piątek, 20 czerwca 2014

And there are storms we cannot weather


Anamaria Quesada
Latający Smok | Ogniomistrz | 28 lat wśród żywych | 8 lat na morzu
Powiązania

Wnuczka oficera floty hiszpańskiej – Tomasa Quesady oraz francuskiej kurtyzany, którą wyrwał z burdelu i poślubił – Aveline Blanc. Córka byłego artylerzysty Latającego Smoka – Hectora Quesady i porządnej brytyjskiej panny – Vivian Moonheart. Urodzona i wychowana w Porcie Royal przez dziadków i matkę.
Dorastała w domu, w którym nie brakowało niczego – oprócz ojca, który rzadko wracał z długich rejsów do niej i matki. Mimo wszystko kochał ponad życie swoje dwie perełki i dzielił się z nimi wszystkim, co tylko miał. Anamaria dostała wykształcenie od oczytanej Vivian. Od Hectora zaś otrzymała zamiłowanie do morza. Aby móc po nim pływać, kupił jej niewielką łódkę. Może i było to nic przy wielkich statkach, lecz została obdarzona większą miłością niż jakakolwiek rzecz kiedykolwiek. Kiedyś swoją dziecięcą rączką namalowała na niej napis ‘Dolly’. Czekała zawsze z niecierpliwością na powrót taty, by móc wypłynąć w morze i poczuć się jak prawdziwy korsarz.
Gdy miała ledwie lat siedemnaście, w Porcie Royal znalazł się jeden samotny żołnierz z Hiszpanii, Antonello Zaragoza, który zdobył młode serce porywczej wtedy dziewczyny. Nie widziała poza nim świata, nie obchodziła jej jego niejasna historia, planowała już od razu ślub, a nawet imiona przyszłych dzieci, na co Antonello jedynie przytakiwał z uśmiechem. Spędził z nią kilka miesięcy, dając jej złudne nadzieje, składając obietnice bez pokrycia i wykorzystując ją. Pewnego dnia zniknął razem z Dolly i więcej go już nie zobaczyła.
Gdy miała lat dwadzieścia, ojciec zszedł z Latającego Smoka na ląd po raz ostatni – na jednej nodze. Podczas rejsu miał poważny wypadek i nie był w stanie dalej służyć na pokładzie. W zamian za siebie zaoferował kapitanowi swoją jedyną córkę. Wątpliwa była jej wiedza i umiejętności, a każda rozmowa ojca z posiadaczem statku odbywała się poza jej plecami – w końcu wypłynęła w morze, lecz była to jedynie próba, którą zdała na stopień „może być, ale przyłóż się bardziej, jeśli nie chcesz nas posłać na dno”. Anamaria wzięła sobie do serca słowa kapitana i jak głupia pracowała nad sobą, aby być co najmniej taka jak ojciec.
Pływa już na Latającym Smoku ósmy rok. Przystosowała się szybko do życia wśród pirackich psów. Kilkoro z nich zapamiętało boleśnie, iż znać powinni swoje miejsce, a brudne łapy spragnione kobiecego ciała trzymać precz przy sobie. Anamaria jest w stanie grozić bronią, jeśli zajdzie taka potrzeba, poszarpać lub zdrowo przyłożyć, ale i tak kocha te krzywe mordy, z którymi jest jej dane podbijać Karaiby. Chętnie uczestniczy w zabawach i bijatykach, pija z nimi rum i śpiewa szanty. Na pokładzie jest jednak jedna osoba, która budzi w niej respekt – kapitan. Każdy jego rozkaz jest dla niej świętością, nawet jeśli czasem uważa go za dziwny. Patrzy krzywo na lgnące do niego panienki, które najwidoczniej liczą na to, iż wkupią się w jego łaski i rozkochają go. Chociaż dobrze go nie zna, wie, że to niemożliwe, a każda, która się łudzi, jest skończoną kretynką, która zasłużyła w stu procentach na swój los naiwnej gąski (żeby nie określić tego brutalniej).
Nie przebiera w słowach, nie obchodzi jej, czy coś ci się nie spodoba czy też nie, szczera do bólu, nie obiecuje nic, czego nie jest w stanie spełnić. Zniszczyłaby każdy statek, na którym pływa chociaż jeden hiszpański żołnierz. Porozmawia nawet z byle szczurem okrętowym, byleby sobie za bardzo nie pozwalał. Nigdy nie zakochała się ponownie i zwątpiła w istnienie miłości. Jeśli miałaby z kimś już spędzić noc, to z osobą, której nie kocha. Lecz na szczęście nigdy do czegoś takiego się nie posunęła.

FC: Zoe Saldana
W tytule fragment piosenki I dreamed a dream z Les Miserables.

214 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. [Żartuję. Witać się po raz kolejny nie będę, życzyć udanej zabawy też nie. Nie zaproszę też do wątku - ba! jeszcze nie odpisałaś na mój wcześniejszy wpis. Kobieta pirat - może być ciekawie ... ]

      Usuń
  2. [Idealny wybór wizerunku kochana <3
    My się znamy, więc nie będę kluczyć pomiędzy słowami xP Jeśli zechcesz by i ta pani znała Sherlocka, to ja Cię usłucham. Ale panienka pewnie poczeka na nowe znajomości. Aż nie wiem, co powiedzieć xD ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [O, nowa postać :) Jeśli nie miałabyś nic przeciwko wymyśliłabym coś tutaj. Będzie mi pewnie łatwiej niż z Rosą, bo główkuję już jakiś czas i na nic nie mogę ciekawego wpaść.]

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Arrgh, zawsze żałowałam, że w PotC było tak mało pani Saldana. I biję się w pierś za to, że wcześniej nie pomyślałam o zajęciu jej wizerunku ; p
    Jeżeli nie nudzi Cię jeszcze pisanie ze mną, to chętnie wdam się z Anamarią w wątek.
    Nie bardzo tylko wiem, co wymyślić. W sumie obie nasze panie są w podobnym wieku i pochodzą z Port Royal, więc mogłyby się znać jeszcze ze szczenięcych lat.
    Jak uda mi się wpaść na coś konkretnego, to oczywiście się zgłoszę. I jestem też oczywiście otwarta na wszelakie Twoje propozycje ; )]

    Yessenia

    OdpowiedzUsuń
  5. [Z panią się zapoznałam, więc nie pozostanie mi nic innego jak wykminić jakiś wątek ;)]

    Morgan Kerr

    OdpowiedzUsuń
  6. [Kucze, podoba mi się ta twoja druga pani, Lubna. Morze jakiś wącisz? Myślę że dogadałyby się z Elsą, są do siebie podobne. Co ty na to?]

    Elizabeth

    OdpowiedzUsuń
  7. [No bo choć wiele tam nie miała do roboty, to była świetna! x3 Zresztą, kto nie jest świetny w Piratach? Każda postać jest tam warta uwagi ( a zwłaszcza Jack <3) xD
    Babochłop powiadasz? xD On i tak milusi dla pań być musi xD a pomysł mam. Może jeden i marny, ale zawsze.
    Statek przybija do wrogiej wyspy, bezludnej, ale ktoś rozstawił obóz, bo widać dym, a może to kanibale, tubylcy? Nie wiadomo. Kapitan rozdziela ludzi i Sherlock trafia w do grupy pod przewodem panienki xP Reszta tejże grupy znika w niewyjaśnionych okolicznościach - szmer i juz ich nie ma. Zostają we dwójkę. Co zrobią? Co odkryją? Spore pole do popisu xD
    Wybacz, że najpierw zostawiłam to u Rosy xP]

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie pierwszy raz gościł na statku. Po prawdzie wcześniej pływał pod angielską banderą, ale... Na pirackich też już bywał. Jego losy dziwnie się toczył, tak że zdołał już doświadczyć nie jednego. Gdy tylko opuścił swój rodzimy kraj, zaciągnął się na piracki okręt. Wtedy to zapoznał się z bezcielesnością, dziwaczną hierarchią i charakterami załogantów. Zdołał sobie nawet jako taki szacunek wywalczyć, ale opuścił pokład. Jedni mówili, że poróżnił się z kapitanem, inni że zabił bosmana, po karczmach rozeszły się plotki, że popędził za jaką dziewoją. Ktoś nawet wysnuł śmiałą teorię, że był tylko pluskwą na pokładzie. Jednakże żadna z tych teorii nie znajdował odzwierciedlenia w rzeczywistości. Nikt jednakże nigdy nie pytał samego Sherlocka, co się wtedy stało. Wiadomo jedynie tyle, że potem dołączył do załogi Latającego Smoka. Choć zdążyli już go tam poznać i część kojarzy go z widzenia, to Sherlock się nie wychylał i do tej pory jest jedynie szczurem okrętowym.
    Nie łatwo jest by cię szanowano na tym stanowisku. Jednakże Smith uważnie dbał o to, by nim nie pomiatano. Potrafił się odwdzięczyć za krzywe spojrzenie. Nie zawsze szpadą. Wystarczył cięty język. Poziom inteligencji większości załogi dawał pole do popisu. Sherlock potrafił tak biedaków sponiewierać słowem, że odchodzili od niego czerwoni ze złości, zmieszani do reszty ale ze spora doza szacunku dla wygranego. Wiedzieli, że każda kolejna próba spali na panewce, a przyniesie górę upokorzenia w oczach pozostałych. Dlatego choć najczęściej siedział cicho z nosem w książce lub równie cicho wykonywał polecenia, nie musiał obawiać sie, że ktoś będzie nim od tak pomiatał.
    - Ziemia na horyzoncie! - dobiegło jego uszu wołanie z bocianiego gniazda.
    Wzruszył an to ramionami i powrócił do obowiązków. Zawsze wykonywał wszystko starannie i do końca, nie zważając na okoliczności. Zresztą wyspa nie była niczym niezwykłym. Już kilka razy trafili na takie. Wtedy albo ruszali na zwiady, albo wybierali się z przemyślanym atakiem na obozy angielskie, hiszpańskie i inne, albo wyruszali w fascynującą przygodę w poszukiwaniu złota. Sherlock nigdy nie wiedział na co być gotowym, no bo czemu szczur okrętowy miałby być dobrze poinformowany? Gotów był więc na wszystko, bez wyjątku.
    Tym razem mieli przeszukać wyspę. Najnormalniejsze zajęcie. Więc do szalup i hop! Bo podzieleni mieli zostać na brzegu. Rozkazy kapitana były zwykle wykonywane bez mrugnięcia okiem. Bo kto by mrugnął, musiał się liczyć z konsekwencjami. Niewielu było chętnych do spania z rybkami.
    Wylądowali na dziewiczej plaży. Złocisty piasek, wielkie palmy i gęsta puszcza. Do tego wszystkiego słona bryza, krzyki mew i można się było poczuć jak w raju. Jednakże nie było na to czasu.
    Smith trafił do grupy pod przewodnictwem kobiety. Ogniomistrz Latającego Smoka. Była twarda kobieta ze swoimi zasadami. Sherlock kilka razy przyglądał się jej sprzeczkom ze zbyt nadgorliwymi żeglarzami. Nauczyła ich by trzymali ręce przy sobie. On tylko kręcił głową widząc ich wygłodniałe spojrzenia. Teraz miał być jej posłuszny i wraz z tymi tępymi piratami podlegać jej rozkazom. Nie był to dla niego problem, a określenia których użyła wywołały tylko uśmiech na jego twarzy. Nic więc dziwnego, że ruszył za nią bez zastanowienia, a reszta marynarzy poszła w jego ślady.

    Sherlock

    OdpowiedzUsuń
  9. [No nie wiem, mogli by się razem upić ? :)]

    Szkielet

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Rozumiem, no i jeszcze ta godzina :x]

      Szkielet lubił rum, ale jeszcze bardziej lubił zwycięstwo. Widok kawałeczków statku, który rozgromili, przyprawiał go o szeroki, wężowaty uśmiech. Poprawił na głowie kapelusz z piórem i pas spodni, przechodząc się po statku.
      Złapał butelkę rumu, a raczej wyrwał naczynie z rąk majtka, po czym usiadł obok Anamarii. Objął dziewczynę ramieniem, i napił się rumu. Przetarł usta wierzchem dłoni.
      -Dzisiaj wyglądasz piękniej niż zwykle. – powiedział, bawiąc się palcami rękawem koszuli dziewczyny.

      Usuń
  11. Zaśmiał się gardłowo, zupełnie tak jakby dziewczyna opowiedziała mu naprawdę śmieszny żarcik. Podciągnął po chwili nosem, i zabrał Anamarii butelkę rumu, z której ujął dwa łyki.
    -Oj cukiereczku, nie musisz być pijana by słuchać moich słodkich słówek. Wierz mi. - uśmiechnął się pod nosem. - A teraz zdrowie ! Pijmy więcej ! A następnym razem osobiście wyrżnę tych hiszpańskich sukinsynów !
    Tak, Szkielet byłby do tego zdolny. Sam, w pojedynkę, zabiłby ich wszystkich, nawet jeśli za broń miałaby mu posłużyć miotła. Na statku uniosły się krzyki zwycięstwa.
    Przygarnął Anamarii mocniej do siebie, chcąc jednocześnie poczuć ciepło jej młodego, ponętnego ciała i zaznaczyć to, że szanuje młodą dziewczynę. Oddał butelkę rumu ogniomistrzowi.

