poniedziałek, 4 lutego 2013

Jak już Ci się dobiorę do sukni, dziecinko, wyjaśnię Ci wszystko, zgoda ?


 „Mów mi, Szkielet” 

Szkielet – chodzą plotki, że to sam Szatan w ludzkiej skórze. Chodzą plotki, że przeżył spotkanie z Krakenem. Chodzą plotki, że to najbardziej niebezpieczny mężczyzna, który dryfuje po oceanach.
A Szkielet, nigdy nie zaprzeczył żadnym plotkom, ale też ich nie potwierdził.
Włada perfekcyjnie szablą. Jest doskonałym zabójcą; nie szanuje ludzkiego życia. Uważa, że i tak wszyscy się w końcu spotkają w Piekle. Zabija mężczyzn, kobiety i dzieci. Nikt i nic, nie umknie szabli Szkieleta.
Jeśli chodzi o kobiety, Szkielet lubi ostrą zabawę. Najbardziej podobają mu się młode, niedoświadczone dziewczyny; z takimi najlepiej się bawi. Jest cholernie zboczony.
Nigdy się nie związał, bo nie umie żyć na lądzie. Gardzi lądem, dlatego rzadko na nim bywa.
Dużo pije; rum na śniadanie, rum na obiad, rum na kolację. Bardzo często chodzi po statku podpity. Śpiewa wtedy żeglarskie pieśni, upijając się bardziej.
Szkielet zna się na mapach, i to bardzo dobrze. Ma cechy przywódcze, dlatego pragnie zostać kapitanem. Był już nim kiedyś, ale jego statek zatonął kilkanaście lat temu. Teraz jest zastępcą kapitana na Latającym Smoku.

|| FAKTY  ||  ||  LIST GOŃCZY  ||  ||  POWIĄZANIA   ||

______________________________
Druga karta :) Nooo, wiecie co robić!

203 komentarze:

  1. - Już ci to mówiłam - mruknęła i musnęła lekko jego wargi. - Musisz je polubić. - Ponownie wpiła się w jego usta. Z jego bioder powoli zsunęła nieco spodnie, jak i bieliznę. Naparła bardziej na niego swoim ciałem, przygważdżając go do drzwi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sherlock miał ochotę jęknąć, gdy jego towarzysz wyrwał się z objęć wrogów. Sam miał nadzieję, na coś więcej niż zwykłą ucieczkę. Bo w końcu mogła to być wspaniała okazja do zemsty. Choć częściowej. Jednak teraz nie było już o czym mówić. Z ciężkim westchnieniem dobył sztyletu i oswobodził się z uwięzi. Kilka wprawnych cięć i dwa trupy padły na ziemię. Mężczyzna przyjrzał się im uważnie i spojrzał ku swojemu towarzyszowi. Ten rozprawił się już ze swoimi oprawcami. Wystarczyło jeszcze kilka wyćwiczonych ruchów i już nikt nie stał im na przeszkodzie.
    - Miałem nadzieję na coś więcej - burknął Sherlock pod nosem - To co? Wracamy? - dodał już dość głośno by ten drugi go usłyszał.

    Sherlock

    OdpowiedzUsuń
  3. Anamaria była w istocie pewnym rodzajem drapieżnika. Jak inaczej przetrwałaby lata na tak plugawym statku? Pogłębiała pocałunek, który teraz stał się namiętny. Jej dłoń zacisnęła się na jego męskości, którą gładził lekko jej kciuk. Uniosła kącik ust ku górze w nieco ironicznym uśmieszku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przymknęła na momencik oczy, ale zaraz drugą ręką, która spoczywała na jego torsie, przyparła go do drzwi, tym samym odciągając od swojej szyi.
    - Tym razem to ty będziesz grzeczny - szepnęła i wpiła się w jego wargi z powrotem. Przesunęła po jego męskości już całą dłonią parę razy i w dodatku powoli.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sherlock niechętnie wszedł do karczmy, którą wypełniał odurzający zapach marynarskich trunków. Na szczęście zajęli miejsce oddalone od pijaków, którzy, mogłoby się zdawać, zabierali każdy skrawek pomieszczenia. Towarzysz Sherlocka odesłał kelnerkę po najlepszy alkohol, na co Smith uśmiechnął się nieznacznie. Gdy kobieta odeszła, postanowił zadać nurtujące go pytanie.
    - Do tej pory nie wyjawiłeś mi swego imienia - uśmiechnął sie krzywo do mężczyzny siedzącego obok niego.
    Może nie należało to do istotniejszych spraw, jednakże Sherlock miał już kłopot z nazywaniem tego grajka w swoich myślach.
    - Mam też dziwne wrażenie, że skądś cię znam - dodał - Najprawdopodobniej ze Smoka. Tylko że ja nie zwracam zbytniej uwagi na współzałogantów, więc wybacz jeśli się mylę.

    Sherlock

    OdpowiedzUsuń
  6. - Naturalnie, że tak. Bo widzisz... Mam teraz w ręku pewną delikatną przepustkę... - wymruczała w jego wargi. - Jeden niezbyt delikatny ruch i leżysz na podłodze - musnęła lekko usta i spojrzała mu w oczy. - To wystarczający argument czy mam zaprezentować?

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaśmiała się podle, po czym złożyła krótki pocałunek na jego wargach, a potem przeszła na szyję, pieszcząc ją dodatkowo ciepłym oddechem. Powtórzyła po raz kolejny ruchy dłonią.
    - Każdy mężczyzna winien bać się kobiety pływającej na statku - szepnęła.

    OdpowiedzUsuń
  8. - Gdybyś bał się mnie tylko ty, to inaczej traktowana bym była jak dziwka pokładowa - szepnęła, nim wpił się w jej wargi. Odwzajemniła mu czule pocałunek, przyspieszając ruchy dłonią. - Jeśli już bym miała być traktowana jak dziwka, to tylko twoja.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uśmiechnęła się i zdążyła tylko powiedzieć:
    - Zaryzykuję. - Nim ich pozycje się zmieniły. Zaraz to jednak ona została zepchnięta do poziomu uległej i została posadzona na biurku, jak już wcześniej było, tylko wtedy ich relacje były jeszcze formalne. Po chwili została pozbawiona dolnej części ubrania. Gdy tylko zrozumiała, o co chodzi dokładnie, krzyknęła tylko:
    - Gardiel, nie...! - Ale i tak było za późno. Jakoś specjalnie nie przepadała za tą pozycją. Oparła się dłońmi o blat biurka i odchyliła tylko głowę, zagryzając wargi, aby czasem z jej ust nie uszedł jakiś dźwięk.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zacisnęła mocno powieki. Zagryzione usta nie pozwalały jej wydobyć dźwięków pełnego kalibru, ale za to słychać było słodkie pomruki. Po chwili przestała myśleć o tym, jak bardzo ta sytuacja jej nie pasowała i rozluźniła mięśnie.
    - Szkielet... - westchnęła tylko, aby dać mu do zrozumienia, że chce przejść dalej.

    OdpowiedzUsuń
  11. Przez jego zabawę kobieta była znacznie bliżej spełnienia. Jęknęła nawet jakby z ulgą, gdy znalazł się w niej i nie pozwalał jej dłużej czekać. Choć wstyd jej się było przyznać, lubiła, gdy dominował. Oparła się już tym razem na przedramionach i odchyliła głowę, pozwalając sobie na co raz to głośniejsze i wyższe dźwięki, świadczące, że jest już coraz bliżej. Oplotła go nogami w pasie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Anamaria zupełnie jakby ich nie słyszała. Była teraz gdzieś indziej. Dźwięki wychodzące z jej ust były coraz wyższe. Wpiła paznokcie w blat biurka. Przez to, co działo się wcześniej doszła szybciej z donośnym jękiem, odchyliwszy głowę w tył, po czym opadła z sił i położyła się na blacie, oddychając wciąż szybko.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zamknęła oczy i złączyła uda, jeszcze przez moment ciężko oddychając na blacie biurka. Gdy już się uspokoiła, spojrzała w stronę Szkieleta.
    - Jesteś okrutny - burknęła do niego, po czym spojrzała na drzwi. Doszły do niej nagle dźwięki zza nich. - Co te osły tam robią?

    OdpowiedzUsuń
  14. - Szkielet... - powtórzył Sherlock - Nie wyglądasz tak chudo - mrugnął do niego.
    Smith nie siadywał w karczmach, nie rozmawiał z wieloma piratami i nie słuchał ich opowieści. Nic dziwnego, że nie słyszał zbyt wiele o swoim towarzyszu.
    - To dziwne uczucie - rzekł po chwili - Ty znasz moją historię, a ja o tobie za dużo nie słyszałem. Jednak to pewnie przez to, że nie przesiaduję zbyt często w takich lokalach - zachichotał.

    Sherlock

    OdpowiedzUsuń
  15. Gdy usłyszała tupot stóp na pokładzie, podźwignęła się nad przedramiona i spojrzała na drzwi, które był centralnie przed nią. Zwlokła się z blatu, gdy było już pozamiatane i zaczęła się ubierać. Trzeci raz tego dnia rozebrać się już nie da. Przynajmniej nie całkowicie. Obeszła biurko i usiadła za nim, zerkając na mężczyznę. Założyła nogę na nogę i ramiona pod biust.
    - Tak dobrze jak ze mną to chyba z żadną nie miałeś, hm? - zapytała nieco ironicznie.

    OdpowiedzUsuń
  16. - Nie bądź śmieszny - Sherlock pokręcił głową - Ze zwyczajną historyjką starego pirata nie zdobyłbyś sobie poważania innych i nie wślizgnąłbyś się na pozycję zastępcy - Smith odchylił sie do tyłu na krześle i przymrużył oczy.
    Nie zwrócił uwagi na kelnerkę, ani na to, co przyniosła. Nie miał ochoty próbować alkoholu, bynajmniej na razie.

    Sherlock

    OdpowiedzUsuń
  17. Zeszli na ląd. W końcu. W odróżnieniu od Szkieleta, Anamaria lubiła przebywać na stałym gruncie. Tutaj spędziła w końcu dwadzieścia lat swojego życia. I została skrzywdzona. Ale mniejsza o to. Znalazła już sobie lokum, gdzie będzie spała (czyli dokładnie to samo gospodarstwo, gdzie była ostatnio i gdzie wkradł się Gardiel), a teraz siedziała w karczmie, tak jak była z nim umówiona. On sam miał jakieś ważne spotkanie czy coś z tych rzeczy. W sumie mało ją to obchodziło, a on nie chciał za dużo mówić. Więc nie pytała.
    Zamówiła sobie rum i ze znudzeniem patrzyła na imbecyli skaczących wokół ładniejszych dziewek, całujących gdzie popadnie kurtyzany i latających wokół jej stolika. Czy w tawernie żadna kobieta nie mogła siedzieć sama?
    Nagle jednak wszyscy stracili nią zainteresowanie. Wszystko dlatego, że przy jej stoliku usiadł Gardiel. Uśmiechnęła się lekko. Miała rzucić już jakąś sarkastyczną uwagę, jak miała w zwyczaju, ale jej spojrzenie powędrowało z jego twarzy trochę wyżej. O oparcie krzesła oparła się jakaś inna panienka z wrednym uśmiechem. Nagle uśmiech z twarzy Anamarii zniknął. Uniosła brwi. Kobieta za Szkieletem spojrzała najpierw na nią, a potem na jego czubek głowy. Kim, do cholery, była ta dziwka?

    OdpowiedzUsuń
  18. - Kiepska wymówka - skwitował Sherlock, wzruszając ramionami - Lubię słuchać dobrych historii. Czemu poskąpisz mi swojej? - spytał unosząc brwi - Poza tym... kapitan Morgan się nie lituje. Nie nad mężczyznami. Musiałeś sobie jakoś zaskarbić jakoś jego łaskę. Więc, nawet jeśli hipotetycznie założymy, że jesteś tylko starym piratem, to musi istnieć jakaś dykteryjka jak to zaprzyjaźniłeś się z szacownym kapitanem - Smith nawet nie zauważył, jak zaczął się posługiwać słowami, które nie pasują do prostych piratów.

