Anamaria Quesada
Latający Smok |
Ogniomistrz | 28 lat wśród żywych | 8 lat na morzu
Wnuczka oficera floty hiszpańskiej – Tomasa Quesady oraz francuskiej
kurtyzany, którą wyrwał z burdelu i poślubił – Aveline Blanc. Córka byłego
artylerzysty Latającego Smoka –
Hectora Quesady i porządnej brytyjskiej panny – Vivian Moonheart. Urodzona i
wychowana w Porcie Royal przez dziadków i matkę.
Dorastała w domu, w którym nie brakowało niczego – oprócz ojca, który
rzadko wracał z długich rejsów do niej i matki. Mimo wszystko kochał ponad
życie swoje dwie perełki i dzielił się z nimi wszystkim, co tylko miał.
Anamaria dostała wykształcenie od oczytanej Vivian. Od Hectora zaś otrzymała
zamiłowanie do morza. Aby móc po nim pływać, kupił jej niewielką łódkę. Może i
było to nic przy wielkich statkach, lecz została obdarzona większą miłością niż
jakakolwiek rzecz kiedykolwiek. Kiedyś swoją dziecięcą rączką namalowała na
niej napis ‘Dolly’. Czekała zawsze z niecierpliwością na powrót taty, by
móc wypłynąć w morze i poczuć się jak prawdziwy korsarz.
Gdy miała ledwie lat siedemnaście, w Porcie Royal znalazł się jeden samotny
żołnierz z Hiszpanii, Antonello Zaragoza, który zdobył młode serce porywczej
wtedy dziewczyny. Nie widziała poza nim świata, nie obchodziła jej jego
niejasna historia, planowała już od razu ślub, a nawet imiona przyszłych
dzieci, na co Antonello jedynie przytakiwał z uśmiechem. Spędził z nią kilka
miesięcy, dając jej złudne nadzieje, składając obietnice bez pokrycia i
wykorzystując ją. Pewnego dnia zniknął razem z Dolly i więcej go już
nie zobaczyła.
Gdy miała lat dwadzieścia, ojciec zszedł z Latającego Smoka na
ląd po raz ostatni – na jednej nodze. Podczas rejsu miał poważny wypadek i nie
był w stanie dalej służyć na pokładzie. W zamian za siebie zaoferował
kapitanowi swoją jedyną córkę. Wątpliwa była jej wiedza i umiejętności, a każda
rozmowa ojca z posiadaczem statku odbywała się poza jej plecami – w końcu
wypłynęła w morze, lecz była to jedynie próba, którą zdała na stopień „może
być, ale przyłóż się bardziej, jeśli nie chcesz nas posłać na dno”. Anamaria
wzięła sobie do serca słowa kapitana i jak głupia pracowała nad sobą, aby być
co najmniej taka jak ojciec.
Pływa już na Latającym Smoku ósmy rok. Przystosowała się szybko
do życia wśród pirackich psów. Kilkoro z nich zapamiętało boleśnie, iż znać
powinni swoje miejsce, a brudne łapy spragnione kobiecego ciała trzymać precz
przy sobie. Anamaria jest w stanie grozić bronią, jeśli zajdzie taka potrzeba,
poszarpać lub zdrowo przyłożyć, ale i tak kocha te krzywe mordy, z którymi jest
jej dane podbijać Karaiby. Chętnie uczestniczy w zabawach i bijatykach, pija z
nimi rum i śpiewa szanty. Na pokładzie jest jednak jedna osoba, która budzi w
niej respekt – kapitan. Każdy jego rozkaz jest dla niej świętością, nawet jeśli
czasem uważa go za dziwny. Patrzy krzywo na lgnące do niego panienki, które
najwidoczniej liczą na to, iż wkupią się w jego łaski i rozkochają go. Chociaż
dobrze go nie zna, wie, że to niemożliwe, a każda, która się łudzi, jest
skończoną kretynką, która zasłużyła w stu procentach na swój los naiwnej gąski
(żeby nie określić tego brutalniej).
Nie przebiera w słowach, nie obchodzi jej, czy coś ci się nie spodoba czy
też nie, szczera do bólu, nie obiecuje nic, czego nie jest w stanie spełnić.
Zniszczyłaby każdy statek, na którym pływa chociaż jeden hiszpański żołnierz.
Porozmawia nawet z byle szczurem okrętowym, byleby sobie za bardzo nie
pozwalał. Nigdy nie zakochała się ponownie i zwątpiła w istnienie miłości.
Jeśli miałaby z kimś już spędzić noc, to z osobą, której nie kocha. Lecz na
szczęście nigdy do czegoś takiego się nie posunęła.
-Kobiety. – Szkielet przetarł twarz dłonią. I po co on się angażował ? I po co, postawił przed sobą wyzwanie – miał być wierny jednej kobiecie, ale demony przeszłości nie odpuszczą.
OdpowiedzUsuńSpojrzał z pogardą na Mary i podniósł się z miejsca. Zmrużył oczy i zamachnął się, wymierzajac siarczysty cios w policzek kobiety. Zdecydowanie Szkielet nie był przygotowany na taki obrót sprawy, ani na to, że Anamaria tak zareaguje na słowa ladacznicy.
Wyminął Mary i opuścił karczmę. Pierwszy raz w życiu nie wiedział co ma robić. Przeklął pod nosem i ruszył w stronę gospody gdzie ostatnio razem sapli – on na podłodze, ogniomistrz na łóżku. W myślach układał to, co mógłby jej powiedzieć – ale właściwie dlaczego miałby cokolwiek mówić ?
Zaczął powoli żałować, że w ogóle dopuścił do siebie taką kobietę jak Anamarii – była niczym kwiat lotosu. Piękna i delikatna. Czy aby nie zniszczył takowego kwiatu ?
Z impetem wpadł do pokoju, który zajmowała Anamarii. Siedziała na łóżku.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń-Nie ma mowy - złapał dziewczynę za ramiona i zmrużył oczy. - O co chodzi ? Myślisz, że Mary mówiła prawdę ? Spotkałem ją gdy szliśmy odwiedzić twoich rodziców. A ze względu na ciebie zignorowałem jej propozycję, a teraz gniewasz się o coś, czego nie zrobiłem ?
UsuńChyba zbyt dużo mówił, ale nigdy w swoim długim, krwawym i pijackim życiu, nie musiał się tłumaczyć żadnej kobiecie.
-Bo jeśli myślisz, że ją pieprzyłem, to tak masz rację, ale nie teraz, nie w tym czasie. To zamierzchłe czasy, historia. I to nie miało znaczenia, nic nie miało dla mnie znaczenia.
Puścił ogniomistrza i wyszedł na korytarz.
-Nie będę cię nękał, jeśli tego pragniesz. - zanurkował dłonią do kieszeni płaszcza i rzucił na łóżko prezent, po czym odszedł.
Prezent - czyli jedną ze złotych monet, którą dzisiaj wziął ze sobą po spotkaniu Braci. Tyle, że moneta miała mały otwór, a przez niego przełożono sznurek, tak więc był to nietypowy łańcuszek.
Szkielet skierował się do karczmy. Usiadł przy stoliku w kącie, upijając się. Wlewał siebie czwartą butelkę rumu, gdy po chwili zauważył przed sobą muzyka.
OdpowiedzUsuńMężczyzna nie grał zbyt dobrze, wręcz krzywdziła gitarę swoimi brudnymi, nieforemnymi łapskami. Dokończył piątą butelkę alkoholu i zabrał instrument by po chwili zacząć grać; z czułością pieścił srebrzyste struny gitary. Kapelusz zasłonił twarz Gardiela; wyglądał jak tajemniczy muzyk z nieciekawą przeszłością.
Skupił się na muzyce. Rum i gitara, to było mu potrzebne. Była mu jeszcze potrzebna Anamarii, ale jej tu nie było i nie będzie. Przymknął powieki.
Po kilku godzinach Szkielet zebrał się i ruszył do gospody gdzie nocowała ogniomistrz. Nie chciał tam iść, ale musiał. Zdawał sobie sprawę, że tak właściwie powinni porozmawiać. On powinien wytłumaczyć kobiecie to wszystko; tylko, że Szkielet nie miał się z czego tłumaczyć.
OdpowiedzUsuńZainteresował się Anamarii, a potem była tylko ona. To jej poświęcał swój czas, a był przecież kobieciarzem, który nie powinien trzymać się jednej baby, a jednak. Gadriel wpadł jak śliwka w kompot – zdecydowanie czuł coś do ogniomistrza, ale bał się, że to już koniec.
Wszedł do pokoju, a gdy usłyszał szloch, zamarł. Nie chciał by płakała. Podszedł do łóżka i przygarnął Anamarii do siebie.
Gładził delikatnie plecy dziewczyny, co jakaś czas muskając ustami czubek jej głowy.
OdpowiedzUsuń-Nie płacz, Ana. – szepnął. – Nie możesz płakać. Łzy ci nie pasują, kruszynko.
Nie wiedział co może jeszcze powiedzieć czy zrobić. Przymknął na chwilę powieki.
-Wiesz, że miałem tylko ciebie. – dodał. – I chciałem, i nadal chcę tylko ciebie. Nie słuchaj tego co mówią o mnie inni. Mary zemściła się na mnie. Musisz mi uwierzyć, kochanie. Nie raz spotkasz się z takimi przypadkami, może gorszymi, kiedy to moi wrogowie będę ci mówić, że tak naprawdę jestem jakimś cichym zabójcą czy pracuję dla Hiszpanów. Dopóki będziesz przy moim boku, będziesz narażona na takie sytuację. Nie chcę żebyś płakała.
-O to się nie martw. – spojrzał w oczy Anamarii powagą; która właściwie rzadko gościła na twarzy mężczyzny. – Nie zostawię cię.
OdpowiedzUsuńChciał jeszcze dodać : jak ta hiszpańska łajza, ale darował sobie. Może dlatego, że taki komentarz sprawiłby, że ogniomistrz wpadłaby w większy płacz ?