    Szkielet

    OdpowiedzUsuń
  12. Szkielet ściągnął z głowy kapelusz i wyciągnął nogi. Podrapał się po brodzie, patrząc na pijaną załogę. Fale lekko bujały statkiem, ale wiatr się zmagał, więc woda coraz mocniej uderzała w burtę.
    -A teraz mi powiedz, kochana, czemu nienawidzisz Hiszpanów ? - zapytał. - Też ich jakoś specjalnie nie lubię. Udekorowałbym ich flakami statek.
    Mówił to tak spokojnie, zupełnie jakby już naprawdę tak kiedyś zrobił. A może zrobił ? Ale Szkielet nigdy by nie potwierdził, ani nie zaprzeczył postawionemu pytaniu.

    Szkielet

    OdpowiedzUsuń
  13. Napił się rumu i rozbił butelkę o pokład statku. Oblizał powoli językiem wargi i spojrzał kątem oka na Anamarii.
    -Kogoś nienawidzić muszę. Mój ojciec nie lubił tych zaraz, mnie także się udzieliło. – oznajmił. Wyciągnął dłoń do twarzyczki dziewczyny. Kciukiem przesunął po jej dolnej wardze. – Okradziona, szczenięca miłość ? Czyżby jakaś hiszpańska łajza, zdobyła twoje serce, najmilsza ?
    Spojrzał w jej oczy, zupełnie tak jakby mógł wejść w duszę dziewczyny. Jego kciuk nadal bezczelnie pieścił dolną wargę Anamarii.

    Szkielet

    OdpowiedzUsuń
  14. -Jeśli spotkam na swojej drodze jakiegokolwiek Hiszpana, rozwalę mu łeb. Albo lepiej, sprawię, że zeżre własną wątrobę.
    Tak, to była obietnica. Szkielet zawsze dotrzymywał danego słowa. Mocny podmuch wiatru uderzył w twarz mężczyzny, podkreślając wagę jego słów. Zmrużył oczy, i niczym potwór morski zbliżył się do Anamarii, by spojrzeć w jej piękne oczy.
    -Żaden Hiszpan nie będzie pływał po tych wodach. – dodała cicho. Dłonią pogładził ramię dziewczyny. – Jesteś taka piękna, Anamarii. Ta hiszpańska zaraza nawet do Piekła nie trafi, moja najmilsza.

    Szkielet

    OdpowiedzUsuń
  15. -Dobrze, że jesteś taką kobietą, Anamarii. - stwierdził. Pogładził włosy dziewczyny, zupełnie tak jakby był jej ojcem, ale Szkielet nie miał dzieci. I nie mógł mieć.
    Uśmiechnął się i puścił do dziewczyny oczko, podnosząc się z miejsca. Podszedł do beczułki, wyciągając z niej dwie butelki rumu.
    -Pij, cukiereczku.
    Wręczył Anamarii naczynie, po czym wrócił na swoje miejsce.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  16. [ Wątek z Hiszpanem jak najbardziej mi pasuje ; D Zatem zaczynam w przeszłości.]

    Późne popołudnie w niewielkiej prywatnej stoczni mijało leniwie i upalnie. Ale to wcale nie przez upał Yessenia Flavio nie umiała się skupić na tym, co tłumaczył jej stary cieśla. Jej myśli wciąż uciekały do Port Royal i właścicielki pewnej małej łódeczki o uroczej nazwie Dolly.
    Z początku niejaki pan Antonello Zaragoza wzbudzał w Yess tylko jedno uczucie - niezmierną zazdrość. Podobnie zresztą jak u kilkunastu innych dziewcząt oczarowanych tajemniczością tego mężczyzny. Dopiero kiedy związał się na dobre z jej przyjaciółką, otrzeźwiała na tyle, aby podejrzliwość wzięła górę.
    Od tego czasu nie umiała już spokojnie usiedzieć przy Anamarii. Próbowała jakoś przekonać dziewczynę do przemyślenia całej sprawy jeszcze raz, nie wychodząc przy tym na zazdrośnicę, próbującą zniszczyć czyjeś szczęście.
    - Idź już, dziewucho, do niczego się tu dzisiaj nie nadasz - warknął cieśla, kiedy Yess znów przewróciła stertę desek przeznaczoną na budowę pokładu do niewielkiego brygu. Była niemal wdzięczna za taki obrót sprawy. Nie miała już dzisiaj ochoty na pracę. Czym prędzej zabrała swój kapelusz i pierzchła z warsztatu.
    Jej dom znajdował się tuż przy stoczni. W zasadzie ciężko było mówić w ogóle o jakiejkolwiek odległości, gdyż oba budynki stanowiły niemal całość. Yess nie miała więc daleko do swojego skromnego pokoiku na poddaszu, gdzie szybko przebrała się i związała przesiąknięte potem włosy.
    Wiedziała, że ojciec wcale by się jej nie sprzeciwiał, więc, nie mówiąc nic nikomu, wyruszyła do Port Royal.

    Zanim Yess uprosiła żyjącego po sąsiedzku straganiarza o podwózkę i dotarła do miasta, zapadał już zmrok. Nie przeszkadzało jej to jednak. Była jeszcze na tyle młodzieńczo naiwna, żeby myśleć, iż pistolet skałkowy w kieszeni płaszcza i nóż w cholewie buta obronią ją przed wszelakimi szumowinami.
    Nie traciła czasu na szukanie Anamarii w jej domu. Wiedziała, że prędzej znajdzie ją w porcie, w pobliżu jej małej łódeczki. Mogła też jednak mieć pecha i dowiedzieć się w kapitanacie, że panna Quesada wypłynęła w morze. Albo co gorsza, zobaczyć ją z tym przeklętym Hiszpanem. Już nie wiedziała, co byłoby gorsze.
    Przystań znajdowała się ledwie dwie ulice dalej. Yess podziękowała więc zaprzyjaźnionemu straganiarzowi i ruszyła pieszo.
    Tawerny powoli się zapełniały, marynarze schodzili na ląd, a sprzedajne dziewki wychylały się z okien zamtuzów. W Port Royal znów zapowiadała się pełna zabawy noc

    [ Mam nadzieję, że taki wątek Ci odpowiada i że nie popełniłam za dużo błędów rzeczowych, jeśli chodzi o Twoją postać ; )]

    Yessenia

    OdpowiedzUsuń
  17. -Twierdzisz więc, że chcesz należeć ciałem i duszą do kapitana ? Że chcesz mu się oddawać każdej nocy ?
    Uniósł brew i napił się. Nie odjął butelki od ust póki nie była pusta. Odetchnął, czując jak rum rozgrzewa mu flaki. Poprawił kapelusz.
    -Kochanie, może i nie różnisz się od innych, ale cię lubię. - wzruszył ramionami. - Reszta załogi tego statku to być może niedorozwinięte łajzy. Wyobraź sobie, że mam ochotę ich wszystkich wyrżnąć, i patrzeć na ich truchła, ale nie mogę. Nie jestem w końcu kapitanem, prawda myszko ? Zawsze słuchaj poleceń kapitana, Anamarii. Zawsze.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  18. Szkielet roześmiał się i objął dziewczynę ramieniem.
    -Jesteś wyjątkowa. - szepnął jakby zdradzał właśnie swój największy, wstydliwy sekret. - Gdybym tylko mógł, wziąłbym cię tu i teraz, a potem związałbym się z tobą, Anamarii.
    Lubił snuć plany, ale zazwyczaj nigdy to co powiedział o przyszłości nie sprawdzało się.
    -Poza tym nie chodzi tylko o twoje ciało i urodę. Chodzi o to co masz tutaj. - przystawił dwa palce dłoni do skroni dziewczyny, na wzór pistoletu. - A to, co masz tutaj, jest bardzo wyjątkowe.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  19. -Masz rację, dziecinko. Ale cóż mogę rzec ? Przecież mówię samą prawdę.
    Naciągnął kapelusz na twarz, kątem oka patrząc na twarz dziewczyny. Już dawno tak długo nie rozmawiał z kobietą - zazwyczaj po trzech zdaniach, był już w niej. Uśmiechnął się pod nosem, trochę rozbawiony tym faktem.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  20. -Może chcesz potowarzyszyć mnie ? - zapytał.
    Powoli wstał, nie spuszczając wzroku z sylwetki Anamarii. Wyciągnął dłoń do jej twarzy i pogładził policzek.
    -Chętnie zrobię ci miejsce u siebie, kochanie. - dodał, i nim dziewczyna odpowiedziała, schylił się, a jego twarz wylądowała tuż przed jej twarzą.
    Ich oddechy śmierdzące rumem zderzyły się.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  21. -Nie chcę się z tobą przespać. Nigdy bym tego nie zrobił. Chyba, że sama byś tego chciała. - przekrzywił głowę w bok. - A gwałt nie wchodzi w grę.
    Poklepał dziewczynę po głowie i ruszył do swojego lokum, przeciągając się. Ściągnął kapelusz, którym lekko potrząsnął.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  22. -Już mówiłem, że wziąłbym cię tu i teraz. Ale nie zgwałcę cię przecież, Anamarii. Tak tylko robię z prostymi dziewkami.
    Zatrzymał się raptownie i spojrzał przez ramię na dziewczynę.
    -Chyba nie chcesz żebym przycisnął cię do pokładu i wziął jak tanią kurtyzanę ? - uniósł brew. Szkielet miał wiele kobiet, naprawdę wiele, ale uważał, że kobieta na statku rządzi się innymi prawami. - Chyba nie, mam rację, ptaszyno ?

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  23. [Nooo :3 Fajnie nam to wyszło, szkoda tylko, że tak krótko :C]

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  24. [No fakt, tym bardziej, że spodobał mi się duet Anamarii i Szkieleta :D Tylko nie wiem, jakby tu ich dalej powiązać. Może jakaś wspólna walka przeciwko Hiszpanom ?]

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  25. [W porządku. Mi pasuje :3 To co, zaczniesz ?]

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  26. Załoga Latającego Smoka od rana szorowała pokład w pocie czoła, gdy zastępca kapitana bawił się lornetką, którą zwinął ostatnim razem kiedy byli w porcie. Słońce dzisiaj mocno grzało, spalając pracowite karku szczurów okrętowych.
    Szkielet zasłonił twarz kapeluszem i spojrzał na wychodzącą spod pokładu Anamarii. Przechylił lekko głowę w bok, po czym oblizał językiem koniuszek palca i wyciągnął dłoń w górę, by sprawdzić kierunek wiatru.
    Uśmiechnął się pod nosem, i podszedł do burty. Oparł się rękoma i zaczął gwizdać pod nosem. Od pewnego czasu zaczął się nudzić, i to cholernie. Wczorajsze zwycięstwo szybko umknęło pamięci Szkieleta. Przymknął na chwilę powieki, rozkoszując się zapachem morskiego wiatru.
    Gdy usłyszał wrzawę wśród załogi, otworzył oczy.
    -Wracać do roboty, łajzy.
    Przesunął wzrokiem po pokładzie. Wszystkie sylwetki zamarły w miejscu, wszystkie spojrzenia z przerażeniem wpatrywały się w hiszpański statek wojenny, który niedługo po tym zahaczył o burtę Latającego Smoka.
    Szkielet uniósł brew i sięgnął po szablę. Gdy zobaczył przed sobą generała Alexandra Garcia uśmiechnął się jak morski potwór. Z generałem znał się już od dawna. Byli „dobrymi przyjaciółmi” przynajmniej w mniemaniu Szkieleta.
    -Mam obowiązek uroczyście przedstawić wam, zarzuty na was ciążące. – generał czytał z pergaminu z pieczęcią królewską. – Załogę Latającego smoka oskarża się o : kradzieże, niesubordynację wobec Boga i królestwa, złamanie pięciu podstawowych praw, mówiących o uczciwości. Zgodnie z artykułem sześćdziesiątym czwartym, mam rozkaz was wszystkich zabić.
    -To samo mówiłeś pięć lat temu, kiedy pieprzyłem twoją żonę. – Szkielet machnął szablą w powietrzu i spojrzał na Anamarii, która stanęła obok.
    Generał Garcia zacisnął zęby i zarządził atak.