    Sherlock

    OdpowiedzUsuń
  19. To, że Szkielet i ta kobieta się znają było wręcz pewne, a i tak zirytowało Anamarię. Mary uśmiechała się bezczelnie, wpatrując się ogniomistrzowi prosto w oczy. Potem znów spojrzała na mężczyznę.
    - Słyszałam, że Latający Smok przybił do portu. Stęskniłam się… - jej ręce zgrabnie wślizgnęły się na barki mężczyzny, na których zacisnęła palce i wykonała ruch, jakby chciała go rozmasować – i postanowiłam zrobić ci niespodziankę. Ostatnio byłeś taaki niedostępny… - westchnęła teatralnie. – Ale już widzę, dlaczego. Znalazłeś sobie nową zabaweczkę. – Zabrała kapelusz z głowy Szkieleta i założyła go na swoją głowę. Anamaria czuła się zagubiona. Nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. – Musiała ci się naprawdę bardzo spodobać, skoro odstawiłeś inne kobiety. A może stoczyłeś się do poziomu obietnic? Na zawsze moja i tak dalej? W każdym razie, jak ci się już znudzi, moje drzwi są zawsze dla ciebie otwarte. – Kobieta zniżyła się i wyszeptała na tyle głośno, aby Anamaria mogła to usłyszeć: - I coś innego także.
    Ogniomistrz wstała z impetem od stołu.
    - Widzę, że przeszkadzam rozpamiętywać starą znajomość. Więc już pójdę. – Posłała Szkieletowi spojrzenie mówiące, aby nawet nie próbował za nią iść. Na Mary spojrzała krótko i pogardliwie, po czym wyszła z karczmy. Mary pomachała jej na do widzenia.
    - Zabawnie nerwowa – powiedziała z bezczelnym uśmiechem.
    Swoje kroki skierowała do gospody, w której miała nocować. Trzymała się twardo, chociaż czuła, że po raz pierwszy od dziesięciu lat naprawdę chce jej się płakać. Mimo wszystko szła z wysoko podniesioną głową, jakby wcale nie odebrano jej przed chwilą dumy.

    OdpowiedzUsuń
  20. - Kto zaszczycił cię informacją, że nic nie wiem? To, że nie słucham większości tawernianych opowieści, nie znaczy, że jestem ignorantem i tępym idiotą, który wierzy, że przeżyje bez informacji - Sherlock uśmiechnął się przebiegle - To zaś, że te historie są powiązane zdradziłeś mi niezdarnie już wcześniej. Bo wspomniałeś o krwawym morzu i tym podobnych, chyba jeszcze pamiętasz- przekrzywił zadziornie główkę i uśmiechnął się.
    W rzeczywistości zawsze wiedział więcej, niż dawał po sobie poznać. Czasem nawet znał historie, których opowiedzenia się domagał.

    OdpowiedzUsuń
  21. Dostała bezproblemowo kluczyk, zapłaciła już nawet za pokój z góry (chociaż zazwyczaj tego nie robiła) i poszła na górę. Miała zamiar jeszcze wziąć kąpiel, ale… teraz nie miała do tego głowy. Zresztą, trzeba zagotować wodę i poczekać, aż trochę przestygnie. To trochę zajmie.
    Usiadła na łóżku i ukryła twarz w dłoniach. Nie płakała. Siedziała po prostu z zaciśniętymi mocno powiekami i oddychała ciężko. Chciała to wszystko przemyśleć, ale nie potrafiła się na niczym skupić. Naprawdę ją oszukał? Tylko omamił? Czy ona kiedykolwiek będzie umiała uczyć się na błędach? Myślała, że to już zrobiła. Przerabiała coś podobnego z Antonello. A jednak…
    Podniosła głowę, gdy usłyszała otwierane drzwi. Stał tam właśnie Szkielet. Momentalnie w niej zawrzało. Zagryzła dolną wargę, zerwała się z łóżka i otworzyła drzwi szeroko, trzymając cały czas za klamkę.
    - Wynoś się - wysyczała prosto w jego twarz.

    OdpowiedzUsuń
  22. - Powiedziałeś rzeczywiście wiele o sobie - rzekł z sarkazmem i przewrócił oczyma - Nie lubię, gdy ludzie za dużo wiedzą. Musze zapamiętać ten tekst, dopisać do długiej listy wykrętów - prychnął rozbawiony - Ale skoro nie chcesz mówić o sobie, to o czym?
    Sherlock w dalszym ciągu nawet nie spojrzał na alkohol, choć jego towarzysz specjalnie zamówił najlepszy by Smith upił sie wraz z nim.

    Sherlock

    OdpowiedzUsuń
  23. Otworzył umysł. Sherlockowi chciało się śmiać. Przecież on zawsze miał otwarty umysł i aż za dużo wiedział o swoim towarzyszu. Ten na szczęście uświadomił go w fakcie, że nie zdaje sobie z tego sprawy. I dobrze. Sherlock lubił wiedzieć, że ten o którym coś wie, nic o tym nie wie. Jak głupio by to nie brzmiało.
    - Ja tym bardziej nie wiem. Nie rozmawiam zbyt wiele. Bo mało kto zasługuje na rozmowę. I uwagę.

    Sherlock

    OdpowiedzUsuń
  24. - Nie dotykaj mnie! – szarpnęła się kilka razy, ale gdy to nic nie dało, po prostu przestała i słuchała. I sama nie wiedziała, w co wierzyć. Anamaria nie chciała być zabawką… Chciała mieć silnego, kochającego mężczyznę obok siebie, który nigdy by nawet nie pomyślał o tym, aby ją wykorzystać. Tak do tej pory myślała o Szkielecie.
    Wyszedł. Rzucił coś jeszcze na łóżko. Pchnęła drzwi, ale nie zamknęły się do końca. Usiadła na materacu i zabrała z niego wisiorek. Jej wargi i brwi zaczęły drgać, aż w końcu… nie wytrzymała. Zaczęła cicho szlochać. Przycisnęła twarz do poduszki i rozpłakała się na dobre. Tłumione przez tyle lat żale właśnie teraz uchodziły. Wszystkie, co do jednej. Zapowiadała się długa i okropna noc… Do piersi przyciskała podarunek od Gardiela.

    OdpowiedzUsuń
  25. Sherlock pokręcił tylko litościwie głową. Doskonale widział, że rozmówca nie pojmuje jego ideologi. W sumie to chyba nikt jej nie pojmował.
    - Wybacz, ale nie zgodzę się z tobą. Ładna buźka nijak sie do tego ma. Wykształcenie też. Ono dało mi tylko wysublimowane słownictwo i inne bzdury. Tu chodzi o coś więcej. O głowę. Inteligencję. Ludzie inteligentni nie muszą być mądrzy i na odwrót. Co poradzić, że ja posiadam oba te dary - wykrzywił usta w przebiegłym uśmiechu - I widzę, że ty nie pojmujesz istoty mojego rozumowania. Ci, którzy dla mnie nie są godni uwagi, nie mają znaczenia. Znaczenie mają ci, którym uwagę poświęcam, czyli ci, co za sznurki pociągają i ci, którzy ich do mnie doprowadzą. Nie mówię, że każdy idiota jest w moich oczach nie wart uwagi. Nigdy tego nie powiedziałem. Ty, mój przyjacielu, dopowiadasz sobie nie prawdę. Uważaj w ocenie, bo mogę cię zaskoczyć - zakończył z zadziorną miną i błyskiem w oku.
    Już trafiali się tacy, co nie docenili Sherlocka. Tacy, co myśleli, ze jak sprawnie pozbawią go możliwości wykorzystania wykształcenia i, jak to ujął Szkielet, ładnej buzi, to wygrają. Niestety. Te dwa atuty zawsze da się wykorzystać, a nawet bez nich Sherlock był więcej wart, niż ci, co chcieli go przechytrzyć.
    - Uważaj... - powtórzył dobitnie.

    OdpowiedzUsuń
  26. Drzwi nadal były uchylone. Kobieta przyciskała poduszkę do twarzy, aby stłumić tak głośny szloch, na jaki sobie pozwoliła. Albo raczej sam sobie pozwolił. Ona przecież nie płakała… Była nie do zniszczenia. Była silna. Dumna. Żadna męska szumowina nie dała rady doprowadzić jej do łez.
    A jednak…
    Myśl, że mógłby się kochać z kimś innym w czasie, gdy był z nią, bolała jak cholera. Nie mogła się z tym pogodzić. Pal licho te kobiety, które miał nim się nią zainteresował. Ona go chciała dla siebie. Tylko dla siebie. Nie chciała być jedną z wielu. Chciała być tą jedyną. Tą ostatnią. Tą, którą szczerze pokocha…
    Nie wiedziała, ile czasu minęło. Wszystko zlewało się w jedno, a ona szlochała, opadając już z sił. Już nie miała czym płakać, a wciąż musiała wyrzucić z siebie cały żal.

    OdpowiedzUsuń
  27. Ktoś podniósł ją z poduszki i przygarnął do siebie. Poczuła po dotyku, że to Szkielet. Ale nie chciała w to uwierzyć. Otarła wierzchem dłoni łzy, które uparcie jeszcze płynęły po jej ciemnych policzkach i przełknęła nerwowo ślinę. Podniosła głowę.
    - Gardiel…? – wychrypiała, gdy ujrzała jego twarz. – Ja… ja… - Zagryzła wargę i po prostu przytuliła się z powrotem do jego torsu. Kilka upartych łez i tak spłynęło po jej policzkach. Nie umiała powiedzieć nic sensownego, więc tylko cicho łkała, czasem pociągając jeszcze nosem.

    OdpowiedzUsuń
  28. Jej oddech był nerwowy i urywany, ale powstrzymała w końcu kapiące łzy. Otarła policzki i pokiwała głową. Tak. Łzy nie pasowały do dumnej pirat takiej jak ona. Oddychała przez usta, bo nos miała wciąż zapchany. Podniosła głowę, by spojrzeć na niego przekrwionymi oczami.
    - Nie chcę być tylko czyjąś zabawką – mówiła roztrzęsionym głosem. – Chcę mieć cię tylko dla siebie… - uniosła dłoń, żeby pogłaskać go lekko po policzku. – Ja po prostu… boję się, że możesz mnie zostawić i to wszystko tak po prostu zniknie… Puf, i znajdzie się jakaś lepsza…

    OdpowiedzUsuń
  29. Kobieta pociągnęła jeszcze kilka razy nosem i podniosła głowę, aby spojrzeć mu w oczy. Wyglądała niewinnie, jakby byle podmuch wiatru mógł ją teraz złamać. Była bezbronna i odsłonięta ze wszystkimi emocjami. Zupełnie jak nie ogniomistrz, którą znali wszyscy.
    - Obiecujesz? - spytała cicho.

    OdpowiedzUsuń
  30. Uśmiechnęła się lekko, widząc łańcuszek zawieszony na swojej szyi. Złapała wpół mężczyznę i przytuliła się mocno, następnie całując go z czułością.
    - Dziękuję - szepnęła.

    OdpowiedzUsuń
  31. Zamknęła oczy, wtulając się w niego ufnie. Ta jej bezbronność była wręcz zabawna. Pociągnęła nosem i dopiero teraz doszła do niej woń alkoholu. Zmarszczyła nosek. Nie, żeby się jej nie podobało. Lubiła, gdy jego oddech pachniał rumem.
    - Ile wypiłeś? - mruknęła niemrawo.

    OdpowiedzUsuń
  32. Westchnęła cicho i pogładziła go jedynie po głowie.
    - Chodź spać - mruknęła. - Chyba jesteś w stanie się sam rozebrać, skoro tutaj przyniosłeś się o własnych siłach.
    Wstała powoli z łóżka, żeby domknąć drzwi.

    OdpowiedzUsuń
  33. Zamrugała oczami z zaskoczenia, po czym pogładziła go delikatnie po głowie i ucałowała jej czubek.
    - Gardiel... - szepnęła. - Idziemy spać.

    OdpowiedzUsuń
  34. Spała jak zabita. Płacz wykończył ją do końca. Rano obudziła się dziwnie wypoczęta i przeciągnęła się, przecierając oczy. Rozejrzała się z uwagą po pokoju.

    OdpowiedzUsuń
  35. Gdy się obudziła, nie było przy niej Gardiela. Westchnęła cicho i przetoczyła się na brzuch, zamykając oczy. Po chwili jednak usłyszała otwieranie drzwi. Uniosła jedną powiekę. To był on. Ze śniadaniem. Uśmiechnęła się mimowolnie.
    - Gardiel... - jęknęła i raz jeszcze się przeciągnęła jak kot. - Kochaj mnie - mruknęła.