-Obiecuję. - pocałował krótko pełne wargi kobiety i spojrzał na monetę, która leżała spokojnie na pościeli. Złapał łańcuszek, który zawisł po chwili na szyi Anamarii. - To dla ciebie. Powinienem był ci go dać w bardziej wyszukany sposób.
OdpowiedzUsuńPrzygarnął ją do siebie i zamknął w żelaznym uścisku, zupełnie tak jakby miała zaraz odejść. Podciągnął nosem, czując ten znajomy, ukochany zapach Anamarii.
OdpowiedzUsuń-Od czterech do pięciu butelek. - stwierdził mrużąc oczy.
OdpowiedzUsuńNie liczył ile alkoholu w siebie wlewał; liczyło się to, że miał co pić. I nie mógł wypić też dużo, inaczej nie przyszedł by do gospody o własnych siłach.
Gdy zamknęła drzwi, Szkielet przyciągnął kobietę do siebie. Zdążył tylko zdjąć buty i koszulę, po czym schował twarz w klatce piersiowej Anamarii.
OdpowiedzUsuńPrzymknął powoli powieki.
Kiwnął jedynie głową, i objął ogniomistrza w pasie. Dwa miarowe oddechy i Szkielet zasnął; zdecydowanie dzisiaj był ciężki dzień.
OdpowiedzUsuńSzkielet wyszedł z pokoju by wziąć coś do jedzenia; zdziwiła się starsza kobieta widząc TEGO Gardiela przed sobą, proszącego o chleb i pieczeń. Przez chwilę wydawało się, że jest normalnym i nie groźnym mężczyzną, ale gdy tylko się uśmiechnął - od razu służba popadła w panikę.
OdpowiedzUsuńUśmiechając się jak potwór morski, wrócił do pokoju ze śniadaniem
Zamknął za sobą drzwi,a gdy usłyszał słowa Anamarii - uniósł brew. Usiadł na brzegu łóżka, po czym schwycił kromkę suchego chleba.
OdpowiedzUsuń-Kochaj mnie ? - żując chleb, spojrzał na kobietę. - Fizycznie czy duchowo ? - zapytał i wsadził do ust plasterek pieczeni.
-Cóż, nie mogę.
OdpowiedzUsuńOdłożył tacę z jedzeniem na mały stoliczek i zawisł nad kobietę, przyglądając się jej twarzyczce. Przesunął nosem po jej policzku.
-Bo już dawno obiłem się o te dwie płaszczyzny. - dodał ochrypłym głosem tuż nad uchem Anamarii.
Kocham cię, Gardiel - słysząc owe wyznanie, zamarł. Nigdy nikt nie okazał mu miłości, może prócz morza, które było dla niego łaskawe. To co powiedziała Anamaria było czymś na co być może czekał od dawna, a nie mówił o tym głośno. Nawet nie myślał o czymś takim jak miłość, a jednak nawet go, starego pirata dopadła w najmniej oczekiwanym momencie.
OdpowiedzUsuńPocałował kobietę; mocno i zachłannie.
Szkielet uśmiechnął się pod nosem, odrywając się od ust kobiety.
OdpowiedzUsuń-Mam nadzieję, że jesteś pewna swoich uczuć.
Złożył kilka mokrych pocałunków na jej szyi, wodząc dłońmi po smukłej talii.
-Wszystko, hmm ? - przekrzywił głowę w bok. - Po prostu mnie kochaj. - dodał i sprawnie pozbył się ubrań kobiety.
OdpowiedzUsuńIch rzeczy wylądowały na drewnianej podłodze pokoju. Szkielet zaczął całować jędrne piersi Anamarii, przesuwając dłonią po wewnętrznej części jej uda.
-Być może.
OdpowiedzUsuńPrzegryzł płatek jej ucha i językiem przejechał po dekolcie Anamarii. Rozchylił jej uda, i wszedł nią jednym sprawnym i mocnym ruchem bioder.
Tak, zdecydowanie często byli jednością i zbyt często oddawali się pokusom, które tak czy inaczej zawładnęły ich pirackim życiem; nie mogli oprzeć się temu by nie posmakować swoich ciał.
Przytknął wargi do ust ogniomistrza.
Lubił ten moment napięcia między nimi. Uwielbiał gdy Anamaria wydawała z siebie słodkie jęki; zaczął poruszać biodrami.
OdpowiedzUsuńPrzesunął wargami po ramieniu kobiety. Nie mógł się oprzeć jej wdziękom - w mniemaniu Szkieleta, ogniomistrz była idealna, dokładnie niczym córka Afrodyty.
Podniósł jedną dłonią nieco wyżej jej biodra.
Oboje skończyli w niedługim czasie. Szkielet uśmiechnął się pod nosem; tak właściwie można było to uznać jako seks na zgodę.
OdpowiedzUsuńMusnął krótko wargi Anamarii i wyszedł z jej wnętrza. Powoli usiadł na łóżku i wziął głęboki oddech. Spojrzał kątem oka na rozkoszny grymas twarzy, który zagościł na twarzy ogniomistrza.
-Dla mnie jesteś. - zerknął na monetkę, która ozdabiała szyję kobiety i z zadowoleniem schylił się i ucałował czoło Anamarii. - Jesteś najpiękniejsza na całym kurewskim świecie i wszystkich wodach, na których było mi pływać.
OdpowiedzUsuń-Kochanie, chcę patrzeć tylko na ciebie. - odparł. - Nie chcę innych kobiety, czy syren. Uwierz wreszcie w to, że od kilku dni jesteś moją jedyną kobietą.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie trudno było przekonać Anamarii do faktu, że skupił swoją uwagę tylko na niej.
-Czyżby ci to przeszkadzało, moja droga ?
OdpowiedzUsuńUniósł brew i wstał. Wciągnął bieliznę i spodnie, po czym podrapał się po brodzie. Może wszystko działo się zbyt szybko, ale Szkieletowi to nie przeszkadzało; pierwszy raz czuł coś takiego jak teraz. Coś, czego właściwie nie umiał nazwać, a nazwała Anamarii - miłość.
-Jeśli byłabyś w ciąży, oboje zeszlibyśmy na ląd do czasu gdy dzieciak by podrósł. - stwierdził. - Chyba nie myślisz, że bym pozwolił ci samej wychować mojego potomka?
OdpowiedzUsuńSzkielet nie myślał o dzieciach, zresztą on nigdy nie myślał nad swoją rodziną. Był tylko on. On, morze, kobiety i rum - taki zestaw najbardziej mu się podobał. Ale od teraz nieco się pozmieniało.
-To dobrze. - kiwnął lekko głową.
OdpowiedzUsuńUsiadł ponownie na brzegu materacu i powoli ubierał buty. zejście na ląd - najgorszy koszmar Szkieleta, ale czego on by nie zrobił żeby Anamaria była szczęśliwa?
-Bo jestem gotów na takową niespodziankę. - wzruszył ramionami i spojrzał na kobietę kątem oka. - Poza tym lubię ryzyko, słonko.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń-Nie ty pierwsza to mówisz, cukiereczku. - uśmiechnął się wężowato. Pogładził policzek Anamarii. - Ale po prostu umiałbym się dostosować do tego, co przyniosłaby nam przyszłość.
UsuńTak, Szkielet umiałby pogodzić się z wieloma faktami, których być może nawet nie oczekiwał.
-Nie miałaś czasem iść się kąpać ? - zapytał unosząc brew do góry.
OdpowiedzUsuńWplątał palce we włosy kobiety i cmoknął lekko ustami.
-Oczywiście, że nie. - pokręcił lekko głową. - Tylko, że warto by było wrócić już na statek.
OdpowiedzUsuńTak, Szkielet chciał już poczuć pod nogami deski pokładu. Zaciągnąć się zapachem typowego morskiego powietrza i patrzeć na ciężką pracę szczurów okrętowych.
-Urodziłem się na statku mojego ojca, i tam się też wychowałem. Przez piętnaście lat nie wiedziałem co to jest właściwie ląd. Ojciec rzadko uzupełniał zapasy czy też gościł w karczmach. - powiedział. - Kocham ocean, Ana. Ląd jest pełen parszywych gęb, i tutaj mam najwięcej wrogów.
OdpowiedzUsuńSzkielet często spotykał się z wrogością ze strony mundurowców, którzy pragnął by zawisł na szubienicy. Morze znał. Pływał na każdych wodach, wiec nic dziwnego, że ukochał sobie życie na statku.
-Niech ci będzie. - przedłużył ich pocałunek, wciskając pomiędzy wargi kobiety swój język.
OdpowiedzUsuńGdyby nie to, że Anamaria była kobieta, którą zaczął kochać - już dawno opuścił by gospodę i wrócił na statek.
Oderwał się niechętnie od ust Anamarii i pogładził jej policzek.
OdpowiedzUsuń-No, idź się wykąpać. - mruknął z lekkim, wężowatym uśmieszkiem.
Szkielet natomiast zajął się dokończeniem swojego śniadania. Pieczeń była bardzo dobra, wprawdzie dawno nie miał już mięsa w ustach. Chleb był suchy, ale zjadliwy; zjadł wszystko ze smakiem.
OdpowiedzUsuńPo chwili podniósł się i naciągnął na twarz kapelusz. Poprawił pas przy spodniach i podszedł do okna by wyjrzeć na tłoczną uliczkę.
-Za nim wrócimy na statek, muszę kupić kilka cygar.
OdpowiedzUsuńMusiał uzupełnić zapasy tytoniu - w końcu lubił sobie zapalić wieczorami gdy na Latającym Smoku robiło się cicho, a woda lekko kołysała statek. Spojrzał w stronę ogniomistrza.
-Kochanie, i tak mi tego życia za dużo nie zostało.
OdpowiedzUsuńZaśmiał się gardłowo i stanął w progu drzwi. Zazwyczaj Szkielet nie zastanawiał się co lub kto przyczyni się do jego śmierci, ale był pewien, że i tak za kilka lat zejdzie z tego świata, przecież już długo grasował na wodach świata, siejąc zamęt.
