niedziela, 1 czerwca 2014

Nothing and everything





Clay „Jednoręki” Kidd
pirat, wolny strzelec, trzydzieści dwa lata, list gończy

Kidd jest cieniem rysującym się na ścianach budynków, snującym się przez ulice zaniedbanego, pochłoniętego przez kurz miasta, cieniem głodnym zemsty. Na kim? Wciąż szuka odpowiedzi, stąpając bezszelestnie po zapadniach życia z dwiema poszlakami wyrytymi w pamięci — charakterystyczną blizną i tatuażem.
Ni człowiek, ni widmo, pirat, kameleon. Raz bezbarwny, monochromiczny, podążający zasadami chłodnej logiki. Za drugim razem beztroski, patrzący na świat przez różowe okulary. Za trzecim impulsywny, chaotyczny, pozbawiony skrupułów. Zaś za czwartym na wpół wymarły, nieobecny, wodzący zamglonym spojrzeniem w kierunku odległego nieba. I przysłowie do trzech razy sztuka diabli wzięli. Jednego będąc pewnym, żyjąc z dnia na dzień na piedestale postawił wolność, czyniąc ją najwartościowszą monetą w swym jestestwie.
Widziany zawsze w tej samej, czarnej, wyblakłej przez słońce pelerynie zarzuconej na ramiona, w tej samej białej, wymiętoszonej, rozpiętej do połowy koszuli, w tych samych luźnych spodniach w kwiatowe wzory i w tych samych wysłużonych, wiekowych sandałach. Ta sama gruba, atramentowa szarfa owiązana wokół bioder i ten sam dystans do życia.
Ponad metr osiemdziesiąt marnej woli do rumy. Czarne, zmierzwione, sięgające z kark włosy skryte zazwyczaj za rondem pirackiego kapelusza i potrójna blizna przechodząca przez prawą powiekę. Trzydniowy zarost i brak lewej ręki, dowód, że w życiu nie wszystko idzie po człowieczej myśli. Opalona skóra, dobrze zarysowane kości policzkowe, a na przedramieniu tatuaż nieznanego pochodzenia. Dwie szable przy prawym boku, ciemne oczy i czarna bandana przywiązana do nadgarstka. Trzydzieści dwa lata na karku i uśmiech nieschodzący z spierzchniętych warg.
Wyznając zasadę „tam dom twój gdzie kapelusz twój”, nuci pod nosem starą jak świat piracką przyśpiewkę, tułając się po zakątkach życia jak wrak opustoszałego statku, raz poszukują, raz będąc poszukiwanym. 
_____________________
Tyle razy przymierzałam się do tego bloga i wreszcie się przełamałam. Mam nadzieję, że za brak wizerunku nikt się nie obrazi, a jeśli tak — z góry przepraszam ;)
Zachęcam do wątków, powiązań i wszystkiego co dusza zapragnie. ;)

13 komentarzy:

  1. [Witam ładnie na blogu. ;) Zapraszam do siebie, ale mam bardzo dziwne wrażenie, że na chwilę obecną jestem wyprana z pomysłów ._. Jeśli więc masz ochotę na wątek - serdecznie zapraszam. :3 Jakbyś znalazła jakiś pomysł, to chętnie zacznę.]

    Rosa

    OdpowiedzUsuń
  2. [Na pewno nikt się nie obrazi :) Witam serdecznie na blogu!]

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Uwielbiam krótkie karty. Są zazwyczaj rzeczowe, tajemnicze i uchylają czytelnikowi tylko rąbka wiedzy o postaci, pozwalając tym samym na lepsze poznanie w wątkach. Dużo grogu, słonej wody w butach oraz weny na epickie wątle - tego życzy Greg Szczęściarz. ]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Epickim wątkom nigdy nie mówię nie, więc zgadam się by coś wykombinować. Daj mi chwilę to coś wymyślę dla naszych panów. ]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Jeśli znajdzie sie pomysł z Twojej strony, to u mnie możesz szukać wątku .Sherlock nie odmawia przygodom, szaleństwom i innym zmorom, więc choćby coś głupiego do głowy strzeliło i nie byłoby wiadomo kto się zgodzi na taki wątek, to odpowiedzi szukaj u mnie. Z moim panem gotowa na wszystko, witam więc i zapraszam do siebie, jeśli jest taka chęć ;) ]
    Sherlcok

    OdpowiedzUsuń
  6. [Och och, jak ładnie go opisałaś, wyobraziłam go sobie natychmiast i powiem szczerze, że chętnie zaopiekowałabym się nim (podobnie jak Sheila) - mamy słabość do takich panów. : D Dziękuję za miłe powitanie i za wszelkie komplementy.]