    OdpowiedzUsuń
  36. - Oba. Najlepiej na raz - mruknęła cicho, po raz kolejny zamykając oczy. W sumie powinna się zastanowić, czy w ogóle jest głodna. Sama tego nie wiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  37. Została obrócona na plecy i uśmiechnęła się lekko, gdy Szkielet zawisł nad nią. Objęła go delikatnie za szyję i zamruczała, gdy ten zbliżył się do jej ucha. Odetchnęła głęboko i przejechała nosem po jego policzku.
    - Kocham cię, Gardiel - wyszeptała.

    OdpowiedzUsuń
  38. Zamknęła oczy i oddała mu ten pocałunek, nurkując dłonią w jego włosach. Była pewna, że go kocha. Nie było innej możliwości. To nie był związek jedynie dla fizycznych korzyści. Ona chciała go na wyłączność, tylko dla siebie. Chciała zbudować z nim trwałą więź. W końcu był mężczyzną, któremu zaufała.

    OdpowiedzUsuń
  39. Sherlockowi chciało się śmiać, gdy wysłuchał teorii Szkieleta. Nie wierzył, że kiedykolwiek przyjdzie mu rozmawiać z piratem o czymś podobnym. Przecież doskonale wiedział, że ktoś taki nie pojmie jego rozumowania. Westchnął więc tylko i przewrócił oczyma.
    - Boję się, że twoja teoria ma luki. Mądrość to możliwość radzenia sobie w życiu? Jesteś zabawny mój drogi - zaśmiał się szczerze - Musiałbyś poznać więcej ludzi mądrych i inteligentnych, by wydawać takie osądy. Wśród tych tumanów nic dziwnego, że twoje spojrzenie jest równie ograniczone, co ich. I, owszem, uważam się za lepszego. Bo jestem. I nie kłóć się ze mną w tej kwestii - westchnął - A zresztą. Możesz sie kłócić. Jestem ponad to - zachichotał i pokręcił głową - Właśnie... Mam inteligencje, a oni nie. Więc udało mi się i dzięki temu jestem lepszy, a ta rozmowa zaczyna tracić sens. Fakt, przeżyłeś więcej niż ja, ale ja żyłem intensywnie i doznałem tego, czego ty nie masz szans nigdy poznać.
    Zakończył teatralnym westchnieniem i poprosił kelnerkę o szklankę wody. Ciężko było ludziom wytłumaczyć jego punkt widzenia, jednak doświadczenie mówiło, że w tej kwestii się nie mylił. Mylił sie kiedyś i to tylko w kwestii honoru. Reszta wychodziła tak, jak to zamierzał.

    Sherlock

    OdpowiedzUsuń
  40. - Jestem tego pewna - wyszeptała i pogładziła go delikatnie po policzku. - Kocham cię - potarła nosem o jego nos. - I byłabym w stanie zrobić dla ciebie wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  41. Bezdyskusyjnie Szkielet miał wprawę w rozbieraniu kobiet. Ale czy miało to teraz jakieś znaczenie? Nie. Raz okazała mu już brak zaufania i potem płakała. Więcej już nie zamierza popełniać tego błędu.
    Westchnęła cicho, gdy dłoń Szkieleta wodziła po wewnętrznej części jej uda.
    - Czy my aby nie za często lądujemy w łóżku? - mruknęła, patrząc na niego spod przymkniętych oczu.

    OdpowiedzUsuń
  42. Sherlock nie bawił się w zatrzymywanie upartego pirata. Nie dał sie prowokować gadką o swojej przeszłości. Piratów sie też nie obawiał. Szkielet mógł sobie myśleć, co chciał. Sherlock wiedział, że tamten chętnie by go utemperował, ale Smith był inny, niż się staremu piratowi wydawało.
    - Jaki uparty - pokręcił głową i wypiwszy szklankę wody, wyszedł z karczmy.
    Przeciągnął się i ruszył ku plaży. Lubił spędzać czas w samotności. Wtedy mógł sie odprężyć i zrelaksować. Zwłaszcza, gdy kolejny dzień zapowiadał sie nieciekawie. Siedział tam do momentu, aż gwiazdy zawisły na nieboskłonie. Dopiero wtedy udał się na statek, gdzie stanął przy burcie i zapatrzył się w morze. Ten dzień był dla niego stanowczo... oryginalny.

    OdpowiedzUsuń
  43. Chciała coś jeszcze powiedzieć. Już otworzyła usta, ale... zamiast słów, wydobył się z nich przeciągły jęk, gdy znalazł się w niej. Oplotła go ramionami. Oddychała głośno. Zdecydowanie za często lądowali w łóżku. I za wiele tym ryzykowali. Wpiła paznokcie w jego plecy, zamykając oczy. Później mu powie.

    OdpowiedzUsuń
  44. Oddychała szybko, gdy ten zaczął się poruszać. Jej cichutkie jęki brzmiały w jego ustach, które przycisnął do jej warg. Zacisnęła mocniej palce na jego plecach, pozostawiając na nich czerwone ślady po swoich paznokciach. Jeśli przyspieszy, może zapamiętać ten stosunek jako naprawdę krwawy... dla swoich pleców. Zacisnęła uda na jego biodrach, oddając się mu już całkowicie.

    OdpowiedzUsuń
  45. Westchnęła kilka razy ciężko i położyła przedramię na swoim ciele. Dopiero potem spojrzała na uśmiech zastępcy, który zaraz potem dostał w twarz poduszką.
    - Nie patrz się tak na mnie - burknęła pod nosem. - Nie jestem cudem świata.

    OdpowiedzUsuń
  46. Uśmiechnęła się lekko. Dotknęła jego policzka i pociągnęła go w dół, aby ucałować krótko jego usta.
    - Widocznie nie spotkałeś żadnej syreny. Chociaż może lepiej, bo znając twój pociąg do ładnych kobiet... pewnie by cię tu teraz nie było - mruknęła, patrząc gdzieś w bok.

    OdpowiedzUsuń
  47. - Właśnie. Kilka dni i już lądujemy po raz czwarty w łóżku - wywróciła oczami i zakryła twarz dłońmi. - Boże, nie wiem, czy to ja się stoczyłam czy stoczyły się normy tego świata.

    OdpowiedzUsuń
  48. - Sama nie wiem - burknęła pod nosem. Przetoczyła się na brzuch i zamknęła oczy, jakby zamierzając dalej iść spać. - W każdym razie ryzykujesz moją figurą i zdrowiem psychicznym za każdym razem. Nie chcę dziecka, a tak się ta cała 'przygoda' może skończyć. Już byle dziwka by była lepszą matką niż ja. Jeszcze przypadkiem nakarmię dziecko pająkami.

    OdpowiedzUsuń
  49. [Trzeba to przyznać xD Tylko co dalej? Wymyślamy nowy wątek, czy jak? xP]
    Sherlock

    OdpowiedzUsuń
  50. - Z tym, że nie chcę żadnego dziecka - burknęła pod nosem. Anamaria wiedziała, że na matkę się nie nadaje. Może krztę kobiecości Szkielet z niej wyciągnął, ale macierzyństwo... było paskudne. Nie, zdecydowanie opiekowanie się ryczącym w kółko i brudzącym stworem nie było dla niej. Ona miała pływać po morzu i zabijać, nie być kurą domową. I koniec.

    OdpowiedzUsuń
  51. Zmarszczyła brwi.
    - Czyli sam nie chcesz żadnego przebrzydłego dzieciaka, a ryzykujesz. To brzmi logicznie - dodała z ironią i prychnęła, odwracając głowę w drugą stronę. Ona nie miała zamiaru się ubierać.

    OdpowiedzUsuń
  52. W końcu podniosła się do siadu i zaczęła się ubierać. Chociażby po to, żeby zaraz rozebrać się na nowo i się wykąpać. Szkielet wprowadził lekki chaos w jej harmonogram pobytu na lądzie. Przysiadła potem na kolanach mężczyzny i wpiła się w jego usta, zarzucając mu ramiona za szyję.
    - Jesteś absolutnie nielogiczny.

    OdpowiedzUsuń
  53. - Przynajmniej w jednym jestem pierwsza - pstryknęła go pieszczotliwie w nosek. - Powiedz mi jeszcze, czego kobieta ci nie robiła. Polubiłam bycie tą pierwszą. - Uśmiechnęła się lekko zadziornie.

    OdpowiedzUsuń
  54. - Coś mi się kiedyś obiło o uszy... - powiedziała po zastanowieniu, po czym uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami. - Być może. A co? Tak bardzo ci przeszkadzam?

    OdpowiedzUsuń
  55. - Dlaczego tak bardzo nienawidzisz lądu?
    Nie potrafiła tego pojąć. Od wody można było w końcu zachorować, dostać wstrętu (może dlatego piraci nie szczycili się zbytnią higieną osobistą?). Morze było zdradliwe. A ląd? Zawsze to samo - tylko pełen ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  56. - Jak dotąd nie zauważyłam w moim pokoju żadnych twoich wrogów. Może oprócz moich ubrań, których starasz się pozbyć - musnęła zadziornie jego usta. - Dlatego pójdziemy na kompromis i zostaniemy tutaj. Jeszcze przez... nie wiem ile.

    OdpowiedzUsuń
  57. Uśmiechnęła się lekko, zadowolona, iż udało jej się go przekonać. Przynajmniej w ten sposób miała coś do powiedzenia, bo tak - Szkielet zadbał o to, aby dominować bezdyskusyjnie w związku.
    Kobieta rozchyliła wargi, pozwalając sobie na przyłączenie swojego języka do zabawy.

    OdpowiedzUsuń
  58. Wydała z siebie pełen niezadowolenia pomruk i raz jeszcze musnęła jego wargi, po czym zeszła z jego kolan i wyszła z pokoju do pomieszczenia z wanną, gdzie czekała już na nią ciepła woda. Zrzuciła z siebie ubrania (pamiętając, że przywlokła poprzedniego dnia ze sobą koszyczek z bielizną i ciuchami od matki) i weszła do wody. Odetchnęła głęboko i zamknęła oczy. Nie spieszyło jej się.

    OdpowiedzUsuń
  59. Anamaria siedziała jakieś pół godziny w wodzie nim wyszła i wytarła się ręcznikiem danym przez gospodarzy. Nałożyła na siebie jedynie koszulę Szkieleta, bo resztę czystych ubrań zostawiła w pokoju. Wróciła do niego, rzuciła brudne ciuchy pod ścianę i zaczęła wyjmować z koszyka te przygotowane przez matkę. Do czegoś jej nadopiekuńczość jednak się przydaje.

    OdpowiedzUsuń
  60. Kobieta wciągała właśnie na siebie dolną partię bielizny. Koszula Szkieleta była trochę za długa, sięgała aż do połowy jej ud, dlatego czuła się jakoś bezpieczniej. Spojrzała na niego i skinęła głową z cichym westchnięciem.
    - Wykończysz się tym, naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  61. Zaraz koszyk razem z ubraniami, których nie zdążyła założyć, poszybował prosto w stronę jego twarzy. Nie obchodziło jej, czy trafi, czy nie. Zaraz sama ciężarem własnego ciała przyparła go do drzwi i wbiła mordercze spojrzenie w oczy.
    - Nawet. Tak. Nie mów - wysyczała wprost w jego twarz.

    OdpowiedzUsuń
  62. Zmierzyła go nieprzyjemnym spojrzeniem. Zadał naprawdę głupie pytanie.
    - Skąd - syknęła ironicznie.

    OdpowiedzUsuń
  63. Drgnęła lekko na tak agresywne przestań, jakie usłyszała. Przez chwilę była zmieszana, aż lekko pocałował jej wargi. Oddała mu tą pieszczotę, po czym dłonią przejechała po jego kroczu.
    - Nie jesteś jeszcze na tyle 'stary', aby musieć odstawić kobiety na bok - powiedziała nadal nie do końca zadowolona. - Więc do śmierci jeszcze ci daleko. I tak ma zostać.
    Zacisnęła agresywnie dłoń na jego męskości, po czym puściła ją nagle i odeszła od niego, żeby pozbierać ubrania, które wyleciały przed chwilą z koszyka, gdy nim rzuciła.

