piątek, 11 lipca 2014

don't underestimate me.

Leah
24 lata ◦ Latający Smok

Jej prababka była uzdrowicielką. Tak samo babka, matka, wszystkie siostry. Przekazywały sobie wiedzę z pokolenia na pokolenie, by z czasem stać się jednymi z najlepszych w fachu. To po nie przybiegano, kiedy nieznana choroba rozkładała człowieka, kiedy trzeba było wyciągnąć kogoś z rąk śmierci. Do czasu. W końcu przestały być potrzebne, a znachorskie metody, choć niesamowicie skuteczne, zostały uznane za nic nie warte, poczęły wzbudzać lęk. Tylko w nielicznych wioskach ktoś jeszcze pamiętał o rodzinie uzdrowicielek, jednak niesienie pomocy na tak niewielką skalę nie mogło przynieść żadnych korzyści, żadnych zysków, za które można by przeżyć.
         Wtedy młodziutka jeszcze Leah, z polecenia przyjaciela, trafiła na pierwszy statek. Mało kto pytał, co przynosiła ze sobą w buteleczkach, co miała pozawijane w starych szmatach, do czego służyły dziwnie powyginane ostrza. Ona zresztą bardzo rzadko odpowiadała. Nie wymagała wiele. Potrzebowała jedynie kilka miękkich szmat do spania oraz miejsca, gdzie mogłaby pracować. A swoje zadania wykonywała zawsze sumiennie, potrafiąc wyleczyć nawet najcięższe rany. Dlatego była cenną członkinią załogi, jednak na żadnym ze statków nie zostawała długo, chociaż proponowano jej wiele.
    Na Latającego Smoka trafiła niecałe dwa lata temu. Od tamtego momentu radzi sobie z najpaskudniejszymi obrażeniami, z najgroźniejszymi choróbskami. Nie wychyla się zbytnio, z szacunkiem odnosi się do wyższych rangą, wiedząc, że to ona jest tutaj dla załogi, nie zaś na odwrót, a każdy błąd może przypłacić życiem. 

[nie wyszło tak, jak chciałam.
kiedyś zmienię na pewno.
na razie witam.]

13 komentarzy:

  1. [Witam ładnie na blogu. ;3 Załoga Smoka nam się rozrasta. xD W każdym razie zapraszam do wątków do którejś z moich pań.]

    Anamaria | Rosa

    OdpowiedzUsuń
  2. [Słodka i niewinna panna z Leah:) Hm hm, no cóż, zapraszam do wątku ze Szkieletem, jeśli za bardzo cię nie przeraża :)]
    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witam i ja serdecznie na blogu. Medyk na statku zawsze się przyda, zwłaszcza jeśli jest tak utalentowany jak Leah, jak czytam po karcie (która swoją drogą, choć krótka ma jakiś urok. Gratuluje).
    Zapraszam oczywiście do wątku. Mogę ci nawet zaproponować ze dwa pomysły, choć są wymyślane na szybko i może nie są z jakiejś górnej półki:
    1) Zagrożenie zarazą na statku. Potrzeba będzie dużej partii leków, a do tego zabraknie niestety składników. Tu proponuje wyruszenie na jakąś mniej znaną wyspę na morzu, by poszukać ziół czy czego twoja uzdrowicielka będzie potrzebować. Trochę przygód, starcie z nieznanym plemieniem kanibali i takie tam...
    2) Tutaj akcja podobna jak ta na górze, jednak zagrożenie życia kapitana Latającego Smoka. Nieznana choroba, grypo podobna czy trucizna? Zatrucie czymś o niespotykanych dotychczas objawach? Wyjątkowo przykro rozjątrzona i źle zaleczona rana z przeszłości? Również proponuje wyprawę, by poszukać lekarstwa dla Morgana.

    Jeśli jednak masz jakiś ciekawy pomysł, pisz śmiało :)]

    Morgan Kerr

    OdpowiedzUsuń
  4. [Powiem Ci, że pomysł jest niezły, aczkolwiek nie wiem jaki może mieć stricte kobiecy i supertajny problem.]

    Anamaria

    OdpowiedzUsuń
  5. [A może po prostu jedna z jego kochanek była zazdrosna i wzięła go zaskoczyła, wbijając sztylet w brzuch - i teraz Leah musi się nim zajmować ? To tak bardziej prawdopodobne :) Jeśli ci odpowiada, możesz zacząć. ]

    Szkielet.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Okej, pasuje mi. Jak się tylko poogarniam ze... wszystkim to zacznę.]