    Szkielet

    OdpowiedzUsuń
  27. Szkielet z uśmiechem zabił już kilku Hiszpan. Ostrze zatopiło się w ich miękkich szyjach; najpierw wpadli w niekontrolowany atak przypominający padaczkę, po czym jak kłody leżeli martwi na ziemi.
    Krew spływała po pokładzie, uciekając gdzieś pomiędzy deski.
    Zastępca kapitana spojrzał na szablę, która w promieniach słońca mieniła się czerwienią i srebrem. Gdy zobaczył, że Anamarii ma kłopoty, przedarł się przez walczącą załogę, i przyłożył do gardzieli mężczyzny ostrze. Uśmiechnął się jak wąż i gestem głowy kazał dziewczynie szybko się podnieść.
    -Błagaj mnie o życie. – wycedził przez zęby, mówiąc do ucha Hiszpana cichym, ochrypłym głosem.
    -Nigdy ! Jesteś tylko zwykłym… - spojrzał na twarz pirata i otworzył szeroko oczy. – To niemożliwe.
    -A jednak. – wzruszył lekko ramionami. – Wierz mi, hiszpańska łajzo, że wyszedłbym nawet z Piekieł bym mógł dobić ostatnich imbecyli twojego pokroju.
    Szkielet złapał mężczyznę mocno za włosy, po czym odciął mu głowę. Truchło zderzyło się z pokładem i jeszcze przez chwilę drgało, jakby miało jeszcze cień nadziei, że żyje.
    Uniósł głowę Hiszpana w górę i podniósł szablę by pokazać załodze co powinni robić z wrogami. Zmrużył oczy, czując na twarzy ciepłą krew. Smugi czerwieni pokrywały prawy policzek, czoło i brodę mężczyzny.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  28. -Antonello Zaragoza ? Być może.
    Tak, przypominał sobie takowego Hiszpana, ale to był obraz rozmazany i nieczysty.
    Walczyli jeszcze przez pół godziny, po czym reszta niedobitków wyskoczyła przez burtę do wody, chcąc uratować swoje życie. Głupcy. Jak nie piraci, wykończy ich woda lub grasujące w pobliżu rekiny.
    Przeszli na statek Hiszpanów by rozejrzeć się za czymś cennym. Jedni szukali złota, inni jedzenia, a Szkielet węszył za rumem lub innym alkoholem. Zszedł pod pokład w nadziei, że umoczy gębę w jakimś mocnym trunku.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  29. Szkielet z uśmiechem siedział w swoim małym przytulnym lokum pod pokładem Latającego Smoka. Kajuta była stosunkowo mała, a w powietrzu unosił się przyjemny zapach tytoniu i pergaminu.
    Na środku stał stoliczek, a na nim porozrzucane były mapy – mapy kreślone przez rękę Szkieleta. Znał on bowiem wiele map, ba ! nawet kilkaset map, za które niejeden pirat oddałby oko.
    Z statku Hiszpanów wziął tylko kilka butelek rumu, i złoty wisior z kamieniem szlachetnym. Był pewien, że dostanie za biżuterię dużą kwotę, a za nią kupi wreszcie nową szablę, bo ta – choć miał do niej sentyment – już była poszczerbiona.
    Gdy w progu stanęła Anamarii, uniósł brew. Spojrzał na dziewczynę przelotnie i wrócił do kreślenia mapy. Prezentował się zupełnie inaczej niż zwykle ; niegdyś biała koszula, wciśnięta była obcisłe, czarne spodnie. Płaszcz leżał na podłodze obok kuferka i szabli. Na głowie Szkieleta widniała brudna chusta, która podtrzymywała włosy.
    -Czegoż szukasz, maleńka ? – zapytał.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  30. Szkielet ściągnął brwi. Podszedł do Anamarii i pociągnął ją za sobą. Zrzucił nagle mapy ze stolika, a dziewczynę przycisnął do powierzchni meblu. Nie lubił gdy mu się przeszkadzało, ale jeśli była to kobieta wolał być miły. Niestety niewyparzony języczek ogniomistrza wyprowadził go z równowagi.
    -Wolę ładne dziewki. – mruknął do jej ucha. – Powiedz kochanie, czy gdyby nie fakt, że znalazłaś się tutaj, na Latającym Smoku, sprzedawałabyś się jak tania, brudna szmata ?
    Przesunął koniuszkami palców po szyi dziewczyny, i uniemożliwił jej jakąkolwiek ucieczkę z jego objęć.

    [Taaak, zła strona Szkieleta <3]

    Szkielet

    OdpowiedzUsuń
  31. -Więc nie narzekaj, i bierz się do roboty. Jeszcze ci daleko do ojca, kruszynko.
    Może mógłby ją trochę postraszyć ? Lubił takie igraszki, tym bardziej, że już dawno nie miał z tego takiej przyjemności. Schwycił mocno podbródek Anamarii.
    -Pamiętaj, że prawdziwy pirat się na żali. – przegryzł płatek jej ucha. – No i, musisz w końcu zabić niejakiego Antonello Zaragozę, prawda słoneczko ?
    Jeszcze chwilę ją trzymał, jeszcze chwilę bawił się jej uchem aż w końcu na wargach Szkieleta pojawił się tan sam wężowaty uśmiech.
    -Mówiłem przecież, że cię nie ruszę. – odsunął się i podszedł do kuferka, wyciągając cygaro. Przymknął na chwilę powieki, napawając się zapachem tytoniu.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  32. Szkielet uśmiechnął się pod nosem. Gdyby chciał już dawno wziąłby tą dziewczynę, nawet tu i teraz. Ale ona była częścią załogi, i to szanował. Nie chciał wzbudzać gniewu kapitana, który prawdopodobnie dowiedziałby się o tym incydencie od samej Anamarii.
    Zapalił cygaro, i usiadł na brzegu twardego łóżka. Brakowało mu kobiety już od dawna, a jedyne na co mógł popatrzeć, to na tatuaże załogi z wizerunkiem gołych dziewek. Wypuścił spod wargi dymne kółeczka, i oblizał popękane usta językiem. Przymknął powieki.
    W kajucie zrobiło się cicho. Szkielet słyszał swój ciężki oddech, a to wywołało, że poczuł w żołądku dziwny spokój.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  33. [No nie wiem, szkoda by było jakby to się tak skończyło, co nie ? :D Ale kurczę nie mam pomysłu, a ty coś masz ?]
    Szkielet

    OdpowiedzUsuń
  34. Latający Smok po kilku godzinach dobił do brzegu. Trzeba było uzupełnić zapasy – przede wszystkim jedzenia.
    Szkielet wyszedł ze swojej kajuty i poprawił pas przy spodniach. Rozejrzał się i spokojnie spojrzał w stronę Port Royal. Ile lat temu był na lądzie ? Pięć ? Osiem lat ? Zmrużył oczy. Tak, już dawno nie czuł pod nogami czegoś więcej niż desek statku.
    Gdy szli małym mostkiem, szurnął porządnie butem by po chwili uśmiechnąć się pod nosem i iść dalej. W kieszeni płaszcza ukrył złoty wisior, który teraz miał okazję sprzedać. Potem, jeśli będzie jeszcze czas, wreszcie dotknie jakiegoś kobiecego, młodego ciałka.

    [ah, lanie wody <3 ]

    Szkielet

    OdpowiedzUsuń
  35. [Nie no, oni muszą się polubić no >.<]

    Szkielet

    OdpowiedzUsuń
  36. Szkielet sprzedał wisior za niezłą sumkę pieniędzy. Od razu kupił nową, lepszą szablę i buty, które miał na nogach już cztery wiosny. Były więc one nie tylko zdarte ale i popękane.
    Poprawił ostrze przy boku i wszedł do karczmy. Musiał przyznać, że nigdy nie lubił chodzić po targowiskach. Wolał przesiadywać w barach w towarzystwie młodych, urodziwych dziewcząt.
    Rozejrzał się i ściągnął z głowy kapelusz. Wziął dla siebie rum, a gdy dostrzegł przy jednym ze stołów Anamarii, uśmiechnął się. Zaczął naprawdę lubić denerwowanie ogniomistrza, tym bardziej, że dziewczyna denerwowała się inaczej niż większość kobiet.
    Przysiadł się i utkwił wzrok w jej twarzyczce.

    Szkielet

    OdpowiedzUsuń
  37. -Cóż, sam nie wiem. Może się zakochałem ? – napił się alkoholu. Tego było mu trzeba po chodzeniu po targowiskach i przeciskaniu się pomiędzy ludźmi by kupić buty i szablę.
    Nawet nie zerknął na żadną inną dziewczynę w karczmie. Swoją uwagę skupił na Anamarii, a gdy do stolika podeszła urodziwa panienka – tutejsza kelnerka, ciesząca się dużym powodzeniem – nawet nie zaszczycił jej spojrzeniem.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  38. -Dlaczego mnie oceniasz, kochanie ? – spytał. – Dla ciebie mógłbym zrezygnować ze wszystkich kobiet świata, wierz mi.
    Może mówił to tylko tak sobie, a może naprawdę widział w dziewczynie kogoś wyjątkowego. Ale kto wie co siedzi w głowie Szkieleta ? Tylko on sam.
    Zmrużył oczy.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  39. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. -Żebyś się uśmiechnęła ? – uniósł brew. Nie był zbyt dobry w rozśmieszaniu kobiet, a Anamarii przecież nie była zwykłą kobietą. Była inna, w dobrym tego słowa znaczeniu.
      Schwycił butelkę rumu i ściągnął kapelusz by wylać na swoją głowę resztę alkoholu. Co mogłoby ucieszyć ogniomistrza bardziej od widoku mokrego, śmierdzącego pirata, jakim był Szkielet ?
      Podniósł się, gdy wszystkie spojrzenia skierowały się w stronę stolika przy którym siedzieli. Dziwnie się na to patrzyło; Szkielet wylał na siebie rum, i wyglądał jakby właśnie wpadł do wody. A siedząca naprzeciw kobieta patrzyła na wszystko ze zdziwieniem.
      Szkielet opuścił karczmę, i ruszył w stronę statku. Musiał się przebrać.

      [Nie znalazłam innego sposobu xD]

      Szkielet.

      Usuń

  40. Ubierał właśnie czystą koszulę gdy w progu stanęła Anamarii. Spojrzał na dziewczynę i uniósł brew.
    -Nie jesteś byle jaką kobietą.
    Podszedł do żelaznej misy i zanurzył w wodzie swoje włosy. Śmierdziały rumem; Szkieletowi nie przeszkadzał za bardzo ten zapach, ale mimo wszystko, wolał czuć rum na języku, a nie na włosach.
    Gdy uznał, że zapach się ulotnił, ścisnął dredy by wycisnąć z nich wodę, po czym sięgnął po ręcznik.

    [ufff, to dobrze :D]
    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  41. Szkielet wzruszył ramionami i rzucił mokry ręcznik na łóżko. Podszedł do stolika i złapał w palce cygaro.
    -Nie wiem. Jesteś inna. – usadowił fajkę między wargami i podpalił końcówkę. Zaciągnął się dymem.
    Mówił prawdę, a mówił ją rzadko. W tym przypadku jednak uznał, że szczere słowa będą najlepsze bo przecież i tak już gorzej być nie mogło. Zrobił z siebie durnia, a choć powinno mu to nie przeszkadzać, to nie przeszkadzało.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  42. Uśmiechnął się jak zwykle i kiwnął głową. Oparł się o stolik i wypuścił dym z ust. Oblizał popękane wargi językiem, po czym spojrzał na Anamarii.
    -W moich oczach jesteś piratem. – stwierdził. – Dziwką nigdy nie będziesz, masz swoją dumę, kruszynko.
    Podniósł się po chwili i przeszedł się po kajucie w poszukiwaniu chusty, którą związałby włosy.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  43. -Wszystko zależy od kobiety. – wymamrotał, ściskając między wargami cygaro. Szukał w kuferku chusty. – Jeśli seks czyni ją dziwką, to jej problem. Seks jest dla ludzi. Seks to przyjemność, ale jest różnica między seksem, a sprzedawaniem się, moja droga.

    [W porządku :3]

    OdpowiedzUsuń
  44. -Nie. Gdybyś mi się oddała, zrobiłabyś to z własnej woli, nie oczekując nic w zamian. Tym charakteryzuje się dziwka, chce pieniędzy za swoje ciało, chce czegoś czym zagłuszyłaby własny honor i dumę.
    Znalazł czystą chustę i związał nią włosy. Zaciągnął się dymem i powoli odwrócił się w stronę Anamarii.

    Szkielet

    OdpowiedzUsuń
  45. -Już mnie opuszczasz ? – uśmiechnął się pod nosem. Usiadł ciężko na brzegu łóżka i schwycił gitarę. – Dobranoc, Anamarii. – dodał, odprowadzając dziewczynę wzrokiem.
    Zgasił cygaro i zaczął grać, nucąc pod nosem. Szkielet bardziej od rumu czy kobiet lubił swoją muzykę. Przymknął powieki, a jego palce zręcznie pieściły struny instrumentu.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  46. -Oczywiście, że będę tęsknił. – mruknął pod nosem, nie przestając grać. Nie otworzył też oczu. Wyglądało na to, że muzyka działała była cichą kochanką pirata.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  47. [O tym samym pomyślałam xD]

    Szkielet siedział i grał przez następną godzinę. Muzyka przypominała mu kim był, a był przecież piratem o ciężkim sercu. Odłożył gitarę na bok, i podniósł się.
    Zdecydował, że pójdzie do portu by się upić. Przedtem nie miał okazji; chciał zdobyć sympatię Anamarii – choć sam nie wiedział dlaczego. Włożył płaszcz i buty, po czym na głowę założył kapelusz.
    Idąc uliczką, został dwa razy zatrzymany przez tutejsze kurtyzany, ale on – co było szokiem – z obojętnością przeszedł obok pań, nie zwracając uwagi na ich walory.
    Zatrzymał się raptownie. Do głowy Szkieleta wpadł głupi pomysł – może nie tak głupi.
    Zajęło mi kilka minut określenie lokum, które wybrała dla siebie Anamarii. Wszedł do gospody i ruszył schodami na górę. W ręku trzymał butelkę rumu, bo przecież nie wejdzie do komnaty tak z pustymi rękoma. Nie zapukał do drzwi, a szarpnął za klamkę, wchodząc do środka.
    Ogniomistrz była w samej koszuli. Jej długie włosy spadały beztrosko na ramiona i plecy. Wyglądała jak anioł, jak syrena, która zgubiła się gdzieś na lądzie. Szkielet uśmiechnął się lekko, nie okazując swojego zachwytu.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  48. -Tęskniłem. – zamknął za sobą drzwi i podszedł do komody przy ścianie. Postawił na powierzchni rum i ściągnął kapelusz. Nie patrzył na Anamarii; była pewnie skrępowana tym, że zobaczył ją w takiej odsłonie.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  49. -To było proste. Wiedziałem, że wybierzesz gospodę oddaloną od tego całego zgiełku. – sięgnął po rum i napił się. Alkohol rozgrzał mu falki. Uśmiechnął się wężowato i spojrzał na dziewczynę. – Ślicznie wyglądasz.
    Przekrzywił głowę w bok i zbliżył się, podając jej butelkę rumu.