    OdpowiedzUsuń
  64. Uśmiechnęła się lekko, gdy jego ręce znalazły się na jej pośladkach. Podniosła z podłogi spodnie, ale nie zamierzała ich włożyć, póki jej nie puści. A chyba za szybko nie zamierzał. Przycisnęła się więc do jego ciała i... przez moment nie wiedziała, co zrobić. Powiedział jej, że ją kocha. Myślała, że raczej tego nie usłyszy... Puściła ubranie i obróciła się, by objąć go za szyję i wpić się czule w jego usta.
    - Ja ciebie też - szepnęła.

    OdpowiedzUsuń
  65. Kobieta zebrała się dość szybko i zostawiła porządek - jak zawsze. Brudne ubrania wpakowała do koszyka, który przykryła jeszcze materiałem. Wyszła z pomieszczenia i oddała kluczyk, szukając wzrokiem Szkieleta. Miał na nią czekać na dworze.

    OdpowiedzUsuń
  66. Pokręciła głową, gdy dostrzegła go z daleka, jak chowa cygara i ruszyli razem. Wpadli na moment do domu Any, gdzie zostawili koszyk i mogli wrócić już na statek. Gdy tylko Szkielet zamknął za nimi drzwi od kajuty, kobieta przykleiła się do niego, obejmując go za szyję i całując. Miała jakiś kaprys na czułości dzisiaj.

    OdpowiedzUsuń
  67. Miał szczęście, że nie słyszała jego myśli, bo z pewnością zarobiłby po raz trzeci tego dnia. Anamaria jedynie pogłębiła pocałunek, przyciskając się mocniej do jego ciała. Zdjęła jednym ruchem dłoni z jego głowy kapelusz, ale nie puściła go ani nie rzuciła. Po prostu trzymała w ręku.

    OdpowiedzUsuń
  68. Uśmiechnęła się lekko i potarła lekko nosem jego nos.
    - W takim razie potrzebujesz czułej kobiety, nie bezlitosnej ogniomistrz, mój drogi.

    OdpowiedzUsuń
  69. - Ignorujesz mnie - prychnęła, nałożyła sobie kapelusz Szkieleta na głowę i oparła się o ścianę kajuty, krzyżując dłonie pod biustem. Nie zamierzała za nim latać jak głupia. Będzie chciał to sam przyjdzie.

    OdpowiedzUsuń
  70. - Wszystko jest możliwe, książę - zaśmiała się krótko. Objęła go wpół i przytuliła się do jego torsu. Przy okazji kapelusz spadł z jej głowy na podłogę.

    OdpowiedzUsuń
  71. - Ślub? - zapytała nie kryjąc zaskoczenia. Zamrugała oczami. - Nie wiem... nigdy o tym nie myślałam...
    Szczerze mówiąc, w ogóle nie myślała, że po historii z Hiszpanem jeszcze kiedyś się zakocha.
    - A ty?

    OdpowiedzUsuń
  72. Zaśmiała się cicho.
    - Już widzę cię klęczącego przede mną z pierścionkiem w ręku. Daaj spokój - machnęła ręką. Była święcie przekonana, że Szkieletowi nie zachce się żony.

    OdpowiedzUsuń
  73. - Nie obiecuj, jeśli nie wiesz, czy spełnisz.
    Poczochrała go, zabrała jego kapelusz z ziemi, założyła znów na głowę i odeszła kawałek w stronę łóżka.

    OdpowiedzUsuń
  74. Anamaria w tym czasie podniosła z łóżka sukienkę (którą w końcu udało jej się przynieść do kajuty po przedostatnim spotkaniu) i przycisnęła sobie ją do piersi, po czym uniosła brew. Wyglądała strasznie w sukienkach. Jak parodia laleczki. I miała założyć coś podobnego na ślub? Nie ma mowy.

    OdpowiedzUsuń
  75. Odrzuciła sukienkę niedbale na łóżko po jakimś czasie i spojrzała na Szkieleta. Był zajęty. Idealnie. Uśmiechnęła się podle i zaszła go od tyłu, dłonie kładąc na jego ramionach. Wcześniej odgarnęła mu włosy z szyi i ucałowała ją delikatnie, wodząc po jej powierzchni nosem. Uwielbiała mu przeszkadzać.

    OdpowiedzUsuń
  76. - Kochanie - szepnęła, po czym zaczęła mruczeć do jego ucha niczym rasowy kociak. Pocałowała jego płatek, aby w następnej kolejności lekko go zagryźć. Dłońmi zjechała powoli po jego ramionach i wspięła się z powrotem na barki, aby zaraz przynieść się na tors.

    OdpowiedzUsuń
  77. Kobieta mruknęła tylko. Szybko zrobiła się mokra od jego pieszczot, ale tu nie o to jej chodziło. Dlatego złapała za dłoń mężczyzny, odciągnęła ją siłą i zacisnęła swoje uda, zeskakując przy okazji z biurka. Nie chodziło jej o seks tylko o podroczenie się. Dlatego odsunęła się na kilka kroków, zbierając jeszcze z podłogi majtki. A potem, dla bezpieczeństwa, odsunęła się aż w sam kąt kajuty.

    OdpowiedzUsuń
  78. Została zaraz obrócona. Ale tu nie o to jej chodziło. Zagryzła dolną wargę. A trzeba było siedzieć na dupie.
    - Gardiel, ale ja nie... - Nie zdążyła dokończyć, bo wszedł w nią. Zdusiła jęk i zamknęła się, spuszczając tylko wzrok.

    OdpowiedzUsuń
  79. - Myślę, że mógłbyś zacząć brać pod uwagę moje zdanie - odepchnęła go od siebie, zabrała bieliznę z podłogi, którą zdążyła wypuścić, i poszła w stronę łóżka. Tam wciągnęła część garderoby na siebie i położyła się, chowając się przy okazji pod pościelą.

    OdpowiedzUsuń
  80. Prychnęła tylko na jego odpowiedź. Obróciła się na drugi bok, aby być do niego tyłem i zamknęła oczy. Im szybciej zaśnie tym lepiej dla niej. Dla niego zresztą też.

    OdpowiedzUsuń
  81. Następnego dnia Anamaria wstała raczej o... normalnej porze. I nadal bez humoru. Odrzuciła z siebie pościel. Wyminęła siedzącego pod ścianą Szkieleta i sięgnęła po spodnie, aby je założyć. Gdy już to zrobiła, po prostu wyszła z kajuty.

    OdpowiedzUsuń
  82. Poszła najpierw do kuka, żeby coś zjeść, a potem przeniosła się na pokład. Ostatnio na morzu było strasznie spokojnie i ona nie miała nic do roboty. Nawet nie musiała sprawdzać prochu, bo go nie zużywali. Oparła się o burtę i tylko zwiesiła głowę. Czuła się źle po poprzedniej nocy.

    OdpowiedzUsuń
  83. Spędziła cały dzień na pokładzie, włócząc się od dziobu do końca. Czasem postała trochę z artylerzystami, ale nie miała ochoty na rozmowę. Aż w końcu nastał wieczór. Stała przy burcie dalej, patrząc na księżyc. Wszyscy szli już pod pokład. Ona też powinna się zwinąć. Czuła, że nie chce spać dzisiaj w kajucie. Dlatego postanowiła zejść razem ze szczurami. Jej hamak był nadal wolny.

    OdpowiedzUsuń
  84. Zapomniała już jak to jest spać na starym, niewygodnym hamaku. Ale była w końcu piratem, umiała się dostosować do sytuacji. Obróciła się na bok i zamknęła oczy, czekając tylko na sen. Nie było mowy, aby tam wróciła.

    OdpowiedzUsuń
  85. Kobieta zasnęła dopiero jakoś po godzinie bezczynnego leżenia na boku. Ale i tak nie mogła spać - przebudzała się co jakieś trzy godziny. Wstała w końcu wcześnie rano, zabierając z beczki parę sucharów i poszła na pokład. Oparła się plecami o burtę i rozglądała się. Bosman już szedł, aby powywracać hamaki szczurów i majtków, by się zabrali do roboty.

    OdpowiedzUsuń
  86. Minął kolejny dzień milczenia między nimi. Anamaria przestała czuć się pokrzywdzona, a zaczynała być wściekła. A raczej nie zaczynała - już w niej wrzało. Kiedy załoga wlokła się pod pokład, kobieta z impetem weszła do kajuty zastępcy, zatrzasnęła za sobą z hukiem drzwi, po czym podeszła do biurka, z którego zrzuciła mapy, nad którymi Szkielet właśnie pracował, dzięki czemu jedna była już do wyrzucenia - podłużna linia i piękny kleks zdobiły starannie wykonywaną pracę. Oparła się dłońmi o biurko.
    - Zaczynam zastanawiać się czy jesteś zbyt dumny, żeby przyjść pierwszy, czy zbyt głupi, żeby zauważyć, że w ogóle jest jakiś problem! - krzyknęła. Nie kryła, że była zła. Zresztą, ona nigdy nie tłumiła w sobie tak negatywnych uczuć.

    OdpowiedzUsuń
  87. Cofnęła się o krok, gdy stanął przed nią. Widziała już jego podobne miny, dlatego raczej się nie przestraszyła.
    - Przyszłam ci uświadomić, że nie jestem twoją pieprzoną zabawką - syknęła, palcem mierząc w jego klatkę piersiową. - Bo chyba albo o tym zapomniałeś, albo nigdy o tym nie wiedziałeś!

    OdpowiedzUsuń
  88. Opuściła rękę i zmierzyła go zimnym spojrzeniem. Ona też nie zamierzała dać za wygraną. Raz już dała.
    - Gdybyś nie traktował mnie jak zabawkę, nie skrzywdziłbyś mnie - powiedziała ciszej.

    OdpowiedzUsuń
  89. Och, więc nie był nawet świadomy. Jeszcze lepiej. Odprowadziła go wzrokiem.
    - Wiesz, jak nazywa się seks, którego chce tylko jedna strona, a druga jest zmuszona?

    OdpowiedzUsuń
  90. Podeszła do niego i wyrwała mu spod ust butelkę rumu. Odda mu ją po rozmowie.
    - To nie była żadna inicjatywa. Mam rozumieć, że przelecisz każdą lafiryndę, która pomacha ci zgrabnym tyłkiem przed nosem? Nie umiesz nad sobą panować?

    OdpowiedzUsuń
  91. - Bo jesteś pieprzonym tchórzem! - warknęła i odstawiła rum, który mu wyrwała wcześniej. - Boisz się przyznać do błędu i wziąć odpowiedzialność za to, co zrobiłeś. Tak jest wygodniej! - machnęła rękoma i odeszła w drugi kąt kajuty. - Śluby i dzieci ci w głowie, a nie potrafisz nawet przeprowadzić poważnej rozmowy! Szczycisz się tą swoją męskością, jakim to ty samcem alfa nie jesteś, a jak przychodzi co do czego to cię nie ma! Tak zachowuje się mężczyzna? Tak zachowuje się byle podlotek zachlany na ulicy!

    OdpowiedzUsuń
  92. Zmierzyła go pełnym wyrzutów spojrzeniem. Nie chciała, żeby padł przed nią na kolana. Chciała, żeby po prostu ją przytulił i pocałował. To by wystarczyło.
    - W dupę sobie wsadź takie przeprosiny - syknęła. - Zapomnij. - Machnęła ręką i ruszyła do drzwi.

    OdpowiedzUsuń
  93. Sięgała już po klamkę, kiedy ktoś ją od niej odciągnął. Westchnęła cicho, dając się uwięzić w ramionach mężczyzny. Przycisnęła bok głowy do jego torsu i objęła go delikatnie w pasie.
    - Nienawidzę cię - burknęła przekornie.

    OdpowiedzUsuń
  94. - Cholernie - mruknęła i podniosła głowę, aby na niego spojrzeć. - Bardziej się już chyba nie da.
    I dla 'poświadczenia' swoich słów ucałowała delikatnie jego wargi.

    OdpowiedzUsuń
  95. Objęła go za szyję i zamknęła całkiem oczy, oddając się pocałunkowi. No, to można rzec, że są pogodzeni. A ona nie będzie musiała spać z resztą załogi.
    - Tylko bierz pod uwagę czasem moje zdanie - mruknęła i pstryknęła go pieszczotliwie w nosek.