    Sheila Campbell

    OdpowiedzUsuń
  7. [Chęci zawsze są! Mam pomysł na powiązanie. Skoro Clay jest wolnym strzelcem, to może kiedyś Regana zwerbowała go do swojej małej załogi, bo potrzebowała doświadczonych korsarzy. Powiedzmy, że szukali skarbu w okolicach Zatoki Syren. Biorąc pod uwagę ich charaktery myślę, że często by się sprzeczali i sobie dogryzali, co mi osobiście bardzo pasuje. I teraz, po kilku latach spotykają się w Port Royal. Może być, czy mam myśleć nad czymś innym? ;)]

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  8. [Mi to obojętne, Regana pałęta się wszędzie :) Wybierz miejsce, które Ci najbardziej pasuje.]

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Witam, witam! Chętnie wdam się w jakiś wątek. Powiązanie też może być. Yessenia też nie zagrzewa nigdzie miejsca na dłuższy czas, więc nasze postacie mogą się w zasadzie znać skądkolwiek.
    Zazwyczaj próbuję sama wymyślić jakieś rozpoczęcie, ale Kidd to dość tajemnicza postać (co nie zmienia faktu, że dobra), więc muszę Cię w tej kwestii prosić o pomoc ;) O ile oczywiście masz ochotę na wątek.]

    Yessenia

    OdpowiedzUsuń
  10. [Faktycznie, musiałaś czekać dwie chwilę :< ale już mam wątek. Masz, masz i [][][][] cztery beczki rumu na przeprosiny, że musiałaś tyle czekać.]

    Gregorius od roku poszukiwał swojego szczęści, które postanowiło bez pożegnania od niego uciec. Oczywiście nie była to jego wina, on jak zawsze był grzeczny a to że pewna stara, zgrzybiała baba rzuciła na niego klątwę to już zupełnie inna historia i kapitan Moore nie sądził, żeby te dwie rzeczy były ze sobą powiązane. Ani trochę. Nie chodziło też o to, że załoga się zbuntowała i postanowiła wysadzić go na najbliższym brzegu a raczej mieliźnie i podzielić się jego skarbem. Ani o córkę bosmana czy o skradziony rum Berbelucha, ani też o konflikt z hiszpańskimi psami i pewnym zbiegłym więźniem – po prostu szczęście go opuściło. Priorytetem dla niego było je odnaleźć a ukryło się ono niechybnie na skradzionym mu przez załogę statku - Brodatej Dziewicy, którą kiedyś wygrał w karty.

    Dziś jednak postanowił nieco zarobić na swoje utrzymanie. Wyżywienie się i noclegi (nie wspominając o alkoholu i innych przyjemnościach) były bardzo kosztowne w mieście, a jeszcze Gregorius musiał do tego doliczyć procenty od pożyczonych sum od lichwiarzy. No oku miał całkiem spory dochód – magazyn na obrzeżach portu, ledwo co strzeżony a jaki pełny! Przyprawy w dzisiejszych czasach były bardzo cenne, można rzec, że na wagę złota.
    Siedział więc zatem w kącie tawerny starego Berbelucha czekając na Kidda. Nie mógł nazwać go swoim druhem czy dobrym przyjacielem (ba! Nawet tak porządnie się nie znali), czasem jedynie razem działali razem, kiedy rzecz szła o coś większego – jak dzisiaj. Kilkanaście beczek z wanilią, kardamonem i innymi bajerami same, magicznym sposobem się wyniosą z magazynu (a szkoda). Gregorius nie pamiętał jak się poznali, całkiem możliwe, że pili razem a potem próbowali siebie nawzajem okraść, z marnym skutkiem, skoro następnego dnia obaj leżeli na wyściełanej sianem podłodze w jakimś zakratowanym pomieszczeniu należącym do straży miejskiej.
    Na poprawę kondycji przed misją machnął sobie ziele, wymamlał korzeń i popił to wszystko szklanicą dobrego, berbeluchowego rumu, wznosząc cichy toast za córkę kramarza i bimbrownika. Z zniecierpliwieniem popukał palcem w wyszorowany i nadal brudny blat drewnianego stołu.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Brak wizerunku = więcej tajemniczości