    [Jak się Szkielet na nią nie rzuci, to to cud będzie xD]
    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  50. -Nie. Nie będę ci przeszkadzał. – odparł siadając na brzegu łóżka. Zgarbił się i zabrał rum by także się napić. Kiwnął głową; alkohol jak zwykle smakował świetnie.
    Spojrzał na dziewczynę i wyciągnął dłoń do jej twarzy, gdy kosmyk jej włosów spadł na czoło. Odgarnął go.

    Szkielet

    OdpowiedzUsuń
  51. -Cóż, starzeję się. – wzruszył ramionami i napił się jeszcze. Przetarł usta wierzchem dłoni i puścił do dziewczyny oczko. Miał wielką ochotę tak po prostu przygwoździć Anamarii do łóżka, i pocałować ją ale bardzo dobrze się kontrolował. Nie po to zrobił z siebie durnia w gospodzie by teraz niszczyć nikłą przyjaźń między nim a dziewczyną. Oddał jej butelkę z rumem.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  52. Szkielet zaśmiał się cicho i pokręcił lekko głową. Przyjął butelkę i ponownie się napił. Tak, uwielbiał rum. Spojrzał na Anamarii. Schwycił w palce kosmyk jej włosów.
    -Naprawdę ślicznie wyglądasz. – mruknął.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  53. Uniósł brew.
    -Nie, bo drzwi nie są zamknięte. Nie chciałbym żeby ktokolwiek zobaczył cię nago, kruszynko. - oznajmił. Zerknął w stronę drzwi i przesunął koniuszkiem palca po policzku dziewczyny.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  54. -Ojcowska ? Nie. - podniósł się z miejsca i przekręcił kluczem w zamku drzwi. Po chwili wrócił na swoje miejsce i napił się jeszcze rumu. Spojrzał w stronę okna, po czym swoją uwagę skupił na dziewczynie. Jej obecność sprawiała, że nie mógł się skupić.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  55. -Jak widać wszystko możliwe. - zaśmiał się gardłowo.
    Dziewczyna miała rację,w świecie piratów nie istnieje tak zwana troska - zawsze góruje egoizm. Ale niektórym udaje wykrzesać z siebie choć minimum dobroci.
    Przesunął palcami po swojej brodzie.

    [Hah, w porzadku :) No, świetny pomysł ! Może być ciekawie :3]
    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  56. -Rodzice ? – pokiwał powoli głową, wracając pamięcią do czasów gdy jako dzieciak plątał się pod nogami ojca. –Kochanie, naprawdę interesuje cię moje prawdziwe imię ? – zapytał patrząc na Anamarii.
    Kiedyś ojciec nadał mu imię Szkielet – ale nie, to nie było prawdziwe imię. Matka Szkieleta nazwała syna inaczej, ale wszyscy bali się zwracać do chłopca imieniem, które nadała mu wiedźma BaAshk.

    [No może kiedy już zasną, no nie wiem Szkielet na podłodze albo pod ścianą xD to obudzi ich wpadnięcie Hiszpanów do komnaty, a tam będzie Antonello Zaragoza ? wiesz będzie tak, że będa chcieli powiesić Szkieleta i Anę na szubienicy xd]
    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  57. Od kilkudziesięciu lat nikt nigdy nie pytał go o prawdziwe imię. Zawsze mówiono o nim, że jest Diabłem, i nawet z trwogą wypowiadali dwusylabowy pseudonim, Szkielet. Uśmiechnął się jak hybryda morska, i spuścił głowę.
    W pokoju powietrze stało się cięższe. Wiatr z siłą uderzył w okno, i sprawił, że cisza przybrała złowrogi charakter.
    -Nazywam się Gardiel.
    Gardiel – imię wybrane przez wiedźmę BaAshk, która słynęła z paktowania z Diabłem. Podejrzewano nawet, że jej syn jest nasieniem Szatana. Gardiel - demon, który sprowokował Ewą do zjedzenia jabłka.
    Na zewnątrz zaczęło padać, a raczej rozpętała się burza. Pioruny przecinały niebo, krople deszczu z impetem uderzały w ziemię, jakby chciały ją zniszczyć.

    [Oooo, jeszcze lepiej :D Ale myślę, że Szkielet nie zniechęci się do Any :)]
    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  58. -Ale zachowaj to dla siebie. Nie chciałbym żeby ktokolwiek inny wiedział o moim prawdziwym imieniu, kruszynko. – zmrużył oczy. – To imię wywołuje wszystko co złe na tym świecie, dlatego ojciec, nazwał mnie Szkielet.
    Gardiel…
    Przymknął powoli powieki. Podniósł się z miejsca i usiadł pod ścianą. Naciągnął na twarz kapelusz, wyciągając nogi.

    [Nie no, już widzę minę Szkieleta, a raczej Gardiela xD]
    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń

  59. -Tylko mówię. Nie denerwuj się, kruszynko. – uśmiechnął się pod nosem. Założył ręce na piersi i odchylił nieco głowę w tył. – Poza tym o rozmiarach mojego penisa także możemy porozmawiać.
    Podniósł jedną z powieki i spojrzał na dziewczynę.
    -Żartuję. – dodał po chwili.

    [No niby tak, ale Szkielet nie chce zrobić czego ś głupiego  I zaraz wracam, idem na obiad]
    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  60. [Ah, nie ma to jak myć naczyń po 10 osobach xD]

    Uśmiechnął się pod nosem, i westchnął cicho. Być może powinien wstać, i przekonać dziewczynę, że naprawdę ma czym się pochwalić, ale wypity rum sprawił, że się nazbyt rozleniwił.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  61. Szkielet poprawił na sobie płaszcz, a kapelusz zakrył jego twarz. Po chwili już spał – jak na pirata zasypiał szybko, ale jego sen był lekki, więc zawsze gdy groziło mu niebezpieczeństwo, budził się. Wiele razy właśnie dzięki temu uratował sobie życie.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  62. A Szkielet śnił. Śnił o swoim dzieciństwie, o ojcu i dziadku, którzy pływali po wodach, siejąc strach i grozę. Uśmiechnął się przez sen, i wziął głęboki oddech.
    Gdy Anamaria wstała z łóżka, i zrobiła kilka kroków – podniósł powieki do góry. Poprawił nagle kapelusz na głowie i uniósł wzrok na twarz dziewczyny.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  63. Kiwnął jedynie głową i podniósł się z miejsca. Po takiej nocy powinien go boleć krzyż, ale nie, Szkielet na nic nie narzekał. Podszedł do okna, i otworzył je na oścież.
    Świeże powietrze wpadło do pokoju. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i podrapał po brodzie.
    -Wracamy na statek. – mruknął. Ląd zaczął już go powoli denerwować; nie lubił za długo na nim przebywać, w końcu był piratem. Piratem, który urodził się na wodach i na wodach zdechnie – no chyba, że wcześniej dorwą go hiszpańskie psy, ewentualnie Anglicy. Ale zdecydowanie taka wizja była grubo w świecie fantasy.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  64. Już po chwili nadeszła pora na przegrupowanie. Trzy drogi, trzy opcje, trzy grupy. Sherlock trafił wśród tych, co mieli podążać środkowym odgałęzieniem drogi. Dalej więc mógł obserwować postępowanie przywódczyni. Kobieta raźno, bez kszty lęku ruszyła ku tajemniczej jaskini. On tylko uśmiechnął się pod nosem i ruszył na końcu grupy. Było wiele scenariuszy na to, co się stanie, gdy wejdą w głąb pieczary. Ale chyba nikt nie wziął pod uwagę tego, co miało się zdarzyć.
    Na progu zrobiono pochodnie. Dokładnie trzy. Jedną niosła Anamaria, drugą jakiś półgłówek zmierzający w środku grupy, a trzecia Sherlock, który zamykał pochód. Tak przygotowani zanurzyli się w ciemności. Na początku nie było słychać zbyt wiele. Tylko pisk nietoperzy, które wylatywały z jaskini w przestrachu przed ogniem. Kapanie wody gromadzącej się w kałużach na ziemi i oddechy członków wyprawy. Grupa nie była zbyt liczna, ale to nie miało znaczenia.
    Nagle zgasła środkowa pochodnia. Pochód się zatrzymał. Zrobiło się chwilowe zamieszanie, ale w końcu wyrzucono zgasłą pochodnie, która do niczego się już nie nadawała i wszyscy ruszyli dalej. Nikt nie spodziewał się tego, co się stanie po drodze.

    Sherlock

    OdpowiedzUsuń
  65. -Więc pójdę z tobą. – stwierdził. – Poznam przyszłych teściów. – podszedł do dziewczyny i położył brodę na jej ramieniu. Zerknął w dół na jej biust i pokręcił głową.
    -Dlaczego chowasz to, co powinnaś z dumą prezentować ? – zapytał mrużąc oczy. – Marnujesz się, kruszynko. – dodał i delikatnie musnął wargami kącik ust Anamarii. Był w końcu tym samym Szkieletem, który lubi piękne kobiety – a nie mógł się już powstrzymywać by trzymać łapy przy sobie.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  66. Uśmiechnął się pod nosem i przesunął po szyi dziewczyny nosem.
    -Cóż, nie lubię się dzielić twoimi dobrami z innymi, złoto. – oznajmił. Nagle objął ją w pasie; Anamarii miała idealne wcięcie w talii. Podniósł brwi do góry.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  67. -Przez pięć lat próbowałem uratować mój statek, jednak na próżno. A przez kolejne trzy piłem by upić się jak świnia. – stwierdził.
    Tak, Szkielet bardzo pragnął powrócić na wody, będąc kapitanem swojego statku – Death niestety przepadł bez śladu.
    -Poza tym, kochanie, byłaś tak zajęta swoją pracą, że nawet nie zwracałaś uwagi na to, co dzieje się dookoła. Tak bardzo chciałaś być jak tatuś. – dodał i schylił się, patrząc w jej oczy. Przesunął kciukiem po dolnej wardze dziewczyny. Przekrzywił głowę w bok. – No ale, przeszłość zostawmy za sobą i pijmy rum.
    Uśmiechnął się na krótki moment, i musnął wargami słodkie usta Anamarii. Tak, zdecydowanie miał w planach pocałowanie dziewczyny, i to pragnienie nie narodziło się dzisiaj.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  68. -Dasz sobie radę, kruszynko. – stwierdził i sięgnął po jej koszulę. Ubrał dziewczynę, puszczając oczko.
    Po chwili ruszył do drzwi. – Poczekam na zewnątrz. Musze się napić.
    Opuścił pokój i gwiżdżąc pod nosem, wyszedł z gospody.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  69. Szkielet po wypiciu jednej butelki rumu, przysiadł na chwilę przy straganie, gdzie staruszek opowiadał o źródle wiecznej młodości. Z lekkim uśmieszkiem słuchał słów mężczyzny – być może źródło istniało naprawdę, ale wyprawa kosztowałaby wiele.
    Naciągnął kapelusz na twarz, a gdy poczuł na ramionach dłonie, podniósł wzrok na twarz ładnej kurtyzany. Wstał.
    -Wybacz, moja droga. Ale nie mogę zaszczycić cię kilkoma groszami. – oznajmił. Znał tą kobietę nazywała się Mary Nogger, i przed latu sypiał z nią regularnie.
    -Co się z tobą dzieje, Szkielet ? – zapytała cmokając pełnymi, popękanymi ustami. – Stałeś się eunuchem ?
    -Po prostu już mi zbrzydłaś, Mary. – odparł i przedarł się przez ludzi by pójść pod gospodę. Gdy zauważył ogniomistrza, zatrzymał się jeszcze na chwilę by kupić alkohol.
    Podszedł do dziewczyny.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  70. [Też tak uważam :3 No ale Anamarii może być pierwszą kobietą dla której Szkielet naprawdę się zmieni.]

    -Proszę cię, i miałbym sobie odmówić spotkania z twoimi rodzicami ?
    Był ciekaw jak zareaguje państwo Quesada, kiedy w drzwiach ich domu stanie TEN Szkielet, o którym gra się szanty. Zastanawiał się jak przywita się z nim były artylerzysta.
    Uśmiechnął się jak hybryda, trochę może zbyt strasznie jak na wizytę u ‘przyszłych teściów’ ale Szkielet taki był; chyba nigdy nie uśmiechnie się normalnie.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  71. [Wiesz, Szkielet przede wszystkim to legendarny pirat, ale mógłby w końcu mieć jakąś kobitę obok siebie, a jak na razie żadnej nie poznał. W sumie chyba mu nie zaszkodzi, jak tak trochę będzie latał za Anamarii, no najwyżej będzie będzie zabijał więcej ludzi niż zwykle, ale co tam xD]

    -Spokojnie, słonko, jakoś sobie poradzę. – zaśmiał się i poprawił na głowie kapelusz. Spojrzał przed siebie. A słysząc swoje imię, zmarszczył lekko brwi – nie lubił go.
    Hmm, wytrzymać bez kobiecego ciała ? Szkielet dałby radę, gorzej gdyby ktoś zabrał mu rum.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  72. -Witam. – Szkielet ściągnął kapelusz i ukłonił się. Zawsze miał ogromny szacunek dla dawnych przyjaciół, z którymi dzielił się oceanem. Spojrzał na twarz mężczyzny, po czym ponownie przyodział głowę kapeluszem.
    Wiedział, że tak będzie. Matka dziewczyny patrzyła na niego jak na diabła – co z drugiej strony nieco bawiło Szkieleta. Być może kobieta nawet myślała, że ktoś taki jak on nie istnieje. Tak, niektóre plotki mówiły, że zginął.