    OdpowiedzUsuń
  96. Uśmiechnęła się tylko ładnie i raz jeszcze musnęła jego wargi, po czym odeszła od niego, by usadowić się na łóżku. Było zdecydowanie wygodniejsze niż to, na czym musiała spać wczoraj.

    OdpowiedzUsuń
  97. Miała zamiar się położyć, ale wtedy dostrzegła niemrawą minę Szkieleta zbierającego z podłogi kartki, które rozrzuciła Anamaria w złości. Westchnęła i podniosła się z miejsca, aby go objąć od tyłu i przytulić się do jego pleców, jakby chciała poniekąd przeprosić i jakoś go pocieszyć. Przesunęła bokiem głowy po powierzchni jego pleców, łasząc się prawie jak kot.

    OdpowiedzUsuń
  98. - Ciebie zaboli, a pergamin można wyrzucić - burknęła, wodząc dłońmi po jego klatce piersiowej. - Nie chcę, aby spotkała cię krzywda, kochanie. Tym bardziej z mojej ręki. Musiałbyś mnie bardzo zranić, żebym cię uderzyła...

    OdpowiedzUsuń
  99. Zaśmiała się cicho i pokręciła głową.
    - Za wcześnie, żeby to stwierdzić. Ale jak bym miała ci powiedzieć, wiedz, że wisiałbyś już na maszcie. - Przesunęła dłonią po jego ręce spoczywającej na jej brzuchu i splotła razem ich palce.

    OdpowiedzUsuń
  100. Musnęła po raz kolejny jego wargi i zamknęła oczy, przytulając się do niego.
    - Możemy uznać sprawę za zamkniętą czy czujesz się jeszcze nie do końca pogodzony?

    OdpowiedzUsuń
  101. Przesunęła nosem po mostku mężczyzny, po czym pocałowała delikatnie i subtelnie jego obojczyk. Pokręciła głową.
    - Nie może ci serce siąść teraz. Musi poczekać aż ci oznajmię, że jestem przy nadziei.

    OdpowiedzUsuń
  102. Wywróciła oczami.
    - Jesteś zmienny jak kobieta. Trzeba było myśleć o tym zanim wylądowaliśmy w łóżku, na biurku i pod ścianą. Coś ominęłam? - Uniosła brew w zastanowieniu. - Chyba nie. Poza tym zdecyduj się w końcu czy chcesz dziecka czy nie, bo jak faktycznie coś się stanie to nie wiem, czy mam się zabić czy nie.
    Puściła jego dłoń i poszła do łóżka, żeby tam się położyć.

    OdpowiedzUsuń
  103. Zamruczała słodko, a potem uśmiechnęła się do niego. Oddała pocałunek, zdejmując mu z głowy przy okazji kapelusz.
    - Kocham cię - wyszeptała jeszcze nim otworzyła oczy. Pogładziła go lekko po policzku.

    OdpowiedzUsuń
  104. Uśmiechnęła się szeroko i objęła go za szyję, po czym siłą przyciągnęła do siebie. Jego głowa znalazła się na jej piersiach. Kobieta głaskała go delikatnie po głowie, drugą ręką obejmując wciąż. Tak powinno być już zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  105. Pocałowała lekko czubek jego głowy i zamknęła oczy, cały czas delikatnie go głaszcząc. Miała już dość ostatnich dwóch dni. Miała ochotę po prostu zasnąć. I tyle.

    OdpowiedzUsuń
  106. W Port Royal nikt tak naprawdę nie znał Regany, choć niektórzy wiedzieli, gdzie mieszka i gdzie można ją znaleźć. Jednakże nikt nie znał żadnej, konkretnej i wartościowej informacji na jej temat. Głównie dlatego, że Regana tak naprawdę nie istniała. Posługiwała się fałszywym imieniem, żeby całkowicie odciąć się od swojej dosyć burzliwej, a nawet mrocznej przeszłości. Nie chciała by duchy przeszłości złożyły jej niezapowiedzianą wizytę. Przez dziwną aurę, którą wokół siebie roztaczała oraz towarzyszącą jej tajemnicę dało się słyszeć o niej różne plotki. Niektóre były naprawdę niedorzeczne, ale w większości z nich znajdowało się ziarnko prawdy, a może nawet dwa ziarnka.
    Szkielet. Słyszała o nim, jak o każdym groźnym piracie. Chciał się z nią spotkać, żeby zrobić interes, dlaczego więc nie miałaby skorzystać z okazji i przerwać monotonię, która wkradła się do jej życia? Doskonała okazja, żeby przypomnieć sobie stare, dobre czasy i wykorzystać zdobyte niegdyś umiejętności. W karczmie była przed czasem, ponieważ upodobała sobie obserwowanie oraz podsłuchiwanie rozmów prowadzonych przez prawdziwych typów spod ciemnej gwiazdy. Może dowie się czegoś ciekawego... W pewnym momencie zapadła martwa cisza, co oczywiście zaintrygowała skrywającą się w cieniu Reganę. Spojrzała w stronę drzwi i już wiedziała, czemu wszyscy zamilkli. Leniwie uniosła lewy kącik ust w górę. Pociągnęła długi łyk rumu wstając z krzesła po czym powoli skierowała się w stronę mężczyzny. Zajęła miejsce naprzeciwko niego i postawiła butelkę na stole. Ciemny kaptur skutecznie przysłaniał jej twarz, której na razie wolała nie pokazywać.

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  107. Delikatnie przekrzywiła głowę ani na chwilę nie spuszczając z niego wzroku. Oparła łokcie na stole przez co dzieląca ich odległość znacznie się zmniejszyła.
    - Wiem, lecz to nie znaczy, że coś powiem. - Odparła wciąż unosząc lewy kącik ust w górę, czego mężczyzna jednak nie mógł dostrzec. Odsunęła się i chwyciła butelkę, z której znów upiła kilka sporych łyków. - Rumu? - Spytała wyciągając trunek w jego stronę. Od zawsze lubiła igrać z ogniem, a sprawdzanie cierpliwości kogoś takiego jak Szkielet z pewnością nie należało do zbyt bezpiecznych zabaw, ale za to jakich przyjemnych!

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  108. Była już prawie noc, a usłyszeli zamieszanie. O co chodziło? Wybiegła z kajuty zaraz za Szkieletem i z przerażeniem patrzyła na widok malujący się przed nimi - pięć statków floty brytyjskiej. Było za późno na ucieczkę. Za małe szanse na przetrwanie. Ale przynajmniej umrą z honorem...
    - Ładować działa! - zaczęła wrzeszczeć do kręcących się piratów. - Kule ogniste! Szykować folgierze i klepać pacierze, żebyśmy przetrwali tą cholerną bitwę! Ruszać się, leniwe żółwie morskie! - kopnęła jednego ze szczurów, który akurat się wywrócił i zbierał się z pokładu. Spojrzała na Szkieleta. Czyli to pojednanie było ich ostatnim? Więc nici ze ślubu i dziecka...

    OdpowiedzUsuń
  109. Anamaria zmarszczyła brwi. Co to, do cholery, było? Jakim cudem? Wyjrzała za burtę. Jakim cudem oni mają to przeżyć? Obróciła się w stronę Szkieleta i wskazała na wir, na który właśnie płynęli.
    - Przecież my tego nie przeżyjemy! Jak ty chcesz poprowadzić statek przez tą zemstę Calypso?!

    OdpowiedzUsuń
  110. Zmarszczyła nosek i zmroziła go spojrzeniem. Przez moment czuła wzbierające w niej oburzenie.
    - Chyba zapomniałeś, do kogo mówisz, zastępco! - prychnęła i odeszła, żeby pilnować własnego tyłka. Gdyby nagle zachciało im się strzelać.

    OdpowiedzUsuń
  111. Z tego cholernego wiru jakoś wypłynęli, ale zaraz wpadli na ogromną falę, która prawie ich zatopiła. Anamaria była przemoczona do cna i kaszlała jeszcze słoną wodą, której zdążyła się przez ten moment nałykać.
    - Ja go kiedyś zabiję - burknęła. Wszyscy wzięli się za "odtapianie" okrętu i usuwanie z niego wody, włącznie z nią. Nie mogli spokojnie pływać i walczyć w takim stanie.

    OdpowiedzUsuń
  112. Porządkowanie pokładu trwało w najlepsze. Beczki z prochem, wszystko szlag trafił... mieli tylko kule, ale na co im one? Znów muszą dobić do portu, żeby to wszystko ogarnąć. Ale tymczasem porządkowali wszyscy razem pokład, włącznie z Anamarią. Gdy pozostało już tylko szorowanie i malowanie, kobieta zeszła do kajuty zastępcy. Nadal była oburzona. Zamknęła za sobą drzwi i skrzyżowała ramiona pod biustem. Nie wchodziła dalej.
    - Nie wiem, czy mogę, wielmożny kapitanie - mruknęła ironicznie.

    OdpowiedzUsuń
  113. - Och. - wywróciła oczami. - W takim razie w kajucie jesteśmy dla siebie kochanie, a na pokładzie tak oficjalnie? Nie życzę sobie, abyś zwracał się do mnie w taki sposób jak wcześniej, nawet jeśli jesteś zdenerwowany.

    OdpowiedzUsuń
  114. - Sam tego dopilnowałeś, aby usłyszeli, że mamy romans. Leżałam wtedy naga na biurku, może nawet mnie widzieli! - prychnęła i oparła się o drzwi. Nadal była jeszcze mokra. - Mógłbyś zacząć panować, bo przypadkiem możesz komuś krzywdę zrobić!

    OdpowiedzUsuń
  115. Uciekła wzrokiem, gdy ten spojrzał na nią z góry. Nie miała ochoty na współzawodnictwo. Nie ma siły walczyć już o swoją pozycję. I tak jest nikła.
    - Nienawidzę, gdy patrzysz na mnie tak jak przed chwilą. Jak na twoją własność, która ci całkowicie podlega - burknęła, nawet na niego nie patrząc.

    OdpowiedzUsuń
  116. Uśmiechnęła się lekko. Przekupił ją. Złapała za koszulę i naciągnęła ją na siebie, ale nie zapięła. W pokoju zrobiło się cieplej od świec - ale pojawił się też zabawnie romantyczny nastrój. I w dodatku było ciemno - była już w końcu noc. Kobieta podeszła do niego i przyparła go do biurka tak, że miał blat pod pośladkami i zaczęła go czule całować, zimnymi jeszcze dłońmi wodząc po jego torsie.

    OdpowiedzUsuń
  117. Odwzajemniała pocałunek tak gorliwie, jak tylko mogła. Dłonią zjechała niżej, aby dłonią pieścić męskość swojego kochanka przez materiał spodni. Potem, gdy okazał większe zainteresowanie sytuacją, wsunęła się pod materiał, który zsunęła z jego bioder. Zacisnęła dłoń na jego członku, przesuwając ją w przód i w tył bardzo powoli. Zeszła na szyję z pocałunkami, potem zatrzymała się na obojczyku. Przez mostek, żebra i brzuch zeszła aż na sam dół. Przyklęknęła dla wygody i pocałowała jej czubek, po czym powoli wsunęła go do ust. Liczyło się tylko tyle, aby przynieść przyjemność swojemu ukochanemu. Nic więcej.

    OdpowiedzUsuń
  118. Zdecydowanie nie lubiła w nim tego, iż nie okazywał, kiedy coś mu się podobało. Przyzwyczajenie z lat poprzednich? Może. Może na pojedynczą kurtyzanę działałoby to motywująco, ale na kobietę na stałe...
    Zamknęła oczy, gdy wsuwała go coraz głębiej, aż do samego końca. Wtedy dopiero zaczęła poruszać głową w przód i w tył - najpierw powoli, aby wszystko wybadać. Potem dopiero przyspieszała. Od czasu do czasu pieściła go jeszcze językiem.