-Czyżbym cię zdenerwował, moja droga ? - zapytał i spojrzał w oczy kobiety. Schwycił w palce kosmyk jej włosów. Przechylił głowę w bok.
OdpowiedzUsuń-Przestań. - zmrużył oczy. Przez chwilę wyglądał jak hybryda morska, która ma zamiar wbić zęby w czaszkę kobiety; jednak zaraz potem zbliżył swoją twarz, i musnął wargi Anamarii. - Tak szybko się mnie nie pozbędziesz, jeśli o to ci chodzi.
OdpowiedzUsuńPodszedł do kobiety i zacisnął dłonie na jej kształtnym tyłku. Był zadowolony - w końcu Anamarii pokazał mu, że nie wyobraża sobie życia bez niego; ale tak też było w przypadku Szkieleta.
OdpowiedzUsuńWziął głęboki oddech i szepnął ochrypłym głosem do ucha ogniomistrza:
-Kocham cię, kruszynko.
Kiwnął lekko głową i odsunął się. Trudno było Szkieletowi wyznać miłość; nie robił tego jeszcze nigdy w życiu. A może robił, tylko, że zupełnie nie szczerze.
OdpowiedzUsuń-Poczekam na ciebie na zewnątrz.
Ucałował czoło Anamarii i opuścił pokój.
Szkielet po prostu nie umiał stać w miejscu i czekać. Przeszedł się więc do małego straganu, gdzie zazwyczaj kupował cygara. Tutejszy starszy, siwowłosy mężczyzna, posiadał najlepszy tytoń w całym porcie. Pirat cenił sobie jakoś palonej fajki, więc dużo płacił za ten komfort.
OdpowiedzUsuńSchował pudełko cygar do kieszeni płaszcza, i wrócił pod gospodę. Puścił oczko do Anamarii.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńObjął kobietę w pasie i oddał zachłannie pieszczotę. Był trochę zaskoczony zachowaniem Anamarii; zdecydowanie za często okazywała mu czułość, ale mimo wszystko nie przeszkadzało mu to.
UsuńBył tylko ciekaw kiedy kobieta stwierdzi, że jest nudny i odpuści sobie tego typu pieszczoty.
-Lubię gdy taka jesteś. - mruknął i przesunął dłońmi po talii kobiety. Ucałował jej czoło i przymknął na chwilę powieki.
OdpowiedzUsuń-Może.
OdpowiedzUsuńZaśmiał się gardłowo i wyciągnął z kieszeni pudełko cygar. Z ostrożnością złapał w palce fajkę i podpalił koniec. Z błogim wyrazem twarzy zaciągnął się dymem, i drapiąc się po brodzie, podszedł do kuferka.
-Nie ignoruję cię, złotko. - pokręcił lekko głową i ułożył cygara w kuferku.
OdpowiedzUsuńSpojrzał w stronę ogniomistrza i przyciągnął kobietę do siebie. Trącił nosem o nosek Anamarii i uśmiechnął się ledwo widocznie.
-Jak mógłbym ignorować wybrankę swojego serca ? - zdecydowanie parodia szlachetnego rycerza wychodziła Szkieletowi nienagannie.
-Powiedz Ana, chciałabyś wziąć kiedyś ślub ? - zapytał. Pytanie to pojawiło się nagle w głowie Szkieleta, i zapewne całkiem przypadkowo. Musnął czubek głowy Anamarii.
OdpowiedzUsuń-Nie wiem. - wzruszył lekko ramionami. - To trudne pytanie.
OdpowiedzUsuńSzkielet wyobraził sobie siebie z obrączką na palcu - co to byłby za widok dla innych. Starszy pirat, siejący strach i zamęt zdecydował się na ślubowanie komuś wierności i miłości aż do śmierci.
-Ale jeśli już, to tylko z tobą.
-Kochanie, dla ciebie wszystko. - szepnął do jej ucha ochrypłym głosem i przesunął nosem po szyi kobiety. - Kiedyś wezmę cię za żonę, a może nawet za niedługo ?
OdpowiedzUsuńMoże ustabilizowanie się przy boku kobiety, która także kocha morze, nie było złym pomysłem ? Szkielet w końcu kochał ogniomistrza, i zdecydowanie nie ciągnęło go w ramiona innych kobiet.
Uśmiechnął się wężowato i podszedł do stolika. W czasie pracy nad mapą może pomyśli nad opcją ślubu z Anamarii. Chciałby dokonać w swoim życiu zmian, to oczywiste, tylko, że bał się, że może swoim zachowaniem skrzywdzić ogniomistrza.
OdpowiedzUsuńOddał się pracy. Skupił na liniach i piórze, które kreśliło czarne kreski, składające się potem na plan mapy. Szkielet lubił owe zajęcie; to w jakiś sposób sprawiało, że mógł pomyśleć o czymś zupełnie przyziemnym. Zaczął gwizdać cicho pod nosem.
OdpowiedzUsuń-Słonko... ? - wymamrotał, nie odrywając wzroku od pergaminu.
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się pod nosem. Uwielbiał tego typu droczenie się; nie mógł jednak za szybko się ugiąć i poddać się obecności Anamarii.
Zdecydowanie wiedziała jak ma go rozproszyć i zniszczyć skupienie.
OdpowiedzUsuńZłapał ramiona Anamarii i mocno wpił się w wargi kobiety. Przy okazji sprawnie pozbył się dolnej części jej garderoby; może i wcześniej rozmawiali, ze zbyt często lądują w łóżku, ale teraz to nie miała znaczenia. Bo Szkielet chciał ją wziąć tu i teraz.
-Tak się kończy drażnienie strasznego pirata. - stwierdził, pieszcząc krocze ogniomistrza palcami.
Gardiel zaśmiał się gardłowo. Nie zamierzał odpuszczać; seks był seksem, a on naprawdę miał ochotę się zabawić. W końcu Anamarii doprowadzała go do białej gorączki – była pociągająca.
OdpowiedzUsuńPodszedł do kobiety. Zaczął całować jej szyję.
-Ptaszyno… - wymamrotał. Odwrócił Anamarii plecami do siebie, i przycisnął do ściany. Ponownie zaczął pieścić krocze ogniomistrza, a już po chwili wepchnął swoją męskość do jej ciepłego, wilgotnego wnętrza. Złapał kobietę za kark.
Zdecydowanie uzależnił się od bliskości Anamarii.
-Myślę, że wyczerpałem już ilość zbliżenia się do ciebie, moja droga.
OdpowiedzUsuńPowiedział to gdy skończył. Ucałował czule policzek ogniomistrza i przygarnął kobietę do siebie.
-Może i masz rację. - przyznał.
OdpowiedzUsuńNie powiedział już nic więcej. Sięgnął po butelkę rumu; nadal musiał się dużo zmienić i nauczyć. W końcu przez większość swojego życia traktował kobiety jak przedmioty, mające dawać mu nieopisaną przyjemność.
Napił się alkoholu i wrócił do mapy.
Popijał rum, kreśląc mapę. A gdy po godzinie znużył się zajęciem, usiadł pod ścianą przy kuferku. Naciągnął na twarz kapelusz i skupił się na tym jak fale delikatnie kołyszą statkiem.
OdpowiedzUsuńPrzymknął powieki, zasypiając.
Pirat obudził się późnym popołudniem. Gdy tylko otworzył oczy, sięgnął po cygaro. Nie musiał dzisiaj nic robić, wiec długo jeszcze siedział pod ścianą i patrzył na stoliczek z mapami.
OdpowiedzUsuńW kajucie uniósł się zapach tytoniu. Szkielet po chwili schwycił za gitarę; zawsze zabijał czas, grając na instrumencie.
Nie było mowy by wyszedł dziś ze swojego lokum. Lubił tutaj przebywać; to było jego osobiste sanktuarium.
OdpowiedzUsuńNiezbyt dobrze dzisiaj spał. W końcu podłoga nie była wygodna. Zwlekł się z z miejsa i przeniósł na łóżko by zatopić twarz w poduszce. Poczuł na materiale kobiecy zapach - Anamarii.
Gdy nastał wieczór, przekręcił się na łóżku i zaczął polerować szablę. Chciał by ostrze błyszczało jak nigdy dotąd; po ostatniej walce na broni została zeschnięta krew.
OdpowiedzUsuńCmoknął cicho ustami.
Być może powinien pójść po ogniomistrza i przeprosić kobietę, ale nie mógł. Był zbyt dumny i pewny swego, w końcu nadal pozostawał tym samym upartym piratem.
OdpowiedzUsuńCzyścił szablę już od jakieś godziny z beznamiętnym wyrazem twarzy.
Być może powinien pójść po ogniomistrza i przeprosić kobietę, ale nie mógł. Był zbyt dumny i pewny swego, w końcu nadal pozostawał tym samym upartym piratem.
OdpowiedzUsuńCzyścił szablę już od jakieś godziny z beznamiętnym wyrazem twarzy.
Szkielet w końcu wyszedł z kajuty. Zaciągnął się świeżym, morskim powietrzem i uśmiechnął się wężowato. Naciągnął na twarz kapelusz i spojrzał po leczącej się z pracą załodze.
OdpowiedzUsuńPrzeszedł się pod pokład by wziąć kilka sucharów. Siedzenie w jednym miejscu sprawiło, że zaczęły go boleć kości, wiec spokojnie chodził po pokładzie.
Westchnął cicho, patrząc na bezużyteczny zarys mapy; a pracował przecież długo nad tym pergaminem. Uniósł pociemniały wzrok na twarz Anamarii. Wiedział, że przypominał teraz hybrydę morską, ale Szkielet nie przejmował się tym zbytnio.
OdpowiedzUsuńPodszedł do kobiety i stanął przed nią niczym marmurowy i potężny posąg.
-Może to i to, moja droga. – stwierdził. – Tylko nie mów, że przyszłaś tutaj by się wydrzeć.