    [Co ty, myślę, że jak Szkielet już zbliży się tak do Anamarii, to już będzie przy niej. No kurde, skoro tak się stara to po co mu inna ? :D]

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  73. Szkielet zamknął za sobą drzwi. Mógłby przysiąc, ze gdyby nie wytłumaczenia Anamarii, matka dziewczyny zaczęłaby wypytywać o ich relacje. A gdyby się o to zapytała, bez wahania skłamałby, że sypiają ze sobą do roku – tak żeby podroczyć się z Anamarii.
    Powoli wszedł za kobietami, rozglądając się po mieszkaniu. Rzadko bywał w czyimś domostwie; zazwyczaj przesiadywał w barach i gospodach, a swoim domem nazywał statek.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  74. -Może kiedyś zobaczą ? – uniósł brew i spojrzał za kobieta, która popędziła do kuchni. Oparł się o próg drzwi i spojrzał na Anamarii. Czuł się trochę niezręcznie, a to tylko dlatego, że nigdy nie był u kogoś w gościach, nie licząc więzienia i wyśmiewania anglików.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  75. -Skończyło się to tak, że teraz zadajesz się ze mną. – stwierdził. – Czyli moim zdaniem, skończyło się to bardzo dobrze. Bynajmniej dla mnie, cukiereczku.
    Opadł obok dziewczyny i rozejrzał się po pomieszczeniu. Dziwnie było tutaj siedzieć, i czekać na rodziców Anamarii. Zmarszczył lekko brwi; gdyby nie to, że ogniomistrz naprawdę zaczęła być w jego oczach kimś więcej, wolałaby teraz pić rum w jakiejś karczmie.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  76. Szkielet dokładnie obserwował dawnego brata pirata, z którym poznał się kilkanaście lat temu. Może w owym czasie nie rozmawiali ze sobą jakoś szczególnie, ale zawsze Szkielet i Hector okazywali sobie szacunek.
    Uśmiechnął się pod nosem, patrząc jak do pokoju wchodzi matka dziewczyny z jedzeniem.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  77. -Moim zdaniem powinnaś to przymierzyć, moja droga. – wtrącił się Szkielet. Nie mógłby sobie odpuścić ujrzenia Anamarii w czymś innym niż stroju, w którym zawsze kręciła się po pokładzie statku. – Przecież twoja matka tak się stara by wybrać suknię dla ciebie. Powinnaś być wdzięczna.
    Zerknął kątem oka na matkę dziewczyny, która z aprobatą kiwała głową

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  78. Szkielet zmierzył dziewczynę wzrokiem. Była piękna; i choć może lepszy miałby widok, gdyby Anamarii była bez ubrań, to w kreacji wyglądała zjawiskowo.
    Naciągnął kapelusz na twarz, uśmiechając się wężowato. Pewnie rzuciłby jakimś sprośnym komplementem gdyby byli sami, jednak przy rodzicach dziewczyny, umiał się powstrzymać.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  79. Z rozbawieniem przyglądał się jej twarzy. Wyminął dziewczynę i sięgnął po cygaro. Usadowił fajkę między wargami.
    -Upokorzyła cię ? Czym ? – zapytał, podpalając końcówkę cygara. Zaciągnął się dymem, i ściągnął z głowy kapelusz, odwieszając go na wieszak. – Dziecko, wyglądałaś w tej sukni jak prawdziwa dama, i taka jesteś dla matki i ojca. To, że włożyłaś na siebie coś innego nie znaczy, że to jest złe, słonko.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  80. -Ale nadal jesteś kobietą, moja droga. Matka chce byś o tym nie zapomniała. – stwierdził nim wyszła. Zaciągnął się porządnie dymem, i wypuścił go z ust w postaci kółeczek. Złapał butelkę rumu. Musiał się napić.
    Opadł na łóżko, i pociągnął dwa łyki alkoholu, rozkoszując się smakiem. Wreszcie był na statku, wreszcie czuł się jak w domu. Odetchnął, przymykając powieki. Tyle, że nadal miał przed sobą obraz Anamarii w sukni.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  81. Szkielet cały dzień spędził w swojej kajucie. Rysował mapy, sprawdził kilka wskazówek dotyczących źródła wiecznej młodości i pił. Wlał w sobie pięć butelek rumu i zasnął przed wieczorem na łóżku, chrapiąc głośno.
    Gdy się obudził, z przymrużonymi oczyma rozejrzał się dookoła. Przetarł szorstkie wargi wierzchem dłoni i wyszedł by odetchnąć ukochanym, morskim powietrzem. Rozciągnął się, i zatrzymał raptownie, widząc przy burcie sylwetkę ogniomistrza.
    Podszedł powoli i sam także się oparł. Nie odezwał się, nawet nie spojrzał na twarz Anamarii – po prostu między nimi trwała błoga cisza.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  82. -Plebs ? – uniósł brew. – Co ty wygadujesz, kruszynko ? I nie jesteś od brudnej roboty.
    Nie rozumiał słów dziewczyny, i nie zgadzał się z nimi. Podrapał się po brodzie i spojrzał na fale, uderzające w burtę.

    Szkielt.

    OdpowiedzUsuń
  83. -Wyspałem się aż nadto. – odparł. Tak, przespał prawie cały dzień; no może połowę czasu pił, ale jednak się wyspał. –Ty powinnaś się położyć. Skorzystaj z mojej kajuty, jeśli chcesz. Ja i tak już dzisiaj nie zasnę.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  84. -Szczęście się do ciebie uśmiechnęło, tak to sobie wytłumacz, kochana. – spojrzał na twarzyczkę Anamarii i poprawił na sobie płaszcz. Nie mógł przecież powiedzieć dziewczynie, że warto by było gdyby się wyspała; jutro jest dużo roboty.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  85. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. -Będę tutaj, na pokładzie. – odparł z lekkim, wężowatym uśmiechem. Lubił spać na pokładzie; ocean był piękniejszy, i Szkielet wtedy widział niezwykłe rzeczy – być może jedynie projekcje jego wyobraźni.
      Pogładził policzek Anamarii i ruchem głowy nakazał jej już iść.

      Szkielet.

      Usuń
  86. -Myślę, że ta kobieta poradziła by sobie z każdym niebezpieczeństwem. –szepnął, zaglądając w oczy dziewczyny. – Ale jeśli tak bardzo chcesz, mogę spać pod drzwiami kajuty, bylebyś była bezpieczna, moja droga. – dodał i puścił oczko.
    Jego spojrzenie przeniosło się na usta Anamarii.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  87. -To zależy . – odparł. Wiedział, że się z nim droczyła; przyciągnął dziewczynę do siebie, udając, że się złapał. – Cóż, gdybyś leżała na mnie, lub ja na tobie, powinniśmy bez problemu się zmieścić.
    Przesunął dłonią po plecach Anamarii.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  88. Szkielet musnął ustami ucho dziewczyny, po czym jego dłoń delikatnie przejechała po jej karku.
    -Tak uważasz, Ana ? – pieszczotliwie zdrobnił jej imię.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  89. -Nie mam żadnych sensownych argumentów, prócz jednego dość dobitego. – stwierdził.- Tak cholernie chciałabym poczuć cię na sobie. – szepnął ochrypłym głosem do jej ucha. Być może to było dość śmiałe, ale przed dziewczyną stał Szkielet; TEN Szkielet.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  90. Zdecydowanie musiał nad sobą panować by teraz nie zacząć jej rozbierać, ale spokojnie, przecież nie może być głupi. Poczeka, będzie patrzył i nie dotykał; no nie dotykał tak bardzo jakby chciał.
    Zeszli do kajuty. W powietrzu unosił się przyjemny zapach rumu i tytoniu. W lokum Szkieleta nigdy nie było porządku ale ciągły nieporządek nadawał temu pomieszczeniu uroku.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  91. -Nie grasz czysto, ptaszyno.
    Sięgnął po butelkę rumu i napił się. Zdecydowanie musiał się napić. Gdy już opróżnił połowę alkoholu, ściągnął z siebie płaszcz, i koszulę. Buty rzucił pod stół. Kątem oka zerkał na ogniomistrza, która z uśmieszkiem robiła wszystko by tylko stracił kontrolę nad sobą; a on tej kontroli stracić nie chciał, a że Szkielet był uparty, to zapewne zignoruje obecność kobiety w swojej kajucie w niedługim czasie.
    Przesunął dłonią po swoim torsie. Dało się zauważyć kilkadziesiąt blizn na skórze mężczyzny; niektóre spowodowane były cieciem ostrza, a inne muśnięciem ognia.
    Usadowił się na łóżku i podciągnął rękę pod głowę.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  92. -Ja też jestem piratem, i to tym złym, którego zapewne powinnaś się bać jak ognia. – wplótł palce w jej włosy, i pociągnął lekko do tyłu by spojrzeć na twarz dziewczyny. Złączył ich wargi razem, zupełnie zapominając o tym, że miał się trzymać z daleka; ale to wszystko przez Anamarii, to ona chcąc nie chcąc sprawiała, że szalał.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  93. -Tego ognia powinnaś się bać, moja droga.
    Gdy ją całował czuł to dziwne mrowienie, które przechodziło po całym jego ciele. Z chwilą gdy oddała pieszczotę, przygarnął dziewczynę mocniej do siebie. zmrużył lekko oczy, bawiąc się kosmykami jej włosów.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  94. Szkielet uniósł brew. Przesunął dłońmi wzdłuż talii dziewczyny i uśmiechnął się jak zawsze.
    -Oczywiście, że nie. – mruknął nie spuszczając wzroku z jej oczu.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  95. -Jeszcze chwilę. – złapał ją za kark i przyciągnął do siebie, ponownie łącząc ich wargi razem. Może i nie powinien był tego robić ale nie mógł się powstrzymać. Pokusa była zbyt wielka.
    Gdy oderwał się od ust dziewczyny, ucałował jej czoło.
    -Teraz możemy iść spać. – stwierdził z lekkim uśmieszkiem.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  96. Szkielet odwrócił się bokiem, twarzą do Anamarii. Przez chwilę patrzył jeszcze na jej twarz, a potem na klatkę piersiową, która unosiła się w wolnym oddechu.
    To było dziwne. Zazwyczaj gdy leżał w łóżku z kobietą kończyło się to seksem, ale tym razem, była to przyjemna odmiana, którą pirat zapewne będzie długo pamiętać.
    Przymknął powoli powieki.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  97. [No ja też zmykam :) Jutro odpiszę :3]