    OdpowiedzUsuń
  119. Anamaria tego wiedzieć nie mogła - obu mężczyznom oddała się z miłości. Była w stanie co prawda uprawiać seks z czystej przyjemności, mogła to zrobić, ale się bała. Zresztą, ich pierwszego razu też się bała.
    Z początku trudno jej było pogodzić się z tempem narzuconym przez Szkieleta, ale w końcu dostosowała się i podporządkowała. W końcu liczyła się jego przyjemność. Robiła co tylko w jej mocy, aby jemu było dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  120. Podniósł ją i wpił się w jej usta. Oddała mu pocałunek, mrucząc słodko, gdy przejechał palcami po wewnętrznej stronie jej uda. To tak zabawnie łaskotało.
    Odsunął się w końcu, a kobieta uśmiechnęła się lekko. Czyli jednak bierze sobie do serca jej słowa. Pocałowała go raz jeszcze namiętnie, po czym wyszeptała w jego usta:
    - Jestem twoja.
    Co raczej oznaczało zgodę.

    OdpowiedzUsuń
  121. Opadła na łóżko plecami i wyciągnęła do niego rękę, aby też przyszedł. Nim nad nią zawisł, rozłożyła nogi, aby mu było wygodniej. Westchnęła cicho, a ręką pogładziła jego włosy, gdy chwycił zębami jej sutek. Westchnęła głośniej, gdy jego dłoń sięgnęła jej kobiecości. Rozłożyła nogi jedynie szerzej, zaciskając palce na włosach mężczyzny. Było jej zdecydowanie zbyt dobrze, co zresztą dało się odczuć.

    OdpowiedzUsuń
  122. Dziś mogła być grzeczna i uległa. Miała taki nastrój. Dlatego bez protestów oddawała się pieszczotom mężczyzny nad nią.
    Jęknęła cicho, gdy znalazł się w niej i zaczął się poruszać. Objęła go, przyciskając przy okazji do siebie. Jedna z jego dłoni wciąż pieściła jej pierś, przez co jej przyjemność wzmagała się. Lubiła, gdy dotykał jej biustu.
    Bez wstydu i kontroli wzdychała i wydawała z siebie króciutkie jęki. Była naprawdę spragniona jego bliskości i była w stanie pozwolić sobie na wszystko. Oplotła go nogami w pasie, żeby w miarę swoich możliwości zwiększyć ich przyjemność.
    Odszukała usta swojego kochanka i pocałowała go delikatnie, po czym szepnęła:
    - Gardiel... mocniej...
    Nie potrzebowała już czułości. Teraz chciała poczuć jego zaborczość, którą nieraz już okazywał.

    OdpowiedzUsuń
  123. Zacisnęła mocniej uda na jego biodrach, gdy tylko przyspieszył. Zapomniał o czułości i ckliwych ceregielach. Jej westchnięcia były coraz głośniejsze i świadczące o tym, że jest coraz bliżej. Paznokcie na jego plecach wbijały się boleśnie, pozostawiając tam krwawe ślady. Podobało jej się. Chciała więcej.

    OdpowiedzUsuń
  124. Oddychała coraz szybciej, wydając coraz wyższe dźwięki. Przejechała paznokciami wzdłuż jego pleców, zostawiając tam trwałą pamiątkę po dzisiejszym stosunku. Odchyliła głowę w tył, aż w końcu zwieńczyła wszystko donośnym jękiem. Opadła z sił, jej uścisk zelżał, a ona uspokajała swój oddech z zamkniętymi oczami.

    OdpowiedzUsuń
  125. Oddychała jeszcze głęboko, gdy opadł zaraz obok niej. Otworzyła leniwie oczy, aby spojrzeć na niego jeszcze nieobecnymi, zamglonymi oczętami. Zamknęła je z powrotem i obróciła się na bok, aby przytulić się do niego. Była teraz tak zabawnie bezbronna.

    OdpowiedzUsuń
  126. Kobieta uspokoiła już oddech i z zamkniętymi oczami tuliła się ufnie do torsu mężczyzny. Przy nim mogła być słaba, on jej krzywdy nie zrobi. Narzucił na nich do połowy kołdrę, ale nie zwróciła na to uwagi.
    - Kochasz mnie jeszcze trochę? - zapytała bardzo cichym głosem.

    OdpowiedzUsuń
  127. Nie otwierała oczu. Była wykończona. Jedynie lekko się uśmiechnęła.
    - A gdybym miała stać się matką... nadal byś mnie kochał?

    OdpowiedzUsuń
  128. - Nawet gdybym potem nie była tak szczupła, piękna i zgrabna jak teraz?
    Anamaria nie myślała tak o sobie. Cytowała jedynie jego komplementy. Jak dla niej mogła w ogóle o siebie nie dbać i ubierać się jak mężczyzna.

    OdpowiedzUsuń
  129. Chciała się upewnić o jeszcze kilka innych rzeczy, ale Szkielet zasnął. Dlatego i ona zaraz przytuliła się bardziej i zaczęła powoli zasypiać. Pomógł jej fakt, że była zmęczona po nocy. Obudziła się też późno.

    OdpowiedzUsuń
  130. Spięła się, kiedy mężczyzna chwycił ją za kark. Mimowolnie ułożyła dłoń na sztylecie, z którym nigdy się nie rozstawała, bo zawsze mógł okazać się przydatny. Nie zamierzała jednak z niego skorzystać. Przynajmniej jeszcze nie.
    - Cierpliwość to nie jest twoja mocna strona.. - Mruknęła przyglądając mu się uważnie. Był niezwykle intrygujący, zupełnie inny od szumowin pałętających się po okolicy. - Oddasz mi część skarbu. Nie chcę dużo, nie jestem chciwa.. Wystarczy mi jedna sakiewka.
    Sięgnęła po butelkę ulubionego trunku i napiła się ani na chwilę nie spuszczając wzroku z pirata. Takich typów lepiej mieć zawsze na oku, są zdolni do wszystkiego, nigdy nie wiadomo co im wpadnie do łba.
    - I oczywiście, zabierzesz mnie ze sobą. - Dodała po chwili, a lewy kącik jej ust powędrował leniwie w górę. - Poszukiwanie skarbu to zawsze wspaniała przygoda, nieprawdaż?

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  131. Anamaria przekazała kapitanowi to, co przekazać miała i zmienili kurs na najbliższy ląd - proch był niezbędny, bez niego padną, jeśli ktoś ich zaatakuje. Stała teraz oparta o burtę. Szkielet jeszcze spał, gdy wychodziła. Był zastępcą, więc należało mu się trochę odpoczynku.
    Opierała się o burtę. Wokół niej uwijał się szczury, ale patrzenie na ich przykre obowiązki jej nie bawiło. Załoga była dla niej rodziną, więc nie cieszyła się z ich krzywdy. Podniosła głowę, gdy ktoś się zbliżył. Mrugnęła oczami ze zdumienia. Mężczyzna nigdy nie całował jej przy piratach. Uśmiechnęła się mimowolnie i przymknęła oczy.
    - Widzę, że masz dzisiaj dobry humor.

    OdpowiedzUsuń
  132. Zaśmiała się cicho.
    - Przecież ty nie wierzysz w Boga, Gardiel. Nikt z nas nie wierzy. A poza tym, nie spiesz się tak. Jeszcze zdążysz.

    OdpowiedzUsuń
  133. - Na razie, mój drogi, nie jesteśmy nawet narzeczeństwem. A poza tym oni się do mnie nie kleją - machnęła w stronę pokładu. Dawno już żaden z piratów nie próbował położyć swoich brudnych łap na jej ciele.

    OdpowiedzUsuń
  134. - Tu każdy dba o swój interes, mój drogi. W końcu to statek piracki. - Odchyliła głowę w tył i zamknęła oczy z cichym westchnięciem. - Rzadko zdarzają się wyjątki.

    OdpowiedzUsuń
  135. Zerknęła na mężczyznę i przysunęła się bardziej do niego. Lubiła czuć jego bliskość. Pocałowała lekko jego policzek, po czym znów zerknęła na niebo - było bardzo pogodnie. Dopłyną do portu bez żadnych wpadek, chyba że natkną się na jakiś statek. Może być wtedy źle...

    OdpowiedzUsuń
  136. Postała jeszcze trochę. Widziała zarys portu przed nimi. Chłopak z bocianiego gniazda krzykną, że mają ląd na horyzoncie. Anamaria wtedy zeszła do kajuty Szkieleta.
    - Jesteśmy prawie na miejscu - powiedziała, zamykając za sobą drzwi.

    OdpowiedzUsuń
  137. Delikatnie przekrzywiła głowę, a jej uśmiech nieznacznie się powiększył.
    - Wyglądam na kogoś, kto potrzebuje wygód? - Spytała mimowolnie unosząc jedną brew. Nie była jedną z tych panienek, które pragną luksusu i narzekają na wszelkie niedogodności oraz przeciwności losu. Lata spędzone w towarzystwie brutalnych mężczyzn oraz surowego ojca ukształtowały jej charakter. W końcu musiała sobie jakoś radzić z tą bandą nieokiełznanych barbarzyńców.
    - Mój drogi.. Nie musisz się o mnie martwić, potrafię o siebie zadbać. - Dodała jeszcze i opróżniła swoją butelkę. Zapowiadało się na wspaniałą, ale też niebezpieczną wyprawę. Znów będzie mogła poczuć ten cudowny dreszczyk emocji, którego tak bardzo jej brakowało odkąd zdecydowała się zostać na lądzie.

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  138. Odwzajemniła jego pocałunek, obejmując go wpół.
    - Wiem, że nie jesteś zadowolony. Ale zejdziesz na ląd. Zabawisz się - puściła mu oczko z uśmiechem. - A w tym czasie ja zajmę się uzupełnianiem prochu i ładunku

    OdpowiedzUsuń
  139. Zaśmiała się tylko i przytuliła go krótko, ale mocno do siebie. Po czym wyszła z kajuty. Dobili już do portu, więc chciała jak najszybciej wyjść, aby to wszystko skończyć. Nie wiedziała, gdzie pójdzie Szkielet. Ale to nic, znajdzie go i tak.

    OdpowiedzUsuń
  140. Była wyraźnie zadowolona z jego odpowiedzi. Niewielu mężczyzn decydowało się na współpracę z kobietą, a już szczególnie z taką, o której nic nie wiedzieli. Nie licząc oczywiście plotek usłyszanych w różnego rodzaju karczmach.
    - Ilu ludzi zamierzasz ze sobą zabrać? - Spytała rozsiadając się wygodniej. Na samą myśl o zbliżającej się wyprawie czuła podekscytowanie. W końcu zacznie się coś dziać!

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  141. Kobieta zapędziła do noszenia beczek z prochem jej artylerzystów. Po dłuższej chwili zapasy były już uzupełnione i mogła spokojnie zejść ze statku. Tak. Tylko gdzie powinna teraz szukać Szkieleta?
    Spędziła naprawdę dużo czasu na szukanie swojego ukochanego. W końcu stanęła w progu karczmy, której nazwy zapomniała. Tam siedział i grał na gitarze zabranej pewnie jakiemuś muzykowi. Westchnęła i pokręciła głową. Jak dziecko.

    OdpowiedzUsuń
  142. Anamaria była tak zaskoczona, że obejrzała się jeszcze za siebie, gdy Szkielet zwrócił się do niej. Nie było nikogo. Naprawdę był aż tak pijany? Skrzyżowała ramiona pod biustem i podeszła do Szkieleta.
    - Oddaj tą gitarę i wracamy - powiedziała dość ostro. Coś wyczuwała, że nie będzie to jednak takie proste.

    OdpowiedzUsuń
  143. Rozejrzała się wokół chcąc się upewnić, że nikt ich nie podsłuchuje. Niestety, większość mężczyzn siedzących w pobliżu postanowiła nadstawiać uszy by jak najwięcej usłyszeć. Idioci. Nie mieli nic lepszego do roboty? Czyżby nie wiedzieli, że ciekawość jest grzechem i pierwszym stopniem do piekła?
    - Niech nie przyjdzie ci do głowy, żeby mnie oszukać. - Rzuciła zadziwiająco spokojnym tonem, a w jej oczach pojawił się jakiś dziwny błysk.
    - Mamy coś wspólnego.. Też wolę pracować sama, jednak czasem przyda się dodatkowa para rąk, zwłaszcza w trakcie takiej podroży, jaka nas czeka. Najlepiej wyruszyć z samego rana, wyrobisz się? - Spytała z nieco zaczepnym uśmiechem.