-Oczywiście, że nie jesteś moją zabawką. – zmrużył oczy. – Gdybyś nią była, nawet byś nie pomyślała o tym by opuścić kajutę.
OdpowiedzUsuńOdchylił lekko głowę do tyłu by spojrzeć na ogniomistrza z góry.
-Skrzywdziłem cię ? - uniósł brew i przeszedł się po kajucie. Podrapał się po brodzie i zatrzymał przy kuferku. - Nie sądzę.
OdpowiedzUsuń-Kochanie, dobrze wiem jak to się nazywa. Ale cóż, tak jakby inicjatywa wyszła z twojej strony. - odparł. Złapał butelkę rumu. Ta rozmowa go męczyła; upiła kilka łyków alkoholu.
OdpowiedzUsuń-Nie, bo tylko ty tak na mnie działasz. Poza tym ta rozmowa mi się nie podoba. – usiadł na brzegu łóżka przymknął na chwilę powieki. Potem patrzył z kamienną miną na twarz Anamarii.
OdpowiedzUsuń-Nie, po prostu spodziewałaś, że padnę na kolana i będę cię przepraszał. - ze spokojem oparł się plecami o ścianę. Naciągnął kapelusz jeszcze bardziej na twarz. - Poza tym gdybym był tchórzem, nie mógłbym być piratem, złoto. I przestań się drzeć. Jeśli ci tak bardzo zależy, to naprawdę mi przykro, że dobrałem się do ciebie bez twej zgody.
OdpowiedzUsuńMoże było to trochę prześmiewcze, ale Szkielet nie umiał przepraszać i przepraszać nie będzie. Bynajmniej jego słowa były szczere.
-Zaczekaj.
OdpowiedzUsuńPodniósł się z miejsca i złapał nadgarstek kobiety. Nie mógł uwierzyć w to, że tak bardzo chciał zatrzymać jakąkolwiek osobę przy sobie.
Przygarnął Anamarii do siebie.
-Bardzo mnie nienawidzisz ? - zapytał ochrypłym głosem. sam nie wiedział dlaczego zatrzymał ogniomistrza; być może naprawdę tęsknił za obecnością kobiety.
OdpowiedzUsuńTak, Szkielet tęsknił za Anamarii. Szczególnie nocą, gdy kobieta wtulała się w niego i zasypiała.
Wplątał palce dłonie w jej włosy i pogłębił pieszczotę. Uśmiechnął się pod nosem. Tak, brakowało mu tego. Tej bliskości i ciepła kobiety, do którego zdążył się już przyzwyczaić.
OdpowiedzUsuńKiwnął jedynie głową i ucałował czoło kobiety. Oparł się biodrem o stolik, cały czas trzymając w swoich objęciach Anamarii.
OdpowiedzUsuńSzkielet spojrzał za ogniomistrzem, po czym zebrał pergamin i tusz z podłogi. Z pomrukiem niezadowolenia, lustrował wzrokiem zniszczoną mapę. Zdecydowanie było mu szkoda tych kilku godzin, które spędził na szkicowaniu.
OdpowiedzUsuń-Jak będziesz jeszcze kiedyś zła, to proszę cię, uderz mnie, a nie wyżywaj się na pergaminie, złotko. - oznajmił.
OdpowiedzUsuńZgniótł bezużyteczną mapę w dłoniach i rzucił pod ścianę; w tym miejscu uzbierała się już dość pokaźna górka papieru.
-Przesadzasz, słonko. –wzruszył ramionami. Odwrócił się twarzą do kobiety i musnął ustami jej nosek, po czym pogładził policzek. – Wiesz co ? Ogólnie to pomyślałem, że jesteś tak wkurzona bo coś się stało. Myślałem, że powiesz mi, że jesteś w ciąży. – położył swoją dłoń na podbrzuszu Anamarii.
OdpowiedzUsuńSzkielet zażartował sobie. Chciał już całkowicie wyzbyć się tej napiętej atmosfery, która przedtem między nimi istniała.
-Nie wątpię.
OdpowiedzUsuńZaśmiał się gardłowo i zerknął na ich splecione dłonie, po czym uśmiechnął się pod nosem. Tak, taki obrót sprawy Szkieletowi się jak najbardziej podobał.
-Oczywiście, że jesteśmy pogodzeni. I oby już więcej nie było takich sprzeczek, bo chyba serce mi siądzie.
OdpowiedzUsuńZłapał w palce kosmyk włosów Anamarii.
-Jeśli byłabyś przy nadziei, to jestem pewien, że to dziecko miałoby najgorszego ojca na świecie.
OdpowiedzUsuńNagle w myślach Szkieleta pojawił się lęk. Gdyby faktycznie Anamaria była w ciąży, on najprawdopodobniej nie umiał by sobie poradzić w nowej roli; on, stary wyjadacz z małym zawiniątkiem w dłoniach ?
Uśmiechnął się pod nosem i zbliżył się. Przygwoździł Anamarii do łózka i wtopił usta w jej szyję, tworząc okazały czerwony ślad.
OdpowiedzUsuńZawisł nad kobietą.
-Wychowałbym tego dzieciaka jak najlepiej. - szepnął i pocałowało mocno ogniomistrza.
Kocham cię – nie było chyba lepszych słów by sprawić, że Szkielet poczuł się jak dziecko w sklepie z zabawkami.
OdpowiedzUsuń-Ja… - zaczął, muskając wargi Anamarii. – ciebie też… kocham.
Wziął głęboki oddech. Uwielbiał ten charakterystyczny zapach, jakim otaczała się ogniomistrz. Przymknął powoli powieki, i skupił się na tym by wychwycić rytm bicia serca kobiety.
OdpowiedzUsuńNie leżeli tak długo, bo krzyki załogi dochodzące z pokładu postawiły Szkieleta na równe nogi. Zastępca kapitana naciągnął na twarz kapelusz i wyszedł z kajuty.
OdpowiedzUsuńZałoga siała chaos, wymachują rękoma. Tak, zdecydowanie przestraszyli się czegoś. Podciągnął nosem i dobył szabli by po chwili zobaczyć w oddali pięć wrogich okrętów.
Czyżby ktoś ich wydał ? No to wyglądało, bo z reguły mundurowcy nie szykowali tak zmyślnego ataku na piracki statek. Po żaglach poznał, że to Anglicy. Uśmiechnął się wężowato.
-Zwinąć żagiel !
Rozkaz został spełniony. Szkielet chciał opóźnić starce, bowiem nie był pewien czy aby zdołają wygrać z pięcioma wrogimi statkami. Wszedł na burtę i spojrzał na wodę; było spokojnie, więc nie miał na co liczyć, ze będzie sztorm, który być może pomógłby im w walce.
-Spokojnie. – Gardiel spojrzał na ogniomistrza i kiwnął głową.
OdpowiedzUsuńNie miał czasu by myśleć nad tym, że może tutaj i teraz umrzeć. Wziął głęboki oddech.
Zmrużył oczy i wytężył wzrok by przyjrzeć się wrogim okrętom. Pięć. Tak, po raz kolejny policzył statki dryfujące na wodzie.
-To jeszcze nie koniec. – szepnął pod nosem. – Widzicie ten wir ?! Podnieść żagiel, cała naprzód i niech każdy myśli o Piekle, bo jeśli to się nie uda, wszyscy tam trafimy, łajzy !
Wir miał wciągnąć wrogie okręty. Na szczęście Latający Smok był w dobrym położeniu; sami umknął przed wirem i zdołają przetrwać atak Anglików, gdy tych porwie nurt.
-Cicho !
OdpowiedzUsuńNiemal warknął, i przez chwilę Szkielet był groźniejszy niż ocean czy płynące na nich statki. Wyglądał jak wygłodniała hybryda, pragnąca ludzkiego mięsa.
Złapał za sznur i rozwinął maszt. Nie mieli innego wyboru niż przepłynąć przez wir, i mieć nadzieję, że ocean - kochanka Gardiela - będzie łaskawa.
Naciągnął na twarz kapelusz i zacisnął mocno palce na sznurze. Wziął głęboki oddech. Musi się udać. Nie ma innego wyboru.
OdpowiedzUsuńWir porwał Latającego Smoka i potrząsnął nim niczym szmacianą lalkę, jednak wiatr im sprzyjał. Wypchnął okręt i już po chwili dryfowali po spojonych wodach. Może nie tak spokojnych, bo zaraz potem uderzyła na nich ogromna fala, która spowodowała podtopienie okrętu.
Smok się wynurzył. Szkielet spojrzał w stronę Anglików, którzy wpadli w pułapkę.
Zastępca kapitana udał się do swojej kajuty. Na szczęście woda tutaj za bardzo nie dosięgła; zmoczyła tylko pergaminy leżące na podłodze i sprawiła, że stolik runął.
OdpowiedzUsuńZatarł ręce i wziął się za uporządkowanie bałaganu.
Szkielet uniósł brew. Właśnie wciągnął na biodra suchą bieliznę i spodnie. Sięgnął po ręcznik i powoli wytarł swoje poplątane włosy.
OdpowiedzUsuń-O co chodzi ? – zapytał. – Przecież tutaj mieszkasz.
-Wiesz, że i tak już wszyscy na statku wiedzą, ze mamy romans, prawda ? Więc to nie tak, ze tylko tutaj możemy być jako tako razem, złotko. - pokręcił głową. Zdecydowanie dzisiaj był ciężki dzień. - W chwili zagrożenie nie panuję nad emocjami.
OdpowiedzUsuńSpojrzał na kobietę z góry, po czym odrzucił ręcznik na bok. Zrobisz komuś krzywdę - Szkielet roześmiał się z drwiną w duchu.
OdpowiedzUsuńPodrapał się po brodzie. Dłuższa rozmowa nie miała sensu; jedyne na co miał ochotę to rum. Sięgnął po butelkę i napił się.
Anamaria stała jednak dalej w tym samym miejscu. Pirat podszedł do ogniomistrza i schwycił w palce kosmyk jej mokrych włosów.