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  98. Gdy otworzył oczy, w łóżku już nie było Anamarii. Przetarł twarz dłonią i usiadł na brzegu materacu, garbiąc się. By przegonić suchość w gardle, napił się rumu.
    Podniósł się powoli i ubrał koszulę. Przeczesał palcami brodę i wyszedł z kajuty. Załoga Latającego Smoka prężnie pracowała na statku. Minął kilka szczurów okrętowych i stanął przy burcie.
    Zmrużył oczy, wyczuwając w powietrzu napięcie; zbliżał się sztorm. I choć niebo jak na razie było nieskazitelnie czyste, to po chwili czarne chmury zaczęły narastać.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  99. -Zbliża się sztorm.
    Sztorm – czas, w którym siły wody sprawdzają statek i siłę załogi. Tylko wspólna praca mogła zapewnić przetrwanie burzliwej pogody.
    Zerknął przelotnie na twarz dziewczyny i oblizał językiem suche wargi; tak, czuł to w kościach, że niedługo rozpęta się piekło. I to nie tylko z powodu sztormu.
    Obserwował jak statek wpływa w otoczenie Hiszpańskich wysp. Mimowolnie zaczął pieścić palcami swoją szablę.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  100. -Raczej wątpię. – stwierdził. Szkielet przeżył w swoim życiu wiele sztormów, tych najbardziej drapieżnych i siejących zniszczenie, a także innych – bardziej łagodnych, uległych.
    Podciągnął cicho nosem. Rozejrzał się po pokładzie, po czym spojrzał przed siebie – być może nie powinien tego robić, bo zaraz potem na horyzoncie pojawiły się dwa wrogi statki.
    Gardiel… Zdecydowanie to imię było zbyt wiele razy wypowiadane na głos. Przeklął siarczyście pod nosem i zacisnął palce na burcie, wbijając paznokcie w drewno do krwi. Nie przejął się bólem.
    Szybko postawił załogę na nogi by się przygotowali. Dwa statki hiszpańskich psów – uśmiechnął się jak hybryda.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  101. Życie pirata – Szkielet nigdy z niego nie zrezygnuje, choćby dla takich chwil jak ta. Kiedy to jest się po stronie mniejszości, którą się tępi, walka z mundurowcami była czymś ocierającym się o rodzaj sztuki.
    Dobył szabli; ostrze błysnęło w ostatnich promieniach słonecznych, bo po chwili niebo zajęły czarne, złowrogi chmury. Zerwał się mocny wiatr, który zaczął bujać statkiem.
    Szkielet wszedł na burtę i przytrzymał się mocno sznura. Jego bystre oczy dostrzegły ważnych oficerów, którzy koordynowali swoimi ludźmi. Nie mógł zaprzeczyć, że dzisiaj woda zrobi się czerwona.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  102. Ocean stał się świadkiem bitwy. Ciężkiej bitwy między piratami a Hiszpanami. Wszystko działo się zbyt szybko; straty po obu stronach były miażdżące, ale to Latający Smok trzymał się najlepiej, może to dlatego, że współpraca wśród załogi była idealnie skontrastowana.
    Szkielet z beznamiętną miną patrzył na kręcące się wokół statków syreny; piękne istoty czekały tylko na to by parować w swoje objęcia jakiegoś nieszczęśnika. Uniósł wzrok na kulę, która uszkodziła nieznacznie maszt statku. Na ich szczęście, Hiszpanie nie mieli dobrego wystrzału.
    -Dobijamy do brzegu. – rozkazał.
    Pociągnął za sznur, zwijając maszt. Na lądzie jest większa szansa na zwycięstwo. Gdy Latający Smok zatrzymał się na skrawku piaszczystej plaży, Szkielet wyskoczył.
    Spojrzał w stronę wrogich statków; ruszył w ich stronę gdy Hiszpanie wychodzili na brzeg w pełnym uzbrojeniu.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  103. Spojrzał na dłoń dziewczyny. Zmarszczył brwi; dziwne uczucie wypełniło żołądek Szkieleta. Troska ? Przeraził się tym, więc szybko odwrócił wzrok by zanurzyć ostrze szabli w oko Hiszpana. Przekręcił szablę i wepchnął ją dalej aż usłyszał dźwięk pękającej czaszki. Na zewnątrz wypłynęło osocze i szarawa maź, która wcześniej tworzyła jedną całość – mózg.
    -Do fortu !
    Ruszyli na fort. Anamarii miała dobry pomysł; Szkielet jednak myślał, że poradzą sobie z natłokiem hiszpańskiej zarazy ale ich wciąż nabywało, zupełnie tak jakby rozmnażali się w kilka sekund.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  104. -Widzisz tą wieżę ? – pokazał na małą wieżyczkę oddaloną od pola bitwy o jakieś dziesięć metrów. –Spójrz na firany, są jedwabiste. Tam musi być ten co dowodzi całym tym syfem.
    Naciągnął na twarz kapelusz i zamachnął się ostrzem, ucinając głowę jednemu z wrogów. Krew odprysła na twarz Szkieleta, zaznaczając ścieżkę wzdłuż jego żuchwy i nosa.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  105. Spięli się po schodach i wpadli do komnaty gdzie siedział dowódca. Szkielet zatrzasnął drzwi i przysunął do nich komodę, która przed chwilę stała przy szafie. Na szczęście hiszpański pies był sam; strażnicy wyszli by pomóc swoim braciom w walce z piratami.
    Uśmiechnął się pod nosem i podszedł do mężczyzny. Położył mu dłoń na ramieniu.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  106. Szkielet słuchał w ciszy wymiany zdań. Być może roztoczył wokół siebie jakąś dziwną i złowrogą aurę, bo czuł, że jego spojrzenie pociemniało, a na twarz wpełzł drapieżny grymas. Zupełnie nie przejął się tym, że ten pies był kochankiem ogniomistrza; mogła mieć przecież wielu mężczyzn, ale ten łajdak od początku mu się nie podobał.
    Spotkali się już kiedyś na statku, gdy Hiszpanie wzięli Szkieleta do niewoli. Jednak legendarny pirat szybko zbiegł. Było o tym głośno, podejrzewano nawet, że sam diabeł go uwolnił, ale nieważne.
    Zerwał pas z bioder mężczyzny i naciągnął kapelusz na twarz jeszcze bardziej. To, co usłyszał, było czymś co spowodowało, że nagle chciał pozbawić Antonello życia, ale powstrzymał się jednak.
    -Przywiążemy go do masztu. – powiedział. Poklepał mężczyznę po policzku. – Boisz się śmierci ? – zapytał mrużąc oczy.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  107. Szkielet lubił udawać Jonesa; kiedyś razem pijali rum, no ale to było kiedyś i od tamtej pory nie widzieli się już.
    Szli przez korytarz, mając wygraną w kieszeni. Gdy wyszli na zewnątrz i pokazali, że mają zakładnika, Hiszpanie poddali się.
    -Żaden pies nie ucieknie z tego burdelu. – Gardiel zmrużył oczy. Niczym cień podchodził do żołnierzy i podcinał im miękkie gardła; krew wsiąkła w rękawy płaszczu Szkieleta, a także dłonie mężczyzny mieniły się dziką czerwienią.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  108. Gdy Antonello zbiegł, nie spodziewał się, że spotka na swojej drodze Szkieleta. TEGO Szkieleta.
    Mężczyzna uśmiechnął się jak morska hybryda, i niczym wygłodniały drapieżnik, zbliżył się.
    -Kruszynka, powinna cię zabić. – stwierdził. Poklepał Hiszpana po ramieniu, po czym złapał mocno jego nadgarstek. – Jeśli cię nie zabiła, musiała mieć powód. Ale ja takowego powodu nie mam, ale nie zabiję cię, przyjacielu.
    Zamachnął się, a szabla odcięła prawą rękę żołnierza. Krzyk bólu i przerażenia rozerwał gardło Antonello. Odepchnął od siebie pirata i złapał odcięta kończynę, biegnąc przed siebie. Oby jak najdalej od fortu, oby jak najdalej od Szkieleta.
    Pirat zaśmiał się gardłowo, po czym zaczął przeszukiwać kieszenie zmarłych Hiszpanów. Może znajdzie coś cennego ?

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  109. [Jasne, przechodź :D Kurczę, ja za to wolę jak moja postać jest typowym zabijaką xD]

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  110. Cały czas cień Szkieleta obserwował wszystko. Nikt nie wyczuł, że tu jest, a momentami sam by się zdradził. Miał ochotę zmiażdżyć głowę bosmana o pokładowe deski.
    Wyszedł z ukrycia i podszedł do Anamarii. Wziął ją pod ramię i zaprowadził do swojej kajuty. Szkielet zrobił się ostatnio zbyt miękki, ale nie mógł przecież zostawić dziewczyny samej sobie; to by było grosze od śmierci.
    Ułożył ogniomistrza na swoim łóżku brzuchem. Wziął alkohol i namoczył nim szmatę by przetrzeć pręgi na plecach dziewczyny.

    [To chyba dobrze, nie ? Takie postacie mają swój urok:3]
    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  111. -To nie litość. – odparł.
    Nie przemywał ran delikatnie i ostrożnie, robił to tak jak nauczył się już kilka lat temu, czyli szybko i intensywnie. Nie chciał przeciągać cierpienia dziewczyny. Dla zapomnienia o bólu przystawił do jej warg butelkę rumu i przechylił by się napiła.
    -Po prostu pomyślałem, że widok ogniomistrza w takim stanie może już nie wzbudzić respektu. Dbam o twoje interesy, złotko. – dodał.

    [Uuu, fajnie to przedstawiłaś :3 Ja też zaraz zrobię u Szkieleta powiązania i dodam Anamarii :D]

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  112. - Tak ? O co ? – zapytał unosząc brwi.
    Usiadł pod ścianą, ściągając buty, które rzucił pod stół. Spojrzał na płaszcz przesiąknięty krwią hiszpańskich psów - po chwili zrzucił z siebie ubranie. Podrapał się po brodzie i sięgnął po cygaro.

    [Dodane :3]
    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  113. Podpalił fajkę i zaciągnął się dymem. Uśmiechnął się pod nosem, patrząc jak w kajucie powoli robi się siwo – dym z cygara był gęsty, więc długo utrzymywał się w powietrzu.
    -Nie myśl o tym.
    Wziął gitarę, i zaczął cicho grać, ściskając między wargami fajkę.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  114. Spojrzał w stronę Anamarii, choć nie przestał grać. Wypuścił nosem dym, i zmrużył lekko oczy. Przekrzywił głowę lekko w bok. Spodziewał się, że dziewczyna poprosi go o rum lub o to by przestał grać – w końcu na pewno była zmęczona i chciała iść spać.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  115. Szkielet uniósł brew i odwrócił wzrok. Odłożył powoli gitarę na bok. To była nietypowa prośba, której się nie spodziewał. Wstał, poprawiając pas przy spodniach.
    Być może nie powinien tego robić, ale przecież ta słabość, która narodziła się w nim względem Anamarii nie zniknęła, i najprawdopodobniej długo jeszcze będzie mu towarzyszyć.
    Podszedł do łóżka i przyklęk. Schylił się, gładząc włosy dziewczyny; były takie miękkie w dotyku. Po chwili połączył ich wargi razem.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  116. Skorzystają z okazji, wsunął język pomiędzy wargi dziewczyny, pieszcząc z czułością podniebienie. Szkielet sam się sobie dziwił; to wszystko nie powinno tak wyglądać, ale w tamtym czasie to nie miało znaczenia. Liczyły się tylko słodkie wargi ogniomistrza i nic więcej.
    Oderwał się niechętnie od jej ust.
    -Śpij, Ana.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  117. Zmarszczył brwi, i delikatnie pozbył się bandaża z piersi Anamarii. Zrobił to szybko, i wcale nie zatrzymał dłużej wzroku na jej biuście; choć tak niewiele brakowało by tak zrobił. Okrył jej bok pościelą.
    -Śpij.
    Wrócił na miejsce – usiadł pod ścianą, i wyciągnął nogi.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  118. -Wiem, że nie jesteś gruba, ale popracuję jeszcze trochę. – stwierdził.
    Sięgnął po pergamin z mapą. Niezwykłą mapą, która podobno mogła zaprowadzić pirata do źródła wiecznej młodości. Od kilku lat interesował się takowym źródłem; ale nie mówił o tym głośno.
    -Gdy skończę, położę się obok.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  119. Załoga patrzyła dziwnie na zastępcą kapitana. Szeptali między sobą, że pani ogniomistrz wyrwała samemu Szatanowi serce. Na wargach Szkieleta gościł ten straszny uśmiech, który był połączeniem najgorszych ludzkich lęków, więc nikt nie skomentował tego, że Anamaria została wczoraj przeniesiona do jego kajuty.
    A gdy owy śmiałek się pokazał, Szkielet odciął mu język na oczach wszystkich. Klął siarczyście pod nosem, i kopnął mężczyznę w krocze.
    -Radzę ci błagać twojego Boga o to by zwrócił ci mowę.
    Sięgnął po dwie duże ryby w beczułce soli i wrócił do kajuty.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  120. -Nie przeszkadza mi to.
    Podszedł do łóżka i podał dziewczynie rybę. Sam usiadł na brzegu materacu, zabierając się za swój posiłek. Nadal był zdenerwowany, a Szkielet nie powinien być zdenerwowany bo robi się agresywny i porywczy. Przez przypadek ktoś z załogi może stracić życie, a nie język.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  121. -Nieważne. Odpoczywaj. – puścił do Anamarii oczko, po czym oblizał wargi językiem. Poczuł na ustach smak soli. – Po prostu musiałem zadbać o dyscyplinę.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  122. Spojrzał kątem oka na twarz ogniomistrza, a potem nieco niżej. Uśmiechnął się pod nosem; zdecydowanie wolał Anamarii w takiej odsłonie.
    -Po prostu niektórzy zaczęli gadać o naszym rzekomym romansie.
    Rzekomym – czy aby na pewno ? Szkielet sam nie wiedział co o tym myśleć, choć zdecydowanie zareagował bardzo brutalnie, słysząc gadanie piratów.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  123. Szkielet gdy już zjadł, sięgnął po rum.
    -Tą drugą. – odparł upijając od razu połowę alkoholu. Musiał się upić by pozbyć się wszystkich nękających go myśli, które wciąż kumulowały się przy osobie Anamarii.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  124. -Racja, to nie romans, ale jest coś na rzeczy. – usiadł wygodniej na łóżku, pijąc dalej. Przymknął powieki. Zawsze mógł po prosu zabić kilku szczurów okrętowych gdy plotki osiągną już wagę, która przeciąży szalę irytacji Szkieleta.
    Przyssał się do drugiej butelki rumu i uśmiechnął się pod nosem.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  125. -Tak, to dziwne. – przyznał. Zaśmiał się gardłowo, unosząc butelkę z alkoholem by wznieść toast na cześć ogniomistrza. Zaczął głaskać swoją brodę.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  126. -Nie. – pokręcił lekko głową. – Moją pracą na dzisiaj jest wypicie tego rumu. – dodał i rozejrzał się po kajucie.
    Odchrząknął, wlewając w siebie więcej alkoholu. Był już trochę podpity.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  127. -W mojej kajucie jesteś jedyną kobietą, a ruszać się stąd nie zamierzam. – oznajmił i sięgnął po trzecią butelkę.
    Szkielet przypomniał sobie czasy gdy jako młodzieniec wygrywał wszelakie konkursy picia; to sprawiało, że dziewki chętnie z nim przebywały, a ilość wypitego alkoholu, sprawiała, że zyskiwał szacunek wśród rówieśników.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  128. -A byłabyś mnie w stanie wkręcić w dzieciaka ? – zapytał śmiejąc się; jego śmiech nie był normalny, przypominał raczej coś na wzór złowrogiego skrzypienia.
    Spojrzał na twarz Anamarii.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  129. -W porządku. Z tobą mogę mieć dziecko. – odparł i kiwnął głową.
    Choć Szkielet przespał się z kobietami z każdego zakątka świata, to chyba nigdy nie spodziewał się, że ma dziecko. Nie, nie mógł mieć dziecka; w końcu zawsze się pilnował jeśli o to chodziło.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  130. Szkielet cmoknął ustami i zbliżył twarz do twarzy ogniomistrza.
    -Właśnie. Masz przecież idealną figurę. – mruknął z lekkim, wężowatym uśmieszkiem.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  131. -Po co mam mówić ? Skoro mogę… - wpił się w jej pełne, słodkie wargi. Lubił czuć ich smak. Przygarnął dziewczynę ostrożnie do siebie.
    Zdecydowanie Szkielet był już zdrowo podpity, ale jakoś specjalnie nikt by się tym nie zdziwił; w końcu był piratem.