    Witam cię bardzo serdecznie!
    Bardzo poturbowana przez życie, tajemnicza postać, ale to dobrze - takiej jeszcze tutaj nie mieliśmy.
    Zapraszam do wątku oczywiście, z góry ostrzegając (jak wcześniej), że wolno i nieregularnie odpisuje do lipca. Jeśli ci to odpowiada, coś razem możemy wymyślić.
    Pozdrawiam!]

    Morgan Kerr

    OdpowiedzUsuń
  12. [Nie wiem. Mam już trochę dosyć wątków, iż 'poszedł sprawdzić co się dzieje w Czarnej Kotwicy, bo tam nagle takie tłumy', więc co Ty na to, aby Kidd był tam w dniu, w którym pojawiła się dziewczyna? Możemy w sumie zacząć od tego nasz wątek, bo nie mam pojęcia, jak mogłyby się rozwinąć ich relacje (o ile w ogóle). A jak nie - zapraszam do Anamarii, może tam coś wymyślimy. ;)]

    Rosa

    OdpowiedzUsuń
  13. Morze zawsze miało na nią korzystny wpływ, niezależnie od tego, czy siedziała na gorącym piasku i wpatrywała się w jego błękit, czy też obserwowała fale uderzające o statek, na którym pływała przez wiele lat. Zapach soli przyjemnie drażnił jej nozdrza i w jakiś dziwny sposób poprawiał nastrój. Szum wody był jednym z najpiękniejszych dźwięków, jakie stworzyła natura. Miał niesamowity wpływ, zupełnie jakby posiadał magiczne właściwości. Nic nie mogło powstrzymać jej przed spacerem w środku nocy. Ani okropna burza, ani straszliwy sztorm. Po prostu nic nie było w stanie wyrzucić jej tego pomysłu z głowy. I tak przez dobre kilka godzin pałętała się po plaży, nie pozwalając jednak by woda ją dotknęła. Brakowało jej starych, dobrych czasów, kiedy to praktycznie nie schodziła z pirackiego okrętu. Zadawała się z różnego rodzaju zakapiorami, nie czując przed nimi choć odrobiny strachu. Mimo, że była kobietą cieszyła się respektem wśród załogi. Zawdzięczała to pozycji, jaką zajmowała oraz niezwykłym umiejętnościom, które zdobyła dzięki swojemu ojcu. Nienawidziła go, jednak skrzętnie to ukrywała i wykonywała każdy jego rozkaz. Wiele razy ją sprawdzał, a ona wiele razy ryzykowała dla niego życie. Spełnianie zachcianek swego okrutnego (i trochę szalonego) ojca nie należało do ulubionych zajęć Regany. Nawet nie wiedziała, kiedy dotarła do portu i zaczęła przechadzać się obok łajb różnych rozmiarów. Jej rozmyślania przerwał męski głos dobiegający z niedużej odległości. Leniwie odwróciła się w jego stronę i pokręciła głową nie wierząc własnym oczom. Czy to naprawdę on? Nie, to niemożliwe! Clay Kidd?! Mimowolnie uniosła jeden kącik ust w górę i powoli zmierzyła go wzrokiem.
    - W końcu znalazłeś godny siebie... Statek. - Rzuciła, gdy dokładnie przyjrzała się tej jakże wspaniałej łajbie, w której właśnie się wylegiwał. Miał naprawdę wyrafinowany gust. - Och, Clay.. Czy można upaść jeszcze niżej? - Spytała unosząc jedną brew i zakładając ręce na piersi. Urocza jak zawsze.

    [Poudawać żywego <3]

    Regana

    OdpowiedzUsuń