-Nie jesteś moją własnością. - przygarnął do siebie Anamarii, choć jej ubrania były mokre i kleiły się. - Jesteś moją kobietą. - dodał szeptem i musnął czubek jej głowy.
OdpowiedzUsuńPowoli ściągnął z niej koszulę i spodnie. Mokre ubrania odrzucił w kąt. Odsunął się i zapalił kilkanaście świec by w kajucie zrobiło się choć trochę cieplej.
Podał kobiecie swoją czystą koszulę i pogładził jej policzek.
Spodobał mu się obrót rzeczy. Przesunął rękoma po plecach kobiety i oddał pocałunek ;mocno i namiętnie, zupełnie tak jakby zaraz ktoś lub coś miało ich rozdzielić.
OdpowiedzUsuńPatrzył na to wszystko jak przez mgłę. Zdecydowanie to było coś przyjemnego; czuć usta Anamarii na sobie. Wplątał palce dłoni w jej włosy i przekrzywił lekko głowę w bok, patrząc na ten cudowny obraz, który miał przed sobą.
OdpowiedzUsuńZacisnął nieco mocniej palce na jej włosach, po czym nadał odpowiedni dla siebie rytm. Westchnął cicho, choć zrobił to mimowolnie i zupełnie nieświadomie: w końcu liczyła się tylko czysta przyjemność.
OdpowiedzUsuńA to, co ta kobieta wyprawiała z nim było już ponad wszystko - pierwszy raz bowiem przezywał takową pieszczotę tak intensywnie. Szkielet zaczął rozumieć, że seks z osobą, którą się kocha różni się znacznie o typowego stosunku z dziwką.
Nie chciał kończyć w ustach kobiety, więc gwałtownie schwycił jej ramiona i podniósł. Z żarliwością całował szyję Anamarii, językiem pieszcząc jej ucho.
OdpowiedzUsuńNagle przypomniał sobie o jednym ważnym fakcie. Przesunął dłonią po wewnętrznej części uda ogniomistrza.
-Mogę ? - zapytał. Ostatnim razem seks wyszedł jedynie z jego inicjatywy, po tym obiecał sobie, że będzie bardziej rozważny.
Jestem twoja.
OdpowiedzUsuńNie czekał długo. Popchnął Anamarii w stronę łóżka, a gdy opadła plecami na materac, zawisł nad nią. Schwycił się by złożyć kilka mokrych pocałunków na jej szyi; po chwili schwycił w zęby sutek i przegryzł lekko.
Dłoń Szkieleta intensywnie pieściła krocze kobiety.
Niedługo po tym, męskość Szkieleta znalazła się we wnętrzu kobiety. Oparł jedną dłoń o mater, a drugą zacisnął na piersi jędrnej Anamarii.
OdpowiedzUsuńPowoli ruszał biodrami, chcąc przedłużyć ich stosunek do granic możliwości.
Nie musiała dwa razy powtarzać, bo po chwili pirat zaczął wybijać mocny, intensywny rytm biodrami, nie zwalniając nawet na chwilę. Zapomniał na chwilę o czułości i delikatności.
OdpowiedzUsuńPrzegryzł płatek ucha Anamarii.
Pomógł sobie dłonią i uniósł nieco biodra kobiety w górę, by pogłębić penetrację. Chciał dojść jeszcze dalej niż kiedykolwiek, by poczuć Anamarii intensywniej niż wcześniej.
OdpowiedzUsuńDoszedł zaraz po niej, wypełniając wnętrze kobiety swoim nasieniem. Opadł z impetem obok i uśmiechnął się wężowato. Ucałował skroń Anamarii.
OdpowiedzUsuń-Chodźmy spać.
OdpowiedzUsuńNaciągnął na ich rozgrzane ciała,a le tylko do połowy pościel. Przygarnął do siebie kobietę i musnął czubek jej głowy. Wziął głęboki oddech.
Zmarszczył brwi.
OdpowiedzUsuń-Troszeczkę. - odparł, a po chwili mocniej objął Anamarii. - Tak naprawdę kocham cię najbardziej ze wszystkiego... - nie wiedział jak ma tu ubrać w ładne słowa.
Zazwyczaj nie musiał otwarcie mówić o swoich uczuciach,a le chyba warto było nad tym popracować.
-Kochałbym cię tak samo, a nawet bardziej.
OdpowiedzUsuńPrzymknął powieki. Nie mógł zaprzeczyć, że to co dzisiaj ze sobą zrobili było czymś niezwykłym, i strasznie podniecającym; tyle, że i równie męczącym.
-Oczywiście, złotko.
OdpowiedzUsuńKiwnął lekko głową i nie minęła chwila gdy zasnął. Tak po prostu odpłynął, nie wiedząc kiedy. Wtulił się jeszcze tylko w ogniomistrza.
Szkielet otworzył oczy i rozejrzał się po kajucie. Miał dobry sen – pewnie po tym jak znów poczuł ciepło kobiecego ciała. Przetarł twarz dłonią i usiadł na brzegu łóżka. Nie mógł uwierzyć w to, ze tak długo spał.
OdpowiedzUsuńCzuł błogi ciężar na ramionach, i najchętniej zostałby w łóżku, ale nigdy nie był typem lenia. Wstał więc i ubrał bieliznę, jak i spodnie. Przechadzając się po pomieszczeniu wciągnął na nogi buty.
Dopiero po kilku minutach zauważył nieobecność Anamarii. Podrapał się po brodzie i wyszedł na pokład. Na pewno kobieta krzątała się wśród załogi – nie pomylił się. Ogniomistrz stała przy burcie i obserwowała czyszczących pokład mężczyzn.
Podszedł do kobiety i musnął jej usta. Sam po chwili oparł się o burtę.
-Można tak powiedzieć. – kiwnął lekko głową i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Spojrzał po pokładzie; po wielkiej fali, jaka ich wczoraj napadła nie było prawie śladu. – Płyniemy do portu, prawda ? To dobra okazja by związać jakiegoś klechę i wziąć ślub.
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się pod nosem.
-Owszem, ale chyba nie ma innego sposoby by pokazać tym łajzom, że jest się mężem i żoną. – zaśmiał się gardłowo.
OdpowiedzUsuńBóg ? Niebo ? O nie, Szkielet utorował sobie drogę w najgłębszych czeluściach Piekieł, i tam zamierzał skończyć.
-W sumie psy dobrze myślą, i dbają o swój interes.
OdpowiedzUsuńSzkielet był skłonny do tego by użyć przemocy, a nawet zabić śmiała, który dotknął by ogniomistrza. Nawet by nie mrugnął, gdyby owy nieszczęśnik wykrwawił się na śmierć.
Tak, każdy pirat dbał o to, co jego. Nie patrzył na innych, czy na to, że krzywdzi innych – i takim piratem był Szkielet. Nadal był tym postrachem ludzi i lękiem, co kiedyś, tylko może mniej rozszalałym, a to tylko ze względu na Anamarii.
OdpowiedzUsuńBył jeszcze chwilę na pokładzie, po czym zszedł do kajuty. Ubrał koszulę i przemył twarz wodą. Wziął głęboki oddech.
OdpowiedzUsuńZnowu ląd. Na samą myśl, jego żołądek skurczył się. Naciągnął na twarz kapelusz i oparł się o stoliczek.
Szkielet kiwnął lekko głową. Nie chciał wychodzić, wolałaby zostać w kajucie ale cóż, chętnie by usiadł w karczmie i się napił. Podszedł do kobiety i mocno ją pocałował.
OdpowiedzUsuń-Spokojnie. Poradzę sobie, jestem dużym chłopcem.
OdpowiedzUsuńUcałował czoło kobiety i przymknął na chwilę powieki. Miał plan - pójdzie do karczmy i się upije. Będzie pić tak dopóki nie pojawi się przed nim sam Posejdon.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWolno wszedł do karczmy. Nie miał nawet ochoty sprawdzić czy aby pijackie gęby się go przestraszyli – właściwie nie musiał sprawdzać, bo wyczuł to napięcie i trwogę.
OdpowiedzUsuńUsiadł przy stoliku, naciągnął kapelusz na twarz i rozkazał przynieść rum. I wlewał się w siebie tyle ile mógł. Przy piątej butelce zabrał jakiemuś muzykowi gitarę i grał; gdy był trzeźwy wychodziło mu to lepiej.
Nawet nie zauważył gdy wokół niego zaczęły kręcić się urodziwe dziewki. Jedyne na czym był skupiony to struny gitary i muzyka, a także rum, który już się powoli kończył.
OdpowiedzUsuńGdy Anamaria podeszła do stolika, uniósł wzrok. Uśmiechnął się jak potwór morski i przekrzywił głowę w bok. Był tak zamroczony alkoholem, że wyraźnie był, a jednocześnie nie był przytomny w rzeczywistości.
-Afrodyto… - zaczął. Tak, zdecydowanie teraz ogniomistrz była w oczach Gardiela piękną i uwodzicielską Afrodytą. – Afrodyto, czemuś tu jesteś ?
-Afrodyto, jesteś tak piękna. – złapał nadgarstek kobiety i przyciągnął do siebie. Usadowił sobie Anamarii na kolanach i rzucił gitarę w bok, w ogóle nie dbając o to, czy instrument będzie cały.
OdpowiedzUsuńTeraz liczyła się Afrodyta – musnął ustami policzek ogniomistrza.
Nie chciał tego słuchać. Pocałował mocno kobietę, wplątując palce w jej włosy. Uwielbiał usta Anamarii - teraz Afrodyty - i po chiwli wepchnął język pomiędzy jej wargi.
OdpowiedzUsuńOderwał się od jej ust i oparł czoło o ramię kobiety. Wziął głęboki oddech.
OdpowiedzUsuń-Mimo, że jesteś Afrodytą, myślę, że moja Anamarii jest ładniejsza. - oznajmił.
-Ale ty jesteś Afrodytą. wytworem mojej wyobraźni, piękną kobietą... Znikniesz wraz z tym gdy wytrzeźwieję. - odparł. -Jestem pewien, że tylko ciebie, Afrodyto, mógłbym teraz całować ale moje pirackie serce w zupełności oddałem mojej Anamarii.