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  144. Zaraz wylądowała na jego kolanach. Westchnęła głęboko. Nikogo to nie zdziwiło, w końcu dziwek było tutaj pełno i każdy mógł wziąć każdą.
    - Ogarnij się, człowieku - wywróciła oczami. - I nie pij już więcej. Chodź, wracamy.

    OdpowiedzUsuń
  145. Nie słuchał jej. No tak. Kto by słuchał jakiejśtam kobiety! Pocałował ją i wcisnął język między jej wargi, niemal zmuszając do pocałunku. Westchnęła więc tylko cicho i oddała mu pieszczotę.

    OdpowiedzUsuń
  146. Mrugnęła oczyma. Ach. Więc nawet nie wiedział, kogo ma przed sobą! Świetnie.
    - Więc nie powinieneś czasem dochowywać wierności jej, miast całować się ze mną? Myślę, że twoja Anamaria będzie bardzo niepocieszona, gdy się dowie... - pogłaskała go lekko po policzku.

    OdpowiedzUsuń
  147. Oparła się o jego bark, słuchając go z uniesioną brwią. To już zaczynało być zabawne.
    - Nawet jeśli jestem twoim wytworem, powinieneś być jej wierny. Skoro całujesz się ze mną w wyobraźni, świadczy to o tym, że nie do końca jesteś z nią szczery. Musisz powiedzieć jej prawdę.

    OdpowiedzUsuń
  148. Nie poruszyła się nawet o milimetr, nie przeszkadzała jej jego bliskość. Patrzyła mu w oczy z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Gdyby próbował ją oszukać, gorzko by tego pożałował. Niejeden przekonał się na własnej skórze jak okrutna potrafi być oraz co może zrobić w chwili wściekłości. Zawsze starała się panować nad emocjami, jednak czasem były one zbyt silne i przejmowały nad nią kontrolę.
    - Ufasz mi na tyle, żeby nazywać mnie przyjacielem? - Spytała unosząc jedną brew. Mimowolnie spojrzała przy tym na jego wargi, jednak zatrzymała na nich wzrok jedynie na kilka sekund.

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  149. Zaśmiała się cicho. Pogłaskała go pieszczotliwie po głowie, po czym nachyliła się w stronę jego ucha i wyszeptała:
    - W takim razie słucham, mój Aresie...

    OdpowiedzUsuń
  150. Uśmiechnęła się lekko. Zastanawiała się, czy dalej się z nim bawić czy go stąd po prostu zabrać. W sumie... I tak nikt się nimi nie przejmuje.
    - Jak mogłeś mi to zrobić... - wyszeptała z udawaną rozpaczą.

    OdpowiedzUsuń
  151. Odsunęła go lekko od siebie.
    - Gdybyś nie chciał, nie całowałbyś jej. Zdradziłeś mnie.

    OdpowiedzUsuń
  152. Patrzyła na niego z rozpaczą. Naprawdę, zabawa w teatr z pijanym człowiekiem okropnie ją bawiła. Chyba będzie musiała to powtórzyć.
    - A jak wytłumaczysz fakt, że całowałeś się z inną kobietą? Ze zwodniczą boginią miłości i piękna?

    OdpowiedzUsuń
  153. - To dobrze. - Odpowiedziała i nieco się odsunęła. - Warto ufać jedynie sobie.
    Niewielu ludzi było godnych zaufania, o czym niestety zdążyła się przekonać. Dlatego bywała ostrożna w wyborze sojuszników, ale czasem działała pod wpływem impulsu. Na przykład tak jak teraz. Czuła jednak, że mężczyzna jej nie zawiedzie, a jeśli to zrobi, to ona już znajdzie sposób by się na nim odegrać.
    - Wzbudzasz powszechne zainteresowanie, zastanawiam się czy przez swoje czyny, czy też tę dziwną aurę, która ci towarzyszy.. A może przez jedno i drugie?
    Przekrzywiła delikatnie głowę i jeszcze raz uważnie zlustrowała go wzrokiem. Była ciekawa jakie myśli kłębią się w jego głowie.

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  154. - Wróciłeś z krainy Hadesa, Aresie? - zapytała nieco ironicznie, widząc jak pociera skronie. Być może nawet nie zorientuje się, o co chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  155. - Tylko głupcy wierzą we wszystko co usłyszą. - Mruknęła dopiero po chwili. Na jej temat powstało wiele plotek, na przykład twierdzono, że zajmuje się nekromancją, bądź przypisywano jej dar przewidywania przyszłości. Nie narzekała na tego rodzaju pogłoski, miała przynajmniej spokój i nikt przy zdrowych zmysłach jej nie przeszkadzał. Spojrzała na kobietę siedzącą na barze, rozebraną do pasa ku uciesze otaczających ją mężczyzn i pokręciła głową. Nigdy nie zniżyłaby się do jej poziomu. Nigdy tak bardzo by się nie upodliła. Nie rozumiała kobiet, które na życie zarabiały własnym ciałem.. Ona by tak nie potrafiła. Być może dlatego, że potrafiła sobie radzić i dobrze wykorzystać zdobyte umiejętności. W końcu zabranie sakiewki pijanemu piratowi nie było dla niej żadnym wyzwaniem, raczej formą rozrywki dla chwilowego zabicia czasu.

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  156. Zaśmiała się cicho i pokręciła głową.
    - Podobno całowałeś się z Afrodytą. Nie wiem, jak będę mogła ci to wybaczyć.

    OdpowiedzUsuń
  157. - Nie wiedziałam, że masz mnie za aż tak piękną i seksowną kobietę - odparła z wielkim rozbawieniem. Przechyliła głowę i patrzyła na niego z ciekawością, co teraz zrobi.

    OdpowiedzUsuń
  158. Wróciła wzrokiem do swojego towarzysza. Przez dłuższą chwilę przyglądała mu się uważnie po czym leniwie zwlekła się z krzesła i zbliżyła do niego.
    - Bądź w porcie o świcie. - Mruknęła mu do ucha. - I nie spóźnij się, nie lubię czekać.
    Wyprostowała się, ułożyła palce na jego dłoni i delikatnie wyrwała mu butelkę. Przymknęła na moment powieki, kiedy poczuła w ustach smak rumu. Czy istniał na świecie wyborniejszy trunek? Odłożyła alkohol na stół i ukryła twarz pod kapturem. Zdaniem Regany ich spotkanie dobiegło końca, dlatego odwróciła się i skierowała w stronę drzwi.

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  159. - Ale żeby Afrodyta? - uniosła lekko brew. - Chyba zacznę lubić sytuacje, gdy jesteś pijany i nie kojarzysz. A teraz chodźmy z tej karczmy, późno jest.

    OdpowiedzUsuń
  160. Obserwowała uważnie jego ruch. Rzucił dziewce parę moment. Uniosła brew i znów spojrzała na niego.
    - Naprawdę? - prychnęła. - Zamiast wydawać pieniądze na dziwki mógłbyś zadbać trochę o swoją kobietę. - Trąciła go lekko biodrem.

    OdpowiedzUsuń
  161. - Skąd wiesz, że ma wszystko? - uniosła brew. - Może czegoś jej potrzeba? Bezokazyjnego kwiatka czy innego duperela na które lecą wszystkie panienki?

    OdpowiedzUsuń
  162. - Podobno jestem kobieca - powiedziała, zamykając za nimi drzwi, o które się oparła i skrzyżowała ramiona pod biustem. - Więc może czasami dla miłej odmiany jakiś drobiazg by się przydał.

    OdpowiedzUsuń
  163. Anamaria nie ruszyła się z miejsca. Obserwowała jego ruchy, ale nigdzie nie poszła. Jakby czekała na jakiś gest, zaproszenie. Jakby w ogóle nie była u siebie.

    OdpowiedzUsuń
  164. - O nic.
    Oho, okazało się, że Anamaria może też mieć humorki. Może jest w ciąży?
    - Pójdę sobie, nie będę ci przeszkadzać.

    OdpowiedzUsuń
  165. Westchnęła tylko cicho, pozwalając się mu przygarnąć.
    - Czuję się zaniedbana - mruknęła tylko.
    Uprawiali seks, Anamaria słyszała, że jest piękna, spali razem, a i tak czuła, że czegoś jej brakuje... Czyżby powróciła jej dawna natura?

    OdpowiedzUsuń
  166. - Och, masz przykład właśnie teraz - powiedziała, gdy już otworzyła oczy po tym, jak mruczała z przyjemności. - Całujesz mnie, a potem patrzysz do mnie w ten sposób. Tak się nie patrzy na osobę, którą się kocha.

    OdpowiedzUsuń
  167. - Tak już lepiej - mruknęła i przytuliła się do niego, zamykając oczy. Miała jakieś dziwne widzimisię ostatnio.

    OdpowiedzUsuń
  168. Pojawiła się w porcie, kiedy tylko zaczęło świtać. Zwykle nie była tak punktualna, ale teraz chciała jak najszybciej wyruszyć, by przeżyć niezwykłą przygodę. Przy okazji wzbogaci się o sakiewkę monet.. Czegoż chcieć więcej? Rozejrzała się uważnie i już po chwili skierowała swe kroki w stronę Szkieleta.
    - Witam ponownie. - Rzuciła zsuwając kaptur. - Gotowy do podróży? - Spytała delikatnie unosząc lewy kącik ust. Tak, to był najprawdopodobniej najszerszy uśmiech, jaki mógł pojawić się na jej twarzy, nie licząc krótkiego okresu dzieciństwa.

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  169. - Chodźmy spać - mruknęła i spojrzała na niego, podnosząc lekko głowę. Zastanawiała ją jego zmieszana mina.

    OdpowiedzUsuń
  170. Położyła się na boku obok niego, gdy opadł na plecy. Uniosła brew, słysząc kochanie. Po raz pierwszy zwrócił się do niej w ten sposób.
    - Nie... Może jestem trochę zmęczona, trochę źle się czuję przez to wszystko. - Westchnęła głęboko. - Jutro będzie lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  171. Och, tak, Anamaria miała swój temperament i nie bała się używać nieprzyjemnych słów oraz wygarnąć, co jej leży na sercu (za wyjątkiem tego jednego razu, który potem i tak wyjaśniła). Przymknęła oczy, dłoń kładąc na torsie swojego ukochanego, aby za moment paść w objęcia Morfeusza.

    OdpowiedzUsuń
  172. Otworzyła oczy, które za moment przetarła. Nie spał, pocałował ją w czoło. Przeciągnęła się jeszcze i spojrzała w jego stronę.
    - Już nie śpisz?

    OdpowiedzUsuń
  173. Fakt, miała zacząć wypytywać z troską, dlaczego, ale nie pozwolił jej na to - uciszył ją pocałunkiem, któremu się oddała. Zamknęła oczy i zanurzyła dłoń w jego włosach, oddając delikatnie pieszczotę.

    OdpowiedzUsuń
  174. - Dobrze - odszepnęła, głaszcząc go lekko po policzku. - Jak zawsze, gdy jesteś obok - mruknęła i ucałowała raz jeszcze jego wargi.

    OdpowiedzUsuń
  175. W przeciwieństwie do kobiety, która zakryła się tylko bardziej kołdrą i westchnęła. Jej nie chciało ruszać się z łóżka.

    OdpowiedzUsuń
  176. Obróciła się na brzuch i przypatrywała się ruchom Szkieleta z dziecięcą ciekawością. W sumie pierwszy raz widziała jego golącego się. Ale trudno się dziwić - długo się nie znają.
    - Zastanawiam się jakbyś wyglądał bez brody - powiedziała na głos coś, co miało pozostać raczej w jej myślach.

    OdpowiedzUsuń
  177. Zaśmiała się i pokręciła głową.
    - Mężczyźni. Podobno to kobiet nie da się zrozumieć.
    Przytuliła bok głowy do poduszki i zamknęła oczy.

    OdpowiedzUsuń
  178. Kiwnęła głową prawie niezauważalnie i ruszyła w stronę pobliskiego lasu, który nie wyglądał zbyt przyjaźnie, nawet w promieniach wschodzącego słońca. Z pewnością roiło się tam od najgorszych mętów szukających okazji do kolejnych rozbojów nie bacząc na porę dnia. W końcu nie było dla nich czegoś takiego jak "nieodpowiedni czas".
    - Jaką masz broń? - Spytała, kiedy stanęli tuż przy złowieszczo wyglądających drzewach. - Przyda nam się jakiś środek transportu, żeby było szybciej.. Umiesz jeździć konno, prawda? - Spytała z tym swoim zaczepnym uśmieszkiem, według niektórych niezwykle irytującym.