    [haha jeny, serio ? O.o xD padłam ze śmiechu :D]
    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  132. Wplątał palce w jej włosy i przyciągnął Anamarii bardziej do siebie. Z rozkoszą przyjął to, że poddaje się pieszczocie. Być może nie zrobiłby tego gdyby tyle nie wypił, bo panował by nad sobą ale w tej chwili Szkieletowi było to wszystko obojętne; bo to na czym się skupiał to ciepło kobiety.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  133. Przesunął dłońmi po talii ogniomistrza. Po tej idealnej talii, na której dłonie Szkieleta świetnie się ulokowały. Zdecydowanie pocałunek stawał się coraz bardziej otwarty i niósł ze sobą dziwną namiętność.
    Pirat przekrzywił lekko głowę w bok by lepiej smakować usta dziewczyny.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  134. -Ana… - wymamrotał imię dziewczyny między gorącym zetknięciem ich warg. Czując drobne dłonie Anamarii na swoim torsie, napiął wszystkie mięśnie. Tak, jej dotyk był tym czego od dawna chciał i potrzebował.
    Oderwał się na chwilę od jej warg by złożyć kilka mokrych pocałunków na szyi dziewczyny; ale nie minęła minuta gdy wrócił do jej malinowych ust.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  135. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniuszki palców Szkieleta pogładziły jej brzuch i pognał ku górze, do biustu schowanego za bandażem.
      Nie przestał jej jednak całować, tym razem znów jego język przedarł się między wargami Anamarii.

      Szkielet.

      Usuń
  136. Sprawnie pozbył się bandaża z jej piersi. Odrzucił materiał na bok i zerknął w dół na jędrny biust dziewczyny. Jego dłonie pewnie wodziły po jej dekolcie.
    Szkielet coraz bardziej się nakręcał. Czuł jak powoli jego ciało trawi niezwykła gorączka.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  137. Zdecydowanie Szkielet był zadowolony z obrotu sprawy, ale nie traktował tego w sposób, który zachęcałby go do triumfu. Nie traktował Anamarii jak kolejnej dziewki, której imienia praktycznie nie pamiętał, którą traktował jak rzecz, mającą dać mu tylko i wyłącznie czystą przyjemność. Zero uczuć.
    Złapał w dłonie jej piersi i ścisnął lekko. Westchnął cicho, czując tak blisko siebie ciepło dziewczyny – przez chwilę bawił się jej biustem, a koniuszkami palców drażnił sutki.

    [Muszę już iść T.T Mama nie rozumie tego, iż wolę nocny tryb życia xD A tak na marginesie, to fajnie nam ta znajomość Szkieleta i Any wychodzi :3 Dobranoc.]

    OdpowiedzUsuń
  138. W kajucie słychać tylko było ich szybkie, płytkie oddechy. Atmosfera nagle zrobiła się cięższa, i osiadła na ramionach kochanków.
    Szkielet przycisnął swoje usta do szyi dziewczyny, robiąc okazały czerwony ślad, po czym schwycił w zęby płatek jej ucha i ścisnął lekko.
    Dłonie pirata nadal pieściły piersi ogniomistrza, coraz to śmielej zjeżdżając wzdłuż wąskiej talii. Gdy czuł dotyk Anamarii na sobie, mógłby oddać teraz duszę za to by zawsze robiła to w ten subtelny sposób.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  139. [W sumie racja, ale nigdy nie pomyślałam, że blog mógłby upaść : ) Hmm, może gg ? Tam się chyba najwygodniej pisze :D ]

    Odchylił lekko głowę do tyłu i zmrużył oczy. Czuł jak powoli topi się pod dotykiem Anamarii, jak dreszcz podniecenia przechadza się po jego ciele. Odchylając głowę, zostawił wargi kobiety ale po chwili przypomniał sobie o nich – pocałował ją mocno z nieopisaną namiętnością, która powoli rozgrzewała ich ciała.
    Szkielet nie pozostał bez ruchu; jego dłonie zacisnęły się na jędrnym tyłku dziewczyny.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń

  140. Szkielet położył się na plecach, pomagając swojej kochance w pozbyciu się spodni. Sam także sprawnie odrzucił wszelkie ubrania z Anamarii; zdecydowanie miał w tym wprawę.
    Gdy uniósł wzrok na jej twarz, podniósł się nieco na łokciach by ująć ustami prawy sutek dziewczyny. Jego dłonie przesunęły się po jej ramionach.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  141. Gdy usłyszał jej westchnięcie, uśmiechnął się pod nosem. Dłońmi zszedł na dół, do krocza dziewczyny i zanurzył palce w jej ciepłym, wilgotnym wnętrzu. Przesunął po chwili ustami po dekolcie Anamarii, ruszając palcami; z początku powoli i ostrożnie, a z każdą chwilę coraz to szybciej i szybciej.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  142. Nie mógł już dłużej czekać. Zabrał rękę, i zastąpił palce sobą. Ruch ten był szybki i pewny, zupełnie tak jakby robili to codziennie, jakby pasowali do siebie w każdym calu; Szkielet objął rękoma kształtne biodra dziewczyny.
    W kajucie zrobiło się niesamowicie gorąco i duszno.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Cholera, zapomniałam napisać numer gg ;x 47529494 ]

      Usuń
  143. [A tam, przejmujesz się xD Dobrze jest :P ]

    Szkielet cały czas uśmiechał się w ten typowy dla siebie sposób. Nie mógł zaprzeczyć, że to co teraz się działo, pochłania go całego; pochłania i jego ciało, ale i duszę.
    Uniósł swoje biodra w górę by pogłębić penetrację. Zdecydowanie mu się to udało, bo poczuł, że jest dalej niżeli oczekiwał. Ujął w dłonie podskakujące piersi Anamarii i ścisnął.

    OdpowiedzUsuń
  144. Długo jeszcze się kochali. Ich ciała ocierały się o siebie w szybkim, namiętnym wirze.
    Szkielet doszedł we wnętrzu dziewczyny, choć nigdy tego nie robił – tym razem jednak nie mógł się powstrzymać. Jęknął cicho.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  145. Szkielet wziął głęboki oddech. Przetarł twarz dłonią by zebrać pot z czoła i policzków. Odwrócił się bokiem do dziewczyny i ucałował jej policzek.
    -Jesteś piękna. – przesunął dłonią po udzie ogniomistrza.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  146. Schował twarz w jej włosy i odetchnął głęboko. Nigdy nie zostawał z kobietą po stosunku; zawsze ubierał się i wychodził. Zostawiał po sobie tylko zapach i niknące ciepło w łóżku.
    -Schlebiasz mi, kruszynko. - mruknął. Przygarnął Anamarii do siebie, zupełnie tak jakby się obawiał, że to ona wstanie i odejdzie.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  147. -Jak jęczałaś, to nie narzekałaś - zaśmiał się gardłowo i zmrużył oczy z lekkim wężowatym uśmieszkiem. - Ale dobrze, następnym razem nie będziesz mogła złapać oddechu, no oczywiście jeśli będzie następny raz.
    Życie na morzu było jedną wielką niewiadomą; piraci mieli ciężko, przede wszystkim z faktu, że za ich głowy wyznaczone były nagrody pieniężne.
    Sztormy także ich często nawiedzały, więc z dużym prawdopodobieństwem można była skończyć na dnie razem ze statkiem.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  148. -Tego nie powiedziałem.
    Zbliżył się do ogniomistrza, i objął ją w talii. Musnął ustami ramię dziewczyny.
    -Następnym razem możesz jęczeć głośniej. - dodał.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  149. -Tylko nie bądź zaskoczona.

    Obudził się następnego dnia rano. Podniósł się z łóżka, zostawiając śpiącą Anamarii samą. Przemył twarz zimną wodą, stojąc nad żelazną misą. Podrapał się po brodzie i sięgnął po cygaro. W kajucie było zimno, a Szkielet wyłapał jednym uchem, że pada; kropelki deszczu uderzały o pokład.

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  150. -Kochanie, coś mnie musi wykończyć. A lepiej tytoń niżeli jakiś szczur lądowy.
    Podpalił końcówkę fajki i zaciągnął się dymem. Oblizał lekko wargi językiem i podszedł do stolika, gdzie ostatnim razem kreślił mapę. Szkielet przesunął dłonią po pergaminie – mapa do źródła wiecznej młodości.
    Ponownie zaciągnął się dymem i wypuścił z ust kółeczka.

    OdpowiedzUsuń
  151. -Najlepiej w ogóle nie spotkać się ze śmiercią.
    Paląc cygaro, złapał pióro. Musiał dokończyć kilka punktów na mapie, a teraz akurat miał czas i chęć by to zrobić. Zazwyczaj gdy zabierał się do takowej pracy, szybciej się upijał niż cokolwiek zrobił.

    OdpowiedzUsuń
  152. Szkielet uśmiechnął się pod nosem, nie przerywając pracy. Dokończył cygaro i zerknął kątem oka na twarz dziewczyny. Być może był kobieciarzem, ale umiał być odporny na te kobiece sztuczki i uroki.

    OdpowiedzUsuń
  153. -Nic mnie nie znudziło. – odparł. Przyciągnął Anamarii do siebie i trącił nosem jej nos; przesunął dłońmi wzdłuż jej talii. – Tylko, że nie chcę cię po raz kolejny męczyć.

    OdpowiedzUsuń
  154. -Nie jestem, i nie będę. – wzruszył lekko ramionami. – Ale dam o to, co moje. – przesunął nosem po szyi ogniomistrza.
    Tak, Szkielet zdecydowanie dbał o to, co już miał. Nie lubił czegoś zaniedbywać, może to dlatego, że nigdy nie wie kiedy jego życie dobiegnie kresu.

    OdpowiedzUsuń
  155. -Cóż, na rum mogę śmiało ci powiedzieć, że mówię to po raz pierwszy.
    Uśmiechnął się jak hybryda morska i wplatał palce dłoni w włosy ogniomistrza, i przyciągnął do siebie. Złożył na ustach dziewczyny krótki pocałunek.

    OdpowiedzUsuń
  156. Szkielet wzruszył ramionami. Tak, to było dziwne ale jakoś w owym czasie nie przeszkadzało mu to.
    -Zdarza się, moja droga, zdarza się.
    Odsunął się nieznacznie by sięgnąć swoją bieliznę i spodnie. Na dzieci jeszcze przyjdzie pora – oczywiście jeśli w ogóle takowa nadejdzie. Szkielet był człowiekiem, który być może nigdy nie założy rodziny, tak jak normalny mężczyzna. A słysząc swoje imię, pokręcił lekko głową.
    Deszcz na zewnątrz zaczął mocniej padać, to też krople z impetem odbijały się o pokład.

    OdpowiedzUsuń
  157. Uśmiechnął się pod nosem, i ubrał - ale tylko dolną część garderoby. Związał włosy chustą i zajrzał do kuferka. Wyciągnął butelkę rumu.
    -Nie zamierzasz dzisiaj wstawać ? - zapytał zerkając w stronę kochanki. Upił kilka łyków alkoholu i odetchnął.
    Nie dziwił się nawet, że Anamarii wróciła do łóżka. W kajucie było zimno, na zewnątrz padało, a wiatr kołysał delikatnie statkiem, chcąc go uśpić.

    OdpowiedzUsuń
  158. -Oczywiście, że nie, kruszynko. To piękny obrazek.
    Usiadł na brzegu łóżka i złapał swoją gitarę. W takie dni jak ten lubił się upić i grać; wtedy czuł, że piraci będą zajmowali wody po dekady. Jego zwinne palce zaczęły pieścić srebrzyste struny instrumentu.

    OdpowiedzUsuń
  159. -Hej.
    Zatrzymał ją i rzucił do ogniomistrza swoją koszulę. Puścił do Anamarii oczko.
    -Ubierz się. – dodał. Nie chciał by załoga patrzyła na dziewczynę jak na dziewkę z karczmy; pracując bez koszuli przysporzyłaby sobie tylko kłopotów, a Szkielet na miejscu zabiłby śmiałka, który ośmieliłby choć wyciągnąć rękę do jej wdzięków.

    OdpowiedzUsuń
  160. Szkielet wyszedł na zewnątrz po godzinie. Myślał, że ogniomistrz wróci za chwilę z powodu deszczowej pogody, jednak dziewczyny nie było – wstał więc, odkładając gitarę na bok.
    Za nim jednak wyszedł zapalił kilka świec; w kajucie powinno zrobić się choć odrobinę cieplej. Gdy zauważył Annamarii przy burcie, pokręcił głowę.
    -Chodź. – pociągnął ją za sobą, może trochę mało delikatnie ale dzisiaj deszcz zamiast go uspokajać, irytował.
    Weszli do kajuty. Szkielet przeklął siarczyście pod nosem i przetarł twarz dłonią.