    Anamaria

    OdpowiedzUsuń
  7. [Jeśli ci to nie przeszkadza, poczekam na zaczęcie. Ginę trochę pod odpowiedziami, a sama również wychodzę. Jednak bez stresu, odpisz jak dasz radę :)]

    Morgan Kerr

    OdpowiedzUsuń
  8. [Chciałam się ładnie przywitać, a więc dzień dobry.
    Leah jest taka niewinna w tym okrutnym świecie złych piratów. :D]

    Ginewra

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Nie ma sprawy! I w ogóle jak to miło, kiedy ktoś proponuje zaczęcie ;D
    A zatem ja i Ragn... tfu, Frey, czekamy z niecierpliwością. Jakby były jakieś problemy z zaczęciem, to postaram się pomóc.]

    Frey

    OdpowiedzUsuń
  10. [Uroczę dziewczę. Witam serdecznie na blogu :)]

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  11. Życie na statku było paskudne. A szczególnie wredne było dla kobiety. Jeśli nie przyłoży się tym tępym szumowinom kilka razy tu i ówdzie – nie zrozumieją, że ty różnisz się trochę od pospolitej dziwki czy zabaweczki, żeby sobie ulżyć. Lecz gdy przekonasz w końcu do tego część pokładu – reszta da ci spokój. Dopóki ktoś się nie upije.
    Jej także nie było łatwo. Na początku była jeszcze wystraszona, wciąż płakała po takim sarkastycznym wykorzystaniu jej. Ojciec chyba jednak wiedział, że wyjdzie jej to na dobre, bo pozbierała się nagle i szybko. Zabrakło czasu na rozmyślanie o dranie Zaragozie. Trzeba było się bronić. Teraz była już ósmy rok na statku i raczej nikomu nie musiała niczego tłumaczyć – ewentualnie powtarzać.
    Och, i oczywiście oprócz natrętnych stworzeń zwanych pospolicie mężczyznami pojawiały się inne – bezlitosne, nie przebierające, dopadające niemal każdego. Dziwne bakterie, choroby i zarazy. Cudem było przetrwanie ich na środku niczego.
    Kobieta szła tutaj niechętnie, ale jednak szybko. Była nieco zestresowana (kilku majtków obrzuciło ją zdumionym spojrzeniem, bo nigdy jej takiej nie widzieli). Otworzyła bez pukania drzwi do kajuty medyka. Nie było w niej żadnego przebrzydłego pirata. Świetnie. Zamknęła je za sobą i wzrokiem odszukała Leah.
    - Musisz mi pomóc – powiedziała, wręcz zażądała.

    [Przepraszam, to było słabe.]
    Anamaria

    OdpowiedzUsuń
  12. [Łał, bardzo ładny odpis :) Podobał mi się początek, ten opis sił natury, które choć dumne zostały niejako pokonane przez piratów (co jest ich wielkim błędem, jeśli tak sądzą). Super1 Mam nadzieję, że mój odpis dorówna twojemu początkowi :)]

    - Kurwa, zostaw mnie. Nie traktuj jak zramolałego starca! - warknął Kerr do swojego kwatermistrza, opierając się o krawędź stołu w swojej kajucie. Kapitan zgiął lekko ramię, niemalże się nie przewracając, czując nagły odpływ sił. Jasne cholera... Co się z nim dzieje? Czyżby rozkładała go jakaś choroba? Nie daj Bóg, zaraza!?
    Morgan odkaszlnął lekko. Gdy odsuwał dłoń od ust, zauważył że rękaw zbroczony jest kropelkami krwi. Patrzył na to z lekkim strachem. Niech to pieprzy Kraken... To zbyt szybko na śmierć. Kerr nie bał się jej, był korsarzem, ale wolał umierać podczas abordażu niż osłabiony przez nieznaną mu chorobę. Nie wróżył sobie dobrze, biorąc pod uwagę, że byli w połowie rejsu i na otwartym morzu.
    - Wołaj mi tu medyka - wychrypiał do pirata. Ten patrzył szeroko otwartymi z przerażenia oczyma na swojego kapitana. Pirat zacisnął pięść i walnął nią w stół - Biegnij idioto...
    Kwatermistrz pokiwał głową i wyszedł szybko z kajuty, zamykając uważnie drzwi. Pewnie po drodze zdąży podzielić się wiadomością o chorobie kapitana z resztą załogi. O zagrożeniu zarazą, katastrofą, która czeka ich wyprawę. Możliwej śmierci jeszcze większej ilości ludzi. Jak to wpłynie na załogę, która wiedziała, że kapitan tak czy siak im nie ufa oraz traktuje jak mięso armatnie? Czy nie wykorzystają tego do pozbycia się go z pokładu, wyrzucenia za burtę, jak to on często czynił?
    Jasna cholera... Idealna okazja do buntu i dla jakiegoś kmiotka, któremu zamarzy się bycie kapitanem tak potężnego statku jak Latający Smok. Zwłaszcza teraz, gdy nadeszły chude dni i ludzie zaczynali się burzyć.
    Morgan usiadł na bogato rzeźbionym krześle, opierając się słabo i przymykając lekko oczy. Miał nadzieję, że to coś uleczalnego.
    Mężczyzna spojrzał w stronę drzwi, które otworzyły się z cichym skrzypieniem. Do kajuty weszła młoda dziewczyna w prostej sukience, ich medyczka. Miała dość sporo talentu, więc była drogocennym członkiem załogi. Za niedługo kapitan przekona się czy doprawdy jest tak wartościowa. Jeśli nie, pójdzie z nim na dno...