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  179. - Nie ośmieliłabym się kpić z kogoś takiego jak ty, mój drogi. - Odpowiedziała niemal od razu, jakby bała się go urazić, co stanowiło jedynie mylne wrażenie. Nigdy nie żałowała wypowiedzianych przez siebie słów, choć wiele razy wpadała w kłopoty przez ten swój niewyparzony język. Zdecydowanie zbyt często nie potrafiła powstrzymać się przed rzuceniem jakiegoś zaczepnego komentarza. Taka po prostu była.
    - Konie powinny na nas czekać jakieś dwieście metrów w głąb lasu. Mam nadzieję, że nie natrafimy na żadne przeszkody już na początku naszej podróży, to nie byłaby dobra wróżba.
    Jeśli ktoś wierzy w tego typu rzeczy, Regana raczej nie zwracała sobie nimi głowy, wolała zajmować się ważniejszymi sprawami.

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  180. Anamaria tym razem postanowiła nie być podła. Odrzuciła co prawda z siebie kołdrę i wyszła z łóżka w samej koszuli Szkieleta, nie do końca zapiętej (widać było początek materiału okrywającego jej piersi), ale wyminęła go i poszła do biurka, aby tam położyć nogi na blacie i przypatrywać się jemu z podłym uśmieszkiem.

    OdpowiedzUsuń
  181. - Jestem bardzo spokojna. - Mrukneła cicho, lecz na tyle głośno by bez problemu usłyszał jej słowa. Również zaczęła się uważnie rozglądać, na razie niczego nie dostrzegła, choć usłyszała dźwięk łamanej gałęzi. Mogło to być jakieś zwierzę, chociaż żadne zwykle nie przebywało na skraju lasu. Kto więc krył się w cieniu?
    Spojrzała na mężczyznę i powoli sięgnęła po swój łuk. Taka broń najlepiej się sprawdzała, była cicha i skuteczna, bo w końcu nie chcieli zwracać na siebie niczyjej uwagi. Zmrużyla powieki, kiedy zza drzewa wyjrzała męska sylwetka.
    - Czego tu szukacie? - Spytał uśmiechając się odrażająco.
    - Nie zamierzamy tu długo zostać, zabierzemy konie i znikamy. - Odpowiedziala nie spuszczając z niego wzroku. Na pewno nie był sam, więc zabicie go niewiele by dało, ale biorąc pod uwagę charaktery Regany i Szkieleta zbyt długo nie pożyje.

    OdpowiedzUsuń
  182. Puścił do niej oczko. Kobieta zaśmiała się cicho i z uśmiechem pokręciła głową. Kobieciarz. Jakim cudem zdołał się ustatkować? Przecież uwielbiał towarzystwo pań, a teraz wystarcza mu ona. Był przedziwnym człowiekiem.

    OdpowiedzUsuń
  183. Wypuściła z łuku dwie strzały, które ugodziły mężczyzn ukrywających się w zaroślach dokładnie naprzeciwko niej.
    - Rozmawiałam z ludźmi znacznie gorszymi od niego. - Odparła nie patrząc na niego. Najpierw wolała się upewnić, że nikt nie wyskoczy z zarośli, ani nie spadnie z drzewa.
    - Powinieneś uzbroić się w cierpliwość, być mniej narwany. - Dodała jeszcze i skierowała się w stronę koni, które nieco spłoszył huk wystrzału. Nie obchodziło jej, jak mężczyzna zareaguje na wypowiedziane przez nią słowa. Powiedziała jedynie to, o czym myślała. A cóż złego jest w wyrażaniu na głos swoich myśli?

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  184. Uniosła lekko brew, przyglądając mu się z ciekawością. O co też mu chodziło? Nie sypał przecież zazwyczaj komplementami tak sobie.
    - Mów dalej - powiedziała z szerokim uśmiechem. Lubiła słuchać, gdy ją tak zachwalał.

    OdpowiedzUsuń
  185. Pogładziła zwierzę po grzbiecie przyglądając mu się z delikatnym uśmiechem na ustach. Wspaniałe stworzenia. Wsiadła na konia, oczywiście jak mężczyzna, a nie panienka z arystokratycznego rodu i jeszcze raz uważnie zlustrowała wzrokiem pobliskie drzewa, krzewy oraz zarośla. Byli całkowicie sami, nikt nie czyhał na ich życia. Wspaniale! Czas nagli, więc pora ruszać. Nie ma powodów by dłużej zwlekać.
    - Nie każ zbyt długo na siebie czekać. - Rzuciła, kiedy go mijała po czym ruszyła prosto w kierunku leśnej ścieżki.

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  186. Zamruczała uroczo, przesuwając lekko stopą po powierzchni biurka. Objęła go delikatnie za szyję, ręką wodząc po jego włosach. Co się tak staremu Szkieletowi zebrało na pieszczoty?

    OdpowiedzUsuń
  187. Ach, o to chodziło. Pokręciła lekko głową, pocierając przy tym nos Szkieleta własnym.
    - Być może - zamruczała słodko.

    OdpowiedzUsuń
  188. Przez cały czas patrzyła na drogę, chociaż ciągle intensywnie myślała o towarzyszącym jej mężczyźnie. Ile z tego, co słyszała było prawdą? Czy stanowił dla niej jakieś zagrożenie? Teraz raczej nie, w końcu nie powiedziała mu gdzie szukać skarbu. Ale kto wie, co się stanie, gdy dotrą do celu. Musi być ostrożna, musi ufać wyłącznie sobie, nawet jeśli pirat zyska choć odrobinę jej sympatii. W końcu dbała tylko o swoje dobro, poświęcanie uwagi innym było jedynie stratą cennego czasu, którego nie zamierzała przeznaczać na czyjeś problemy oraz rozterki.

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  189. Łkała w poduszkę jak zwykła zraniona dziewka, nie jak twardy pirat. Poczuła się ponownie wykorzystana. Znów to samo uczucie, tylko spotęgowane faktem, że jest starsza i powinna być mądrzejsza. Nie była... Poduszka przesiąkła już od słonych łez kobiety. Czuła się zmęczona już tym wszystkim. Chciała iść spać. Najlepiej zasnąć na zawsze i nie wrócić na pokład Smoka. Niech umrze, niech ją zgwałcą. Wszystko jedno!

    OdpowiedzUsuń
  190. Kobieta w końcu zdążyła tylko zdjąć z siebie spodnie. Koszulę zostawiła. Była Szkieleta, będzie musiała mu oddać. Chociaż przesiąknęła już jej zapachem. Okryła się kołdra, wywróciła poduszkę na drugą stronę i zamknęła oczy. Z oczu jeszcze płynęły łzy, chociaż nie szlochała. Miała dosyć. Chciała spać.

    OdpowiedzUsuń
  191. Ona sądziła, że on po prostu jej nie chce - nie zależy mu. Tak, by ją zatrzymał. Zrobił cokolwiek, żeby nie odeszła. Przekonał ją. Tak... tak by zrobił, gdyby ją chciał. Zamknęła oczy. Łzy w końcu przestały lecieć, a ona powoli zasnęła z wycieńczenia.

    OdpowiedzUsuń
  192. Nie chciała wstawać. Nie miała ochoty. Podniosła się tylko po to, aby przekręcić klucz w drzwiach, żeby nie były już tak szczelnie zamknięte i położyla się na boku - tyłem do wyjścia. Niech statek odpływa bez niej, ona zostaje. Nie ma po co pływać po morzu. Już nie chce.

    OdpowiedzUsuń
  193. [W końcu mam okazję przywitać zastępcę na Latającym Smoku.
    Witam.
    Skoro postać Szkieleta (swoją drogą pirata pełnokrwistego, jakich mało, jak czytam) jest na tym samym statku co moja, warto może pokusić się o wątek.
    Masz ochotę i czas wśród wątków dla innych? Na bardziej, nie wiem, "spokojny" czy akcja pełną gębą?]

    Morgan Kerr

    OdpowiedzUsuń
  194. To był moment. Chwila, w której nie zdążyła ocenić sytuacji przez zaczerwienione i opuchnięte jeszcze po wczorajszej nocy oczy. Jeszcze nie działały tak sprawnie, jak powinny. Została wepchnięta do pokoju, przygwożdżona do ściany, a jej ręce zostały obezwładnione. Mogła się szarpać, ale to by nic nie dało. Dopiero po jakimś czasie zobaczyła na trzeźwo, kim jest mężczyzna przed nią. Szkielet. Uniosła brwi. Wyglądała dość marnie, ale chociaż udawała pewną siebie w tak żenującej sytuacji, w jakiej się znalazła.
    - Wracamy do starych zabawek? Nie znudziły ci się? - zapytała bezczelnie.

    OdpowiedzUsuń
  195. Puszczał powoli jej ręce. Chciał, żeby uciekła czy naiwnie wierzył, że tego nie zrobi?
    - Jak za każdą inną z twoich kobiet? - wyszeptała. To właśnie bolało ją najbardziej. Nie wiedziała, co z nimi robił, co im obiecywał.

    OdpowiedzUsuń
  196. - Jaką mam pewność, że nie jestem jedną z tych dziwek? - zapytała nieco głośniej, marszcząc brwi. Nie zdjęła jednak jego ręki ze swojego policzka. - Skąd mam wiedzieć, że podświadomie mnie tak nie traktujesz? Może uparłeś się na mnie, żeby mi zdjąć tą głupią dumę pirata z twarzy. Nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  197. - Ten Hiszpan mówił dokładnie to samo - odwarknęła, tym razem nie dając się wcisnąć w kąt przez jego nieprzyjemny ton głosu. - Weźmiemy ślub, założymy rodzinę, będziemy mieli piękne dzieci, Ana, zobaczysz. I synek. Będzie przystojnym pogromcą kobiecych serc, mówię ci! Brzmi znajomo, prawda? - Uniosła brew. - Nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody. Ale skąd ty możesz wiedzieć. Żadna kobieta nigdy cię nie wykorzystała i nie porzuciła.

    OdpowiedzUsuń
  198. Tego było już dla niej za wiele.Próbowała wytrzymać zaciśnięte palce wokół jej szyi. Nie odezwała się, póki nie rozluźnił uścisku. Potem odepchnęła go siłą od siebie. Miał szczęście, że go jeszcze nie uderzyła.
    - Doskonale widzę, kim jesteś! - odkrzyknęła do niego. - Jesteś skurwysynem, który zabiłby mnie tylko dlatego, że nie podoba mu się to, co mówię! A jakby urodziła ci córeczkę na przykład zamiast wyczekiwanego synka? To co? - postawiła kilka kroków w jego stronę, mierząc go zimnym spojrzeniem. - Udusiłbyś mnie w nocy czy przyszedł od razu ze sztyletem, żeby zabić dziecko? Nie mam zamiaru być z mężczyzną, którego będę musiała się bać, bo mu pierdolony testosteron uderzył do łba! Znajdź sobie jakąś zgrabną dziwkę, ona też ma dziurę. Też ją możesz poruchać. Może nawet urodzi ci dzieciaka - prychnęła opryskliwie, obróciła się i wyszła przez otwarte wciąż drzwi.

    OdpowiedzUsuń
  199. Rzuciła klucz na ladę i wyszła. Nie obchodziło jej, co zrobi Szkielet. Powiedziała tylko szczerą prawdę i to, co leżało jej na sercu.
    Gdy weszła na pokład, Szkieleta jeszcze nie było. Weszła więc do jego kajuty i zabrała swoją sukienkę z jego szafy, po czym zrzuciła z siebie jego koszulę i rżnęła ją na łóżko. Wyszła i trzasnęła za sobą drzwiami. Trudno, będzie chodzić pół-nago, ale nie założy tego łacha.

    OdpowiedzUsuń
  200. Kobieta była oparta o burtę nieco dalej. Spojrzała tylko kątem oka na mężczyznę i odeszła na drugą stronę statku. Jak tylko popłyną do Port Royal, zejdzie na ląd i nigdy tu nie wróci. Nie będzie umiała na niego patrzeć.

    OdpowiedzUsuń