OdpowiedzUsuń-Dobrze, powiem jej. – kiwnął głową i wtulił się w kobietę, w dalszym ciągu będąc przekonanym, że ma przed sobą Afrodytę.
OdpowiedzUsuńSzkielet przymknął powieki. Ares - bóg wojny. Tak zdecydowanie przydomek godny pirata, którym był Gardiel. Przesunął nosem po szyi kobiety.
OdpowiedzUsuń-Ana, całowałem Afrodytę. - oznajmił.
Zmarszczył brwi. Przygarnął mocno do siebie Anamarii. Nadal nie był w stanie rozpoznać czy przed nim siedzi ogniomistrz czy Afrodyta.
OdpowiedzUsuń-Nie chciałem. - pokręcił głową.
Wybełkotał coś pod nosem i odsunął się by spojrzeć na twarz Anamarii. Uniósł brew. Zdradziłeś mnie – nie zrobił przecież tego.
OdpowiedzUsuń-Ana wiesz, że to nie tak…
Teatrzyk nie trwał zbyt długo, bo Szkielet powoli odzyskiwał swój rozum. Rozmasował skronie i rozejrzał się po karczmie. A potem, unosząc brew, spojrzał na ogniomistrza.
OdpowiedzUsuńNie wiedział za bardzo co robi tutaj Anamarii, dlaczego siedzi mu na kolanach, i czemu się tak złośliwie uśmiecha – ale nie podobało mu się to.
-O czym ty mówisz ? – zapytał. Nie lubił stanu, w którym bywał po alkoholu; bolała go nieco głowa. W ogóle czuł, ze jest trochę rozdrażniony.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuń-Z Afrodytą ? – oho, czyżby znowu upił się tak, że odpłynął i to porządnie ? Na to wyglądało.
Przetarł twarz dłonią i odchylił nieco głowę w tył.
-Bo mam cię z taką. – uśmiechnął się pod nosem i po chwili pocałował Anamarii z czułością. Pogładził jej policzek.
OdpowiedzUsuńTak, miał ochotę wrócić do kajuty i odpocząć od lądu. Podniósł się i objął ramieniem kobietę, wychodząc. Jednak nim przeszedł przez próg, rzucił do jakieś wychudzonej dziewki kilka złotych monet – zawsze tak robił, a odkąd nie korzystał z usług kobiet w porcie, ich gaża drastycznie zmalała.
OdpowiedzUsuń-Moja kobieta ma już wszystko. – musnął skroń ogniomistrza i naciągnął kapelusz na twarz.
OdpowiedzUsuńWziął głęboki oddech gdy weszli na statek. Tak, wreszcie poczuł te znajome deski pod stopami – tęsknił za tym, choć w karczmie spędził tylko kilka godzin.
-Naprawdę potrzebujesz takich rzeczy ? - zapytał i spojrzał przelotnie na kobietę by po chwili wejść do swojego ukochanego lokum. Odetchnął zapachem tytoniu i pergaminu.
OdpowiedzUsuń-To następnym razem, złotko.
OdpowiedzUsuńUsiadł z impetem na brzeg łóżka i odetchnął. Ściągnął powoli buty i odrzucił kapelusz na bok. Rozejrzał się po kajucie – jak dobrze było tutaj być.
-O co chodzi ?
OdpowiedzUsuńBył trochę rozkojarzony i nadal bolała go głowa, ale czuł się dobrze. Dlatego tak szybko zauważył dziwne zachowanie Anamarii.
-Złoto, nie przeszkadzasz mi.
OdpowiedzUsuńPokręcił lekko głową i przyciągnął do siebie kobietę. Jak mogła tak pomyśleć ?Przecież bez niej nie byłby już w stanie normalnie funkcjonować; musnął ustami jej nosek.
-Jak to ? - nie rozumiał zbytnio kobiet, i pewnie nigdy nie zrozumie, ale faktem było, że chciał zrozumieć Anamarii.
OdpowiedzUsuńZłożył kilka pocałunków na jej szyi, po czym z beznamiętną miną spojrzał na twarz kobiety.
Tak się nie patrzy - ale Szkielet nic nie mógł zrobić ze swoją mimiką twarzy, no chyba, że ogniomistrz wolała by zawsze się krył pod kapeluszem.
OdpowiedzUsuń-Już dobrze, dobrze. - uśmiechnął się, a po chwili rysy jego twarzy nieco złagodniały.
Musnął skroń ogniomistrza i rozejrzał się. Nie wiedział za bardzo co ma o tym wszystkim myśleć; zachowanie Anamarii było co najmniej dziwne.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuń-Zastanawiam się… - zaczął, gdy powoli opadł na łóżko plecami, przygarniając do siebie kobietę. – Dlaczego masz taki dziwny humor ? Coś się stało, kochanie ?
Kiwnął lekko głową i ucałował czubek głowy ogniomistrza. Zdecydowanie wolał gdy Anamaria była sobą, tą sobą, którą rozumiał - obecnie nie chciał zbyt wiele mówić, bo jeszcze rozpętałby awanturę. Miał już pewne umiejętności co do postępowania z kobietami, wiec wolał się nie narażać. Tym bardziej takiej kobiecie jak ona.
OdpowiedzUsuńSzkielet nie mógł zasnąć, więc czuwał cały czas. Wsłuchał się w rytm oceanu, który spokojnie bujał statkiem. Lubił ten szum - wtedy, gdzieś w jego głowie, pojawiały się obrazy ze wczesnego dzieciństwa. I choć nigdy nie dopuszczał owych wspomnień do siebie, to miał pewność, że ocean i on, zawsze byli razem. Zawsze.
OdpowiedzUsuńPatrzyła na twarz Anamarii gdy ta się budziła. Ucałował czoło kobiety.
-Nie. - pokręcił głową i nim coś dodała, uciszył ją długim pocałunkiem. Lubił tą swobodę, która między nimi - nie było chyba nic lepszego, tym bardziej, że Szkielet dopiero odkrywał zalety bycia z jedną kobietą.
OdpowiedzUsuń-A tobie jak się spało ? - zapytał, a raczej szepnął prosto do ust kobiety. Wzrok Szkielet był utkwiony w jej pełnych wargach.
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się wężowato i pogładził policzek ogniomistrza. Usiadł po chwili na brzegu łóżka, garbiąc się. Podrapał się po brodzie i rozmasował bark - tak po prostu.
OdpowiedzUsuńO dziwo nie chciało mu się spać, był wypoczęty i rześki, co przyjął z pomrukiem zadowolenia.
Zerknął na kobietę i podniósł się. Nie zamierzał jej przeszkadzać czy też wyganiać z łóżka - w końcu i tak nie było nic do roboty. Podszedł do żelaznej misy i opłukał twarz.
OdpowiedzUsuńSpojrzał w swoje lustrzane odbicie i przesunął palcami po żuchwie. Musiał się ogolić: schwycił więc brzytwę i nasmarował twarz pienistą substancją by po chwili zgolić to, co mu przeszkadzało. Bujną brodę i wąsy zostawił, przyciął tylko boki.
-Jak niedorozwinięta łajza ?
OdpowiedzUsuńPowiedział to z nutką rozbawienia w głosie. Nigdy nie myślał o tym by nie mieć brody, i już właściwie zapomniał jak wyglądał bez niej. Zmarszczył lekko brwi. Był pewien, ze musiał wtedy przypominać raczej bezbronne, przestraszone dziecko.
Broda dodawała męskości każdemu mężczyźnie.
Uśmiechnął się pod nosem, nie przerywając swojej czynności. Aktualnie golenie, było najważniejszą rzeczą w życiu Szkieleta - i nie dało się ukryć, że jest przy tym skupiony jak nigdy dotąd.
OdpowiedzUsuńGdy skończył, opłukał twarz wodą, po czym wytarł się ręcznikiem. Spojrzał w swoje lustrzane odbicie i przetarł dłonią swój podbródek. Idealnie. Z ust wyrwał mu się pomruk zadowolenia.
OdpowiedzUsuńSpojrzał w stronę Anamarii i puścił do kobiety oczko.
-Kochanie.
OdpowiedzUsuńPodszedł do Anamarii i ucałował jej czoło. Potarł nosem policzek kobiety i uśmiechnął się pod nosem.
-Jesteś najpiękniejszą kobietę na całym świecie. - dodał. Chciał się jej trochę przypodobać i zyskać jej uwagę.
Przesunął wargami po jej szyi, rozkoszując się zapachem ciała Anamarii. Wziął głęboki oddech i nadgryzł płatek jej ucha.
OdpowiedzUsuńNie miał już nic do powiedzenia, a może miał, tylko, że nie umiał ubrać swoich uczuć słowa.
OdpowiedzUsuń-Ostatnio powiedziałaś, że czujesz się zaniedbana – szepnął do jej ucha ochrypłym głosem, po czym przegryzł płatek jaj ucha z tym swoim typowym uśmieszkiem.
Pogładził policzek kobiety i pocałował ją krótko; przy czym puścił oczko, zupełnie tak jakby dopiero co się poznali, a on był młokosem, który chce zdobyć serce panny.
OdpowiedzUsuńNie mógł zapomnieć o Anamarii. Po prostu nie mógł; kobieta była kimś ważnym w jego pirackim życiu. Bardzo ważnym.
OdpowiedzUsuńNie mógł jednak tak po prostu powiedzieć jej o tym, że nie chce innej prócz niej. Na pewno by w to nie uwierzyła. Nie, na pewno nie.
Pił już trzecią butelkę rumu, ale jak na złość nie mógł się upić. Za dużo myślał, choć nie próbował. Nie przejął się nawet tym, że dwie skąpo ubrane dziewki, stoją przed nim i zabawiają słabo śmiesznymi żarcikami- Szkielet był nieobecny. Ciałem i duchem.
-Wyglądasz jakbyś umarł!