    Morgan założył koszulę na swoje obolałe, poznaczone bliznami po abordażach i razach bata ciało. Syknął lekko czując ból mięśni. Wszystko było jasne. Został otruty.
    - Niech ja tylko znajdę tego... - zakaszlał mocno, znowu z krwią. Jeśli to przeżyje to zgotuje temu zdrajcy taką śmierć, że nikt nie pozna jego zwłok. Nikt.
    Była szansa na zemstę. Medyczka potwierdziła, że to da się wyleczyć. Nie mogła jednak wykonać odtrutki, kluczowa roślina znajdowała się na jakiejś wyspie pośrodku morza. Pięknie... Może tam dopłyną. Może...
    Kapitan podszedł do map, wysłuchując cóż to za tajemnicza wyspa.
    I znowu uśmiech losu...
    *****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mężczyzna wyrwał się z rozmyślań, a jego ciało przeszły nieprzyjemne drgawki. Rozejrzał się dookoła. Natura zachwycałaby swoją potęga i urodą, gdyby nie to, że w obecnym stanie Morgan w ogóle nie miał ochoty jej podziwiać. Widział natomiast jak Leah, ich medyczka, spogląda na wszystko oczyma tak wielkimi i ciekawskimi jak u dziecka. Spoważniała jednak szybko i zwróciła się do mężczyzny z czymś na kształt profesjonalnej troski.
      Kerr uśmiechnął się do niej słabo, lecz teź szyderczo i pochylił w jej kierunku, by pirat, który towarzyszył im tylko do brzegów wyspy go nie usłyszał.
      - Pozwól swoim współzałogantom zastanowić się nad "potworną groźbą zarazy" - mruknął cicho kapitan, spoglądając prosto w oczy medyczki. Owszem, nie powiedział im, że to trucizna, a nie zaraza. Pomoże to bosmanowi znaleźć tego chłystka, który otruł Morgana. Musiał być to ktoś z załogi, nikt inny. Tylko kto? - Wolę zginąć na wyspie szukając twojej rośliny niż teraz siedzieć na okręcie. Uwierz mi.
      W końcu szalupa dobiła do brzegu, a Kerr nakazał korsarzowi, by został przy łódce. Sam zszedł na suchy piasek, skrzypiący pod obcasami butów. Mężczyzna oparł się na lasce, którą wyciągnął z dna skrzyni. Zostawił ją przy sobie, bo była wprost przepięknie zdobiona, a szkoda mu było jej na sprzedaż. Nie sądził, że wykorzysta ją do czegoś więcej niż prostego napawania się jej urokiem.
      Morgan spojrzał teraz na przedmiot z obrzydzeniem. Czuł się żałośnie...
      Odwrócił się jednak do medyczki, prostując się lekko. Zebrał wszystkie siły, które mu jeszcze zostały. Piekące go po karku słońce nie ułatwiało tego.
      - Czego tak właściwie szukamy? I gdzie dokładnie? Wytłumacz mi wszystko po kolei - Kerr puścił kobietę przodem po ścieżce schowanej wśród listowia. Czekała ich pewnie długa droga, a wyspa była trudną przeciwniczką. Dżungla, ostre klify, zbocza i pewnie bagna.
      Morgan nie zamierzał jednak się poddać. Nie byłby tym, kim jest teraz, gdyby tak robił.

      Morgan Kerr

      Usuń