go śpiewem i czarując oczętami. Stałe triki. A jednak sprawdzone. Mina niewiniątka. Wypłoszonej istoty, patrzącej z dołu na marynarza. Dokładnie tak, jak Rosa patrzyła teraz na Keitha. Czy chciała go zjeść? Nie. Oczarować? Może. Może chciała go zauroczyć, by mieć pewność, iż nic nikomu nie powie. Byłaby przegrana. Jednak był też inny sposób – roziskrzone radością oczy, delikatny uśmiech i lekko przechylona na bok główka – zadziornie, ulegle i kokieteryjnie. Marynarze to kochali.
- Tylko głupcy i śmiałkowie, którzy chcą ukryć na zawsze swój skarb. Nasz dom pełen jest bezwartościowego dla nas złota. Ci korsarze są bardzo bystrzy. Wiedzą, że najlepiej płynąć, gdy morze jest spokojne. Nie jesteśmy wtedy tak ożywione jak podczas sztormu. Wiedzą, że nie mogą zapalić żadnej lampy. Światło nas wabi. Rzucają na dno i odpływają jak najszybciej.
Pamiętała, jak musiała razem z inną, ciemnowłosą syreną przepchnąć skrzynię wyładowaną złotem, bo ta nagle opadła na płetwy ich siostry i nie mogła się poruszać. Umarłaby wtedy z głodu, gdyby ją tam zostawiły. To były nieliczne odruchy.
- Niektórym udało się nam umknąć. Gdy nadpływała ogromna pomoc, a my nie mogłyśmy wyciągnąć wszystkich marynarzy z szalupy. To nieliczne przypadki. Nie popłyniesz tam sam, jeśli masz trochę rozsądku. Musiałbyś znaleźć się tam w towarzystwie całego statku, uzbrojony w ogromną liczbę folgierzy, by strzelać do atakujących syren. A i tak nie masz wielu szans, że trafisz w nią, podczas gdy akurat wyskoczy z wody. Musiałaby być naprawdę niezgrabna. Nie wydobędziesz również skarbów z głębin. Utoniesz, nim zdołasz tam dopłynąć, nawet jeśli syreny dałyby ci swoje błogosławieństwo. Jest tylko jeden jedyny sposób, by nie utonąć, będąc pod wodą długo.
Rosa podpłynęła do skały bliżej. Złapała się jej i podciągnęła się, oparłszy się na przedramionach. Na jej piersi opadły mokre wciąż blond włosy. Patrzyła na niego wielkimi, czarującymi oczami. Jej kąciki ust były uniesione w lekkim, nawet nie do końca widocznym, uśmiechu.
- Chcesz się dowiedzieć, jaki…? – wyszeptała, a jej wargi zadrżały, poszerzając ów uśmiech.
Rosa
Obserwowała go uważnie jakby spodziewała się jakiegoś ataku z jego strony, który jednak nie nadszedł. Zerknęła podejrzliwie na jedzenie, a raczej coś, co miało to jedzenie przypominać. Skrzywiła się, lecz była tak bardzo głodna, że nie powinna gardzić pożywieniem, niezależnie od jego postaci.
OdpowiedzUsuń- Interesujące. - Rzuciła cicho, bardziej do siebie niżeli do niego. Powoli podniosła wzrok, a jej spokojne, błękitne tęczówki zlustrowały jego twarz. Jakie miał zamiary? Czego on tak naprawdę od niej chciał? Przecież nie mogło chodzić o udzielenie pomocy z dobroci serca. W tym okrutnym półświatku nie było nic za darmo. Zmarszczyła brwi, kiedy usłyszała jego kolejne słowa... Nie to niemożliwe. Chyba się przesłyszała, albo ma już omamy - straciła w końcu mnóstwo krwi.
- Czego chcesz? - Spytała nieco głośniej, żeby jej głos przebił się przez hałas tworzony przez bandę piratów. Nie wierzyła w jego czyste intencje. Lata spędzone na pirackim okręcie wśród zapijaczonych korsarzy oraz próby zapanowania nad nimi nauczyły ją, że nikomu nie warto ufać. Sięgnęła po talerz z zupą, lecz zanim skosztowała tego cudownego dania uważnie jej się przyjrzała. Wbrew pozorom nie była to trucizna, a przynajmniej nic na to nie wskazywało.
- Wyglądam na groźną? - Dodała po chwili obojętnym tonem. Może i nie przypominała groźnej bestii, ale nienaturalnie blada skóra w połączeniu z ciemnymi włosami nadawały jej iście upiorny wygląd, ale któż by się tym przejmował. - Nie mam przy sobie żadnej broni.
Oczywiście nie licząc umiejętności walki wręcz, chociaż żadna kobieta nie miała szans w bezpośrednim starciu z mężczyzną. Zwłaszcza, gdy miała na brzuchu sporą ranę i leżała w kałuży krwi.
[Cieszę się :D]
Regana
Patrzył na nią jak na nową, fascynującą zabawkę. Gadający eksponat w muzeum bądź jeszcze coś innego, czym Rosa nie miała zamiaru być. Denerwowało ją to. I to bardzo. Ale starała się tego nie okazać.
OdpowiedzUsuńPokiwał głową. Uśmiechnęła się i wyciągnęła dłoń, by sięgnąć jego policzka. Zaczęła cichutko śpiewać. Jej głos był czysty, nieskalany fałszem, wręcz anielski. Hipnotyzujący. Uwodzicielski. Przysuwała jego twarz coraz bliżej, nie urywając kontaktu wzrokowego. Napięcie chwili coraz bardziej rosło. Ich nosy zetknęły się, a ona prawie dotykała jego warg…
Kiedy nagle dłonią, którą głaskała go po policzku, złapała za jego gardło. Przerwała śpiew, czarujący uśmiech i uprzejme spojrzenie. Patrzyła na niego gniewnie, wręcz z dominacją. Ale nie miała zamiaru go krzywdzić. Tylko trochę… postraszyć?
- Nie powiesz nikomu tego, co tutaj widziałeś – wysyczała, wystawiając przy okazji na pokaz swoje ostre kły, które zawsze były w ukryciu. – Ani tego, co ja powiedziałam tobie. Zapomnisz o tym wszystkim, rozumiesz? A potem zapomnisz o mnie. W przeciwnym razie syreny prześladować cię będą do końca twoich dni, aż dwoje kości staną się zabawką dla rekinów na dnie morza.
Zacisnęła nieco mocniej dłoń na jego gardle, po czym puściła go, smagnęła końcówkami włosów jego twarz i odskoczyła z powrotem do wody. I tak będzie musiała tutaj wrócić… Nie pójdzie nago przez miasto do swojej karczmy.
Rosa