OdpowiedzUsuńSzkielet uniósł wzrok na twarz niezbyt urodziwej dziewki.
-Bo można tak powiedzieć, moja droga. Umarłem kilka godzin temu. - upił porządny łyk rumu i naciągnął bardziej kapelusz na twarz.
Kobieta nie mogła zrozumieć stanu pirata, i nie chciała nad nim rozwodzić; była tylko narzędziem dłoniach swojego klienta, choć wiedziała, że raczej ze stosunku nici.
Upił się. Tak, w końcu mu się udało. Siedział zgarbiony, myśląc nad tym, co teraz będzie; on nie ugnie się i nie podejdzie do Anamarii. Był zbyt dumny, jeśli chodzi o miłostki. Ale to nie była miłostka.
OdpowiedzUsuńPonownie się napił.
Wstał i niepewnym krokiem opuścił karczmę. Szedł raczej jak ślepy starzec, zataczając kółeczka po drodze. Zawędrował do gospody, jakiejś oddalonej, gdzie ucichł cały gwar.
OdpowiedzUsuńBył zmęczony. W końcu poprzedniej nocy nie spał. Gospodarz zaprowadził go do pokoju. Opadł na łóżko jak długi, momentalnie zasypiając.
Następny dzień Szkieleta ociekał bólem głowy i dezorientacją. Znowu się upił, znowu czuł się źle – ale warto było, bo przecież choć na chwilę zapomniał o Anamarii.
OdpowiedzUsuńUsiadł na brzegu łóżka i przetarł twarz dłonią. Czuł uporczywą suchość w gardle. Przełknął z trudem ślinę i podniósł się. Spojrzał po sobie; spał w ubraniach. I dobrze, bynajmniej szybciej opuści gospodę i wróci na statek.
Wyszedł na korytarz i uniósł brew, widząc jak ogniomistrz Latającego Smoka, staje w progu drzwi.
Teraz albo nigdy. Szkielet wziął głęboki oddech i podszedł do kobiety; wepchnął ją brutalnie do pokoju i przygwoździł do ściany. Przytrzymał jej nadgarstki dłonią.
Schylił się.
-Tęskniłem za tobą, Ana. - szepnął i oparł czoło o czoło kobiety. Puścił powoli jej ręce.
OdpowiedzUsuń-Nie traktuj mnie tak. - zmrużył oczy. Pogładził policzek ogniomistrza. - Z żadną kobietę nie byłem zbyt długo... Jeden, góra dwa dni, to wszystko. A ty mówisz mi teraz, że mógłbym tęsknić za jakąś dziwką ?
OdpowiedzUsuńZłość powoli ogarnęła Szkieleta.
-Ty się po prostu boisz, że zostawię cię jak ten Hiszpan. - warknął, ale zaraz potem się uspokoił. Ucałował czoło Anamarii. - Nie zostawię cię, nie mógłbym. I nich ci nie przychodzą do głowy takie absurdalne rzeczy, to głupie, złotko.
OdpowiedzUsuń-Nie przyrównuj mnie do tej hiszpańskiej łajzy ! - wrzasnął.
OdpowiedzUsuńDopiero teraz Szkielet pokazał swoją prawdziwą naturę; wyglądał jak potwór morski, który mógł zniszczyć wszystko na swojej drodze, bez trudności. Na twarzy pirata pojawił się potworny grymas.
-Myślałem, że jesteś już na tyle dojrzała, by zrozumieć jakim człowiekiem byłem... - syknął, zaciskając palce dłoni na szyi kobiety. Zaraz jednak odsunął się.
Tego było już za wiele. Żadna kobieta nie będzie go tak traktować; być może dobrze się stało. Stały związek nie był dla ludzi pokroju Szkieleta.
OdpowiedzUsuńNaciągnął kapelusz na twarz i idąc portem, złapał w ramiona jedną z tutejszych dziewczyn; była świeża, duża za nią zapłacił. Wyglądała na przestraszoną, a gdy wziął ją, płakała - ale to nie sprawiało, że przestał odczuwać czystą przyjemność. Zero uczuć, tylko cielesne doznania.
Gdy skończył, podciągnął spodnie i wrócił na statek.
Poczuł pod stopami deski podkładu. Uśmiechnął się pod nosem. Zdecydowanie statek był lepszy od lądu. Wszystko było lepsze od lądu. Oparł się o burtę, rzując kawałek suszonej wołowiny.
OdpowiedzUsuńNie przejął się obecnością Anamarii. Wyglądał na obojętnego dla każdego stworzenia ziemskiego i nie ziemskiego. Oblizał lekko wargi.
OdpowiedzUsuńSzkielet nie bacząc już na nic, przygarnął do siebie dwie dziewki. Choć było to sprzeczne z uczuciami, które gdzieś głęboki w nim tkwiły, to nie mógł tak po prostu bezczynnie siedzieć. Potrzebne mu było towarzystwo; tak żeby mógł się pośmiać lub wypić. Nie miał zamiaru też jako tako okazywać dziewką zainteresowania, po prostu same się zaprosiły by być teraz w jego ramionach.
OdpowiedzUsuńO Anamarii nie zapomniał, ale to chyba nie dlatego, że wciąż była na statku, a z powodu, że ją kocha. Kocha – on nie wie co to oznaczy, a mimo to nazywa tak uczucie, które między nimi powstało.
Uśmiechnął się wężowato gdy poczuł na twarzy ciężką dłoń ogniomistrza. Kobieta musiał być wściekła; i to on doprowadził ją do tego stanu.
OdpowiedzUsuńZłapał mocno ramiona Anamarii. Nastawił swój policzek.
-Proszę, możesz mnie uderzyć. - szepnął ochrypłym głosem.
-Ty zabrałaś moje serce, więc życzę powodzenia. - odparł.
OdpowiedzUsuńZmrużył oczy i odwrócił się na pięcie.
-Tak, tak, masz rację. - przytaknął. Nie miał ochoty się kłócić. Powiedział już to, co miał do powiedzenia.
OdpowiedzUsuńBolało go trochę w klatce piersiowej. Serce? Może. Naciągnął kapelusz na twarz.
Zatrzymał się raptownie i spojrzał przez ramię. Złapał Anamarii za nadgarstek gdy chciała odejść. Gestem dłoni przegonił dziewki, które inaczej teraz patrzyły na Szkieleta; a także były zdziwione, że ktoś taki, jak ta kobieta mogła rozkochać w sobie starego, groźnego pirata.
OdpowiedzUsuń-Nie możesz odejść.
-Ale nie tak dobrych.
OdpowiedzUsuńZmarszczył brwi i zbliżył się do kobiety. Spojrzał na ogniomistrza z góry, po czym rysy jego twarzy złagodniały.
-Chcę cię mieć przy sobie.
-A ile chcesz ? Widać, że się cenisz. - syknął.
OdpowiedzUsuńNie miał zamiaru okazywać słabości wobec kobiety.
-Masz moje serce i duszę. - powiedział. - Masz to, czego nikt inny nie miał i nie będzie miał. Masz coś, co do tej pory było tylko fikcją w oczach tych wszystkich otaczających mnie kurew. Czego jeszcze ode mnie wymagasz ?
OdpowiedzUsuńGdy kobieta się odsunęła, on zbliżył się. Oparł dłoń o jej ramię i jednym ruchem, przygarnął Anamarii do siebie.
-Odkąd się rozstaliśmy, wziąłem tylko jedną kobietę.
OdpowiedzUsuńTeraz tego żałował, ale nie mógł się w owym czasie powstrzymać.
-Ty nie jesteś taka jak ja. - pokręcił głową.- Jesteś niewinna, czysta i wrażliwa.
OdpowiedzUsuńWziął głęboki oddech.
-Tak, wybaczyłbym ci. - powiedział od razu bez zastanawiania się. Szkielet był człowiekiem, który wiele widział i wiele przeżył; miał też w sobie dużą wolę, która nieraz pomogła mu w kontaktach międzyludzkich.
OdpowiedzUsuńOn wybaczyłby Anamarii.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUsłyszał szepty dziwek, które odeszły tylko na kilka kroków.
OdpowiedzUsuń-Zmieniłeś się, Szkielet. -powiedziała jedna. Miała na imię Astrid; była jedną z tych luksusowych dziwek, choć piratowi oddawała się za pół ceny. Bardzo bowiem chciała mieć przy sobie Szkieleta. Skrzyżowała dłonie pod piersiami.
Zignorował kobietę i ucałował czoło Anamarii.
-Kiedyś nie byłeś taki miękki. - dodała Astrid. - I co to w ogóle za kobieta? Przecież mówiłeś, że nie mógłbyś być z żadną, gdy zapytałam cię o to, czy nie zostaniesz ze mną.
OdpowiedzUsuń-Astrid, zamknij się. Jesteś tylko dziwką. - spojrzał przez ramię na kobietę i uśmiechnął się niczym hybryda morska, po czym wrócił wzrokiem do twarzy Anamarii.
Kiwnął głowią i objął ogniomistrza. Ucałował czubek głowy kobiety i przymknął na chwilę powieki. Gdy czuł bliskość Anamarii, wszystko stawało się prostsze i stabilne.
OdpowiedzUsuńSzkielet uśmiechnął się pod nosem, kryjąc rozbawieniem. Spojrzał na twarz wyniosłej damy i odchylił lekko głowę do tyłu, by przekonać ją o swojej pozycji; że część plotek na jego temat była absolutną prawdą.
OdpowiedzUsuń-Tak się składa pani mamo, że dałem pani córce koszulę, tylko, że… - zmrużył oczy. – Była walka, w której ledwo co Anamarii uszła z życiem. Anglicy to pierdolone psy.
[A dzień dobry. Po wątek przyszłam.
OdpowiedzUsuńSkoro są na tym samym statku, to nie powinno być problemu. Tak sobie pomyślałam, że Anamaria mogłaby przyjść do Lei z jakimś stricte kobiecym problemem i przy tym także nakazać medyczce milczenie o sprawie aż po grób, bo inaczej źle się wszystko skończy. A później w ramach jakiegoś podziękowania, piratka mogłaby ochraniać Leę przed męskimi łapami.