    OdpowiedzUsuń
  161. Pirat szybko pozbył się ubrań kobiety. Złapał ręcznik i delikatnie wytarł jej włosy i ciało, po czym sięgnął po suchą koszulę. Gdy Anamarii się ubierała, on przyklęk i złapał jej lodowato zimne stopy, które zaczął ogrzewać swoimi dłońmi i oddechem.
    W kajucie było przyjemnie ciepło, a tylko dzięki palącym się świecą.

    OdpowiedzUsuń
  162. Być może Anamaria miała rację, być może to właśnie ją obdarzył tym szczerym uczuciem, ale Szkielet nie powiedziałby tego głośno. Zamiast tego pogładził włosy dziewczyny i ucałował jej czoło.
    -Nie powinnaś tak długo stać na deszczu. – złapał ją w swoje ramiona i podniósł; była lekka niczym piórko. Zaniósł kochankę do łóżka.
    Przez chwilę myślał nad słowami ogniomistrza; zdecydowanie w tamtej chwili Szkielet zaczął myśleć inaczej niż przedtem. O ile wcześniej nigdy nie myślał nad miłością, znaczy się miłość była w życiu pirata wszechobecna ale tylko ta fizyczna. Zero emocji, czysta przyjemność. I do tej pory taki układ rzeczy Szkieletowi jak najbardziej pasował, jednak wszystko w końcu musi się zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  163. Położył się obok. Przez chwilę leżał bez ruchu, patrząc w sufit z beznamiętną miną. To wszystko przez tą pogodę; lepiej było żyć na morzu jeżeli pogoda dopisywała.
    Przysunął się do Anamarii i objął ją w pasie. Musnął ustami płatek jej ucha.
    -Nie jest ci zimno ? –zapytał.

    OdpowiedzUsuń
  164. Kiwnął lekko głową i przymknął powieki. Zdawał się nie przejmować wcześniejszą uwagą dziewczyny, bo w istocie tak było. Nie miał zamiaru brnąć po linii, która może sprowadzić na niego zgubę. Wszystko musi się dziać powoli i mieć swój własny ton, którego Szkielet nie zmieni choćby chciał.
    W kajucie słychać była tylko ich miarowe oddechy, które ociekały spokojem.

    OdpowiedzUsuń
  165. Nie minęła sekunda kiedy duże, szorstkie dłonie Gardiela przygarnęły ją do siebie. Mężczyzna wtulił twarz w jej włosy.
    Po chwili zdał sobie sprawę, ze właśnie tak powinni leżeć od samego początku.

    OdpowiedzUsuń
  166. Obudzili się następnego dnia. Szkielet rozejrzał się po kajucie; świece były już wypalone, a kropelki wosku wsiąkły w pokładowe deski.
    Usiadł na brzegu łóżka i podrapał się po brodzie. Powoli ubrał buty. Miał nadzieję, że dzisiejszy dzień przyniesie Latającemu Smokowi zwycięstwo nad wrogami. Szkielet nie lubił spokojnego życia; nie mógłby siedzieć w miejscu i obserwować wszystko dookoła. Był kimś kto lubi wyzwania i adrenalinę.
    Podniósł się z łóżka i założył na głowę kapelusz. Otworzył drzwi od kajuty i z wężowatym uśmieszkiem przywitał się ze słońcem i załogą, która szorowała w pocie czoła pokład. Uwielbiał ten widok; szczury okrętowe z wszystkich sił starały się by deski błyszczały, co nigdy przecież nie nastąpi.
    Wziął głęboki oddech i spojrzał przez ramię na Anamarii.

    OdpowiedzUsuń
  167. -Nigdzie, ptaszyno. Chciałem tylko nacieszyć się widokiem tych psów czyszczących pokład.
    Wszedł w głąb kajuty i złapał koszulę, którą ubrał. Podciągnął cicho nosem i pogładził włosy Anamarii; słodko wyglądało zakopana w pościeli, na dodatek ubrana w jego koszulę. Był to idealny obrazek, który zdecydowanie mocno wypalił się w wspomnieniach Szkieleta.

    OdpowiedzUsuń
  168. -Ostatnio zrobiłaś się strasznie kobieca. Ciekawe dlaczego ?
    Lubił ją taką; była wtedy taka niewinna, a jednocześnie czysta - taka jaką widział ją już na samym początku. Podszedł do stolika i przesunął dłońmi po mapie. Zdecydowanie obecność kobiety w kajucie była widoczna; jej ubrania porozwalane były po podłodze, a także zapach Anamarii unosił się w powietrzu niczym mgiełka - wziął głęboki oddech.
    Podrapał się po brodzie i rozejrzał się.

    OdpowiedzUsuń
  169. -Nie martwię się. Podoba mi się to wszystko, ptaszyno.
    Uśmiechnął się wężowato i oblizał wargi językiem, lustrując wzrokiem mapę.

    OdpowiedzUsuń
  170. -I to twój urok. Gdybyś była zbyt urocza, znudziłbym się. - wzruszył ramionami.
    Kobiety, które polegały tylko na swoim uroku były przewidywalne. A Szkielet wolał być wciąż i wciąż zaskakiwany.

    OdpowiedzUsuń
  171. Uniósł brew. Reakcja dziewczyny, zaskoczyła go. Zmrużył oczy i zbliżył się do łóżka. Zerwał pościel z jej smukłego, idealnego ciałka, po czym zawisł nad Anamarii z uporem wpatrując się w jej twarz.
    -Jeśli chodzi ci o to, o czym pomyślałem, to nie znudzę się tobą. - powiedział. - Mogę znudzić się rumem, mogę znudzić się złotem, ale tobą ? Nigdy, kruszynko.
    Pocałował ją mocno; z tą samą namiętnością, a zarazem czułością.

    OdpowiedzUsuń
  172. -Lepsza ? - wplątał palce we włosy kochanki. - Uznałbym jakąkolwiek kobietę za lepszą gdybyś w jakiś dziwny sposób wyparowała, kochanie. Poza tym myślę, że żadna niewiasta nie chciałaby na długo przebywać z takim próchnem jak ja.
    Próchno - o nie, Szkielet nie był takowym przykładem staruszka. On w ogóle nie był stary, może trochę ale dokładnie on sam nie wiedział ile miał lat. Nigdy nie obchodził urodzin, więc nie zastanawiał się ile wiosen żyje na morzu. Być może gdyby to wiedział, zacząłby myśleć nad swoją przyszłością - a co za tym idzie, zrezygnował by z piractwa, a to by oznaczało śmierć legendarnego, krwawego Szkieleta, o którym śpiewa się szanty i straszy się dzieci. Zdecydowanie nie mógł myśleć o swoim wieku.

    OdpowiedzUsuń
  173. Uśmiechnął się niczym potwór morski - taki obrót rzeczy bardzo mu się podobał, tylko, że wolał tym razem być na górze i dominować.
    Przewrócił ogniomistrza na plecy i złączył ich wargi razem. Nim Anamaria wzięła oddech dłoń Szkieleta znalazła się między jej nogami, pieszcząc jej krocze.

    OdpowiedzUsuń
  174. -Jestem piratem, złotko.
    Zaczął składać mokre pocałunki na jej szyi, nie przestając pieścić jej krocza. Szkielet lubił dominować; był w końcu mężczyzną.

    OdpowiedzUsuń
  175. Przesunął dłońmi po jej ciele; po tym idealnym ciele, które składało się z płaszczyzn, które wprost zaczynał ubóstwiać.
    Wziął dłoń, a po chwili ich ubrania znalazły się na podłodze. Tak, Szkielet szybko umiał rozebrać kobietę - lata praktyki. Rozchylił uda Anamarii, a jego męskość wpełza do jej ciepłego, wnętrza. Oparł dłoń o materac tuż przy głowie dziewczyny, i zaczął poruszać biodrami; intensywne i mocne ruchy, sprawiały, że łóżko lekko skrzypiało.

    OdpowiedzUsuń
  176. Uśmiechnął się pod nosem i drugą dłonią schwycił udo ogniomistrza, napierając bardziej i szybciej. Chciał jej pokazać, że z nim nigdy nie będzie się nudzić; Szkielet miał jeszcze kilka sztuczek, które zamierzał wykorzystać w najbliższym czasie.
    Anamaria była jego, i potwierdzał to właśnie owym stosunkiem. Miał nadzieję, że sama się tego domyśli.

    OdpowiedzUsuń
  177. Pocałował pełne usta Anamarii; długo i namiętnie, zupełnie zatracając się w jej bliskości i cieple. Wyszedł z jej wnętrza, i odwrócił plecami do siebie; twarz ogniomistrza wylądowała w poduszce.
    Szkielet pogładził jej biodra, i ponownie znalazł się w dziewczynie. Złapał ją za kark, mocno napierając swoim ciężarem, jak i męskością na ciało Anamarii.

    OdpowiedzUsuń
  178. Pozostali w takiej pozycji do samego końca, i tym razem Szkielet doszedł we wnętrzu dziewczyny choć tego nie planował. Po prostu pod wpływem przyjemności nie pomyślał o tym, że tym razem naprawdę mogłoby dojść do zapłodnienia.
    Ucałował policzek Anamarii i uśmiechnął się wężowato.
    -Ptaszynko... - szepnął do jej ucha ochrypłym głosem. - ... rozbudziłem cię trochę ?

    OdpowiedzUsuń
  179. -Wybacz. Następnym razem zapytam. - skłamał.
    Następnym razem weźmie ją tak samo, bez ostrzeżenia, może trochę bardziej zmysłowo. Zerknął na stolik - nagle zapragnął ujrzeć jak Anamaria przyjmuje jego pieszczoty, siedząc na powierzchni meblu. Uśmiechnął się pod nosem i usiadł na brzegu łóżka. Przetarł twarz dłonią i po chwili położył głowę na brzuchu ogniomistrza, delikatnie całując jej podbrzusze; Szkielet się droczył.

    OdpowiedzUsuń
  180. -Trzymam się ciebie, bo... - jego język na krótką chwilę zatopił się w pępku dziewczyny. - bo jesteś idealna, w moim mniemaniu. Trzymam się ciebie bo jesteś piękna, i trzymam się ciebie bo jesteś moją przyszłością.

    OdpowiedzUsuń
  181. Szkielet uśmiechnął się pod nosem i ustami przesunął po dekolcie ogniomistrza, po czym przycisnął swoje wargi do jej ust.
    -Nie wystarczy ci butelka rumu, kruszynko ?

    OdpowiedzUsuń
  182. -Czyli mam rozumieć, że wolałabyś otrzymać jakąś kobiecą błyskotkę ?
    Uśmiechnął się pod nosem i musnął ustami nosek dziewczyny. Po chwili usiadł na brzegu łóżka i rozejrzał się po kajucie.
    -Mam nadzieję, że wiesz, że od dzisiaj mieszkasz w mojej kajucie. – dodał i zerknął kątem oka na Anamarii; nie pozwoli jej wrócić pod podkład.

    OdpowiedzUsuń
  183. -Ciesze się, że ci to uświadomiłem, moja droga. - puścił oczko i podniósł się.
    Szkielet powoli ubrał bieliznę i spodnie, po czym przeszedł się po pomieszczeniu. Sięgnął po butelkę rumu i pijąc, wciągnął na siebie koszulę i kapelusz; choć zdecydowanie wolałaby zostać z Anamarii w łóżku.

    OdpowiedzUsuń
  184. Kiwnął głową. Dobrze o tym wiedział, ale przyzwyczaił się już do takiego życia; przecież jest na statku od dzieciaka. Musiał jednak przyznać, że zdecydowanie brakowało mu ostatnio krwawej walki o złoto, o wody czy o kobiety; zatrzymał się w progu drzwi.
    W porcie na pewno coś się wydarzy. Może znowu jacyś mundurowcy będą chcieli zgarnąć go i wymierzyć sprawiedliwość ? Uśmiechnął się jak potwór; może z łyżką szczęścia, właśnie tak będzie.

    OdpowiedzUsuń
  185. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. -Nad czym ? - podrapał się po brodzie, i odwrócił się powoli w stronę ogniomistrza. - Po prostu przydałoby się rozruszać moje stare kości. Może wiatry nam dopiszą i wreszcie czyjeś głowy wylądują w oceanie ?
      Pogładził policzek Anamarii

      Usuń
  186. -Może trochę, moja droga.
    Jego dłonie wylądowały na talii Anamarii. Szkielet uniósł brew i zbliżył twarz do jej ucha, po czym delikatnie przegryzł płatek.

    OdpowiedzUsuń
  187. Westchnął cicho; uśmiechając się wężowato.
    -Moja Anamaria jest idealna. - szepnął ochrypłym, cichym głosem.

    OdpowiedzUsuń
  188. Gardiel - imię znienawidzone przez ludzi, imię przeklęte i wywołujące lęk, w ustach Anamarii brzmiało zupełnie przeciętnie, ale nie dla Szkieleta.
    Szkielet nie lubił swojego prawdziwego imienia; może dlatego, że ojciec przeklinał samego Szatana, który ukryty był w owym imieniu. Zmarszczył lekko brwi i zacisnął palce na karku ogniomistrza.
    -Chyba polubiłaś moje imię.

    OdpowiedzUsuń