Czy coś.]
Leah
-To prawda. – odparł Szkielet.
OdpowiedzUsuńŚciągnął z głowy kapelusz i spojrzał na swoich przyszłych teściów. Znacznie od niego młodszych. Uniósł brew i odnalazł w domu Anamarii. Objął ją od tyłu i przegryzł płatek ucha.
-Szybka jesteś. – szepnął ochrypłym głosem, pieszcząc jej skórę swoim ciepłym oddechem
Złożył kilka pocałunków na jej szyi i przesunął dłońmi po talii ogniomistrza. Zatrzymał ręce na jej podbrzuszu.
OdpowiedzUsuń-Oficjalne oświadczyny ? - zaśmiał się gardłowo.- Więc chcesz się nosić jako moja żona ?
[Co tylko sobie wymarzysz. Nie wiem, coś natury intymnej, boląca pierś czy dziwna grudka na niej. Coś z czym dziwnie by było iść do faceta.]
OdpowiedzUsuńLeah
-Wiec potrzebujesz oficjalnych oświadczyn ? - uniósł brew.- Nawet nie wiem jak ma to wyglądać, kochanie.
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie wiedział. Nigdy się tym nie interesował. Może podpyta o to Hectora ? Cmoknął ustami.
-Hector!
OdpowiedzUsuńOdsunął się od kobiety i spojrzał na swojego brata pirata z lekkim wężowatym uśmieszkiem. Nie wiedział czy to dobry pomysł by pytać o oświadczyny, ale przecież stary Hector miał żonę, dzieci... musiał wiedzieć w czym rzecz.
-Oświadczyny. Jak to się robi ?
Szkielet dowiedział się o co chodzi. Kiwał głową raz po raz, gdy Hector wszystko mu tłumaczył.
OdpowiedzUsuńNie wiedział, że oświadczyny to tak ważna sprawa, raczej też nigdy nie przywiązywał dużej uwagi do tego typu rzeczy, ale teraz żałował, że nie zainteresował się tym wcześniej.
Rozmawiał też z Hectorem o starych czasach i tych przyszłych. Gardiel czuł, że być może stary pirat zaakceptuje go jako w roli nowego synka; w końcu po ślubie będą rodziną.
[Ooo i tu spotkanie xD nie skojarzylam nicku z tobą ;P
OdpowiedzUsuńMyślę, że z Anamarią bardziej sie dogada Kyle, to ciężki osobnik jak zauwazyłaś...więc bardziej zdzierży Anamarię :)
Masz tylko jakiś pomysł? Coś konkretniejszego? ^^]
[no to możemy założyć, że Ana przyjdzie umilić mu trochę czas rozmową gdy będzie stał sam przy sterze. Mogą sobie podogryzać trochę :)
OdpowiedzUsuńZacząć?]
Kyle był na pokładzie Smoka od jakiegoś roku, był sternikiem, którego ceniono za umiejętności bo już nie raz wyciągal tą łajbę ze sztormów oraz kłopotów w jaki wpakowali się sami badź wpakował ich kapitan. Dellrosa znany był z malomówności, a gdy już się odezwał prawie na pewno z jego ust padały obelgi. Mężczyzna nie raz nie dwa, słyszał szepty i gdybania na temat, jakim cudem jeszcze nie wylądował za burtą. Nikt chyba nie pojmował czemu tego bezczelnego sukinsyna kapitan trzyma na pokładzie.
OdpowiedzUsuńSam Kyle nie gdybał, nie pytał, a jedynie był cały czas.
Dziś wody były spokojne, tak niepokojąco, że sternik rozglądał cię co chwila, szukajac czegoś w zasięgu wzroku.
Uniósł wzrok na żagle, które łapały silny wiatr i pchały fregatę do przodu.
Wybijał palcami nerwowy rytm o ster.
Odwrócił nagle głowę, gdy deska pokładu skrzypnęła przerywając jego względną ciszę. Swoje beznamiętne oczy wbił w jedną z niewielu osób, które tutaj lubił.
Anamaria, kobieta równie cięta co on....a mimo to znalazł z nia wspólny język i chyba jeszcze nigdy serio jej nie obraził. Zwykle jedynie dogryzali sobie w dość łagodny sposób.
- Co cię tu przywiało do mnie, Ana? - spytał zaczynając rozmowę, co było nie małym cudem w przypadku Dellrosa.
Kącik jego ust drgnął ledwo widocznie.
OdpowiedzUsuń- Ah, ty zawsze trujesz, moja droga - prycha spoglądając na nią. Trzymał pewnie ster, chociaż fregata nie zmieniała kursu. Był to jednak pewien nawyk już, bo nieduży wiatr, wystarczył do drobnego przechyłu i później bywało gorzej.
- Moment moment...uważasz, ze jestem zgrabny? Jeju...chyba się wzrusze - wywrócił oczami, ale zaraz zaśmiał się nieco ochryple. Ostatnio jakieś chorubsko przyczepiło się do niego i siadało mu gardło, ale nie wydawał się tym przejmować.- Nudno tam ci pod pokładem, czy znów ktoś probuje przykleić dłonie do twojego ciała? - wiedział, że malokto by się na to odwazył. On sam raz próbował, zarobił w pysk i więcej nie podchodził z takim zamiarem.
Człowiek uczy się na błędach bardzo szybko gdy trzeba.
Szkielet długo rozmawiał z byłym piratem. Ten tłumaczył mu wszystko po kolei, ze szczegółami.
OdpowiedzUsuńKto by pomyślał, że to będzie tak... zarazem nudne, a ważne. Westchnął pod nosem, uśmiechnął się pod nosem i naciągnął kapelusz na twarz. Skoro Anamarii chciała oficjalnych zaręczyn, musiał zrobić wszystko by były najlepsze. Przez chwilę zastanawiał się czy ma to zainicjować na lądzie, czy jednak na pokładzie Smoka.
Podrapał się po brodzie i spojrzał na matkę dziewczyny, która od dłuższego czasu mu się przyglądała. Patrzyła na niego ze strachem, z lękiem, ale w jej dużych oczach pojawiła się także ciekawość.
Gardiel.
OdpowiedzUsuńCzy ta kobieta musiała mu mówić po imieniu ? Pożegnał się z teściami i obiecał, że zajmie się ich córeczkę, co wywołało nikły uśmiech na twarzy Hectora.
Spojrzał na ogniomistrza i trącił jej nos palcem. Poprawił pas przy spodniach.
Szedł za kobietą, nie spuszczając wzroku z jej bioder. Uśmiechał się pod nosem. Tak, zdecydowanie ten widok podobał się Szkieletowi.
OdpowiedzUsuńSchwycił Anamarii w swoje ramiona i podniósł.
-Tęskniłem za tobą. - pocałował ją mocno, wpychając język między jej wargi.
Kopnięciem otworzył drzwi od pokoju, i kopnięciem je zamknął.
-Mam zamiar się z tobą pieprzyć, Ana. Długo i bez przerwy.
OdpowiedzUsuńŚciągnął kapelusz z głowy, po czym usadowił kobietę na łóżku. Zawisł nad nią.
Przyjrzał się jej twarzy; była piękna. Miała idealną brodę, żuchwę i kości policzkowe. Przesunął kciukiem po dolnej wardze ogniomistrza i schylił się, całując jej szyję. Dłonie Szkieleta przesunęły się po talii Anamarii.
Oddał pieszczotę.
OdpowiedzUsuńPo chwili oderwał się i zdjął z niej kawałek materiały, zakrywający jędrne piersi. Schylił się i schwycił w usta sutek, ssąc go i delikatnie przegryzając. Dłonią przesunął po płaskim brzuchu kobiety, zataczając kółeczka na jej skórze.
Zjechał ustami niżej, po czym rozchylił uda kobiety. Ściągnął z ogniomistrza dolną część garderoby i przesunął wargami po wewnętrznej części uda. Ruchy pirata były wolne, delikatne i miały w sobie dużo miłości; nigdy nie dotykał tak jaszcze żadnej kobiety.
OdpowiedzUsuńZanurzył język w jej wilgotnym wnętrzu i miarowo zaczął nim poruszać.
Lubił się tak bawić. Gdy jego język już intensywniej zaczął poruszać się w wnętrzu kobiety, kciuk Szkieleta odnalazł mały wrażliwy punkt, który zaczął szybko stymulować.
OdpowiedzUsuńTym razem miał zamiar wymęczyć Anamarii.
-Mówiłem, że się pobawimy.
OdpowiedzUsuńZaczął mocniej ruszać językiem, aż w końcu Anamarii doszła. Zadowolony z siebie, jeszcze przez chwilę pieścił jej krocze.
Po chwili zrzucił swoje ubrania i przyciągnął kobietę do siebie. Sam usiadł na łóżku, a ogniomistrz będą przodem do Szkieleta, nadziała się na stercząca męskość.
-Długo i bez przerwy.
Zacisnął dłonie na jej biodrach.
Wyszedł biodrami naprzeciw. Oboje napierali na siebie; Szkielet mocno, i zdecydowanie. W tych ruchach nie było delikatności, tylko dzikość, zwykła pierwotna dzikość.
OdpowiedzUsuńPrzesunął dłońmi po plecach ogniomistrza i zacisnął palce na jej karku. Zbliżył twarz do twarzy Anamarii, i przegryzł jej dolną wargę do krwi, po czym delikatnie ssąc, pozbył się czerwonej cieczy.
Nim Anamaria się obejrzała, pirat zmienił pozycję. Powalił kobietę na łóżko, jej twarz zatopiła się w miękkiej pościeli.
OdpowiedzUsuńSzkielet pomasował dłonią jej tyłek, po czym ucałował kark kobiety. Cmoknął jeszcze jej ucho, wchodząc powoli do jej ciasnego, ciepłego wnętrza.
-Kochasz mnie, Ana ? - zapytał podgryzając z wyczuciem płatek jej ucha.