niedziela, 1 grudnia 2013

Jak już Ci się dobiorę do sukni, dziecinko, wyjaśnię Ci wszystko, zgoda ?



  „Mów mi, Szkielet” 

Szkielet – chodzą plotki, że to sam Szatan w ludzkiej skórze. Chodzą plotki, że przeżył spotkanie z Krakenem. Chodzą plotki, że to najbardziej niebezpieczny mężczyzna, który dryfuje po oceanach.
A Szkielet, nigdy nie zaprzeczył żadnym plotkom, ale też ich nie potwierdził.
Włada perfekcyjnie szablą. Jest doskonałym zabójcą; nie szanuje ludzkiego życia. Uważa, że i tak wszyscy się w końcu spotkają w Piekle. Zabija mężczyzn, kobiety i dzieci. Nikt i nic, nie umknie szabli Szkieleta.
Jeśli chodzi o kobiety, Szkielet lubi ostrą zabawę. Najbardziej podobają mu się młode, niedoświadczone dziewczyny; z takimi najlepiej się bawi. Jest cholernie zboczony.
Nigdy się nie związał, bo nie umie żyć na lądzie. Gardzi lądem, dlatego rzadko na nim bywa.
Dużo pije; rum na śniadanie, rum na obiad, rum na kolację. Bardzo często chodzi po statku podpity. Śpiewa wtedy żeglarskie pieśni, upijając się bardziej.
Szkielet zna się na mapach, i to bardzo dobrze. Ma cechy przywódcze, dlatego pragnie zostać kapitanem. Był już nim kiedyś, ale jego statek zatonął kilkanaście lat temu. Teraz jest zastępcą kapitana na Latającym Smoku.



Poprzednie karty : 12

80 komentarzy:

  1. Kobieta syknęła tylko i uderzyła go raz jeszcze w twarz. Zdumione dziewki wymieniły tylko ze sobą spojrzenia.
    - Zniszczyłeś mi życie - syknęła tylko. - Zabrałeś mi wszystko, razem z moimi marzeniami. Nie zaprzepaść tego.
    Wyszarpnęła się i cofnęła się o krok. Zamierzała odejść.

    OdpowiedzUsuń
  2. - Zabrałam twoje serce - wyszeptała, nim jeszcze odszedł. Dziewki zaczęły marszczyć brwi. Chyba nie spodziewały się takich słów po starym Szkielecie. - Ja? Ja je zabrałam? Bo mam wrażenie, że sprzedałeś je za pieniądze, aby móc uganiać się za dziwkami z Portu. Ja dochowałam wierności, nawet po rozstaniu. Czego nie da się powiedzieć o tobie. To ja powinnam mieć żal, nie ty. Ty wybrałeś. Zamiast walczyć, postanowiłeś żyć wygodnie. Najwidoczniej żadna kobieta nie jest warta twojego zaangażowania. O żadną nie będziesz próbował walczyć. Jak sama przyjdzie to będzie. Świetnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uśmiechnęła się trochę krzywo, trochę smutno.
    - Nie martw się. Możesz robić to już bezkarnie. Odchodzę z załogi.
    Odwróciła się powoli i odeszła w stronę domu swoich rodziców. Tak. Ustatkuje się i znajdzie jakąś pracę. Może jako karczmiarka? Zobaczymy...

    OdpowiedzUsuń
  4. Zatrzymała się, czując czyjeś palce na swoim nadgarstku. Obróciła głowę w stronę Szkieleta i spojrzała mu w oczy.
    - Dlaczego nie? Masz milsze towarzystwo. Ogniomistrzów znajdzie się pełno.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uniosła lekko brew. To były słowa uznania? Być może. Nieważne.
    Był blisko. Zdecydowanie blisko. Ale nie cofnęła się. Uniosła tylko brwi, mimo że patrzył na nią z góry - w końcu był wyższy.
    - A ile mi zapłacisz za takie towarzystwo? - zapytała bezczelnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. - Owszem, cenie się. Dlatego żądam w zamian za swoje towarzystwo miłości, wierności i wyrozumiałości. Oraz miękkiego serca. Zbyt wygórowana cena? Więc przykro mi, od niczego nie ustąpię.
    Myślał, że poda ilość pieniędzy, jaką chce Ana? Najwidoczniej jej nie znał. Hiszpanka była twardą kobietą, nie zwiewną zołzą w podwiniętej kiecce z byle portu. Ona miała do siebie szacunek, nawet jeśli inni go nie mieli do niej. Zrobiła kilka kroków w tył.

    OdpowiedzUsuń
  7. - Chcę, abyś zaczął walczyć o coś, na czym ci zależy, a nie machał ręką, że samo przyjdzie. Chcę, żebyś mnie szanował i przestał być wobec mnie surowy. I chcę, żebyś mi powiedział, z iloma kobietami spałeś przez czas, kiedy mnie nie było obok.
    Przygarnął ją do siebie, ale go nie objęła. Nadal była zła i nadal nie była przekonana. Kochała go, ale chciała wiernego mężczyzny.

    OdpowiedzUsuń
  8. - Tylko... - wyszeptała, patrząc mu z wyrzutem w oczy. - Tylko - powtórzyła ironicznie. - Czy ty byś mi wybaczył, gdybym oddała się innemu mężczyźnie? Tylko jednemu?

    OdpowiedzUsuń
  9. - Nie jestem zakonnicą zamkniętą w klasztorze tylko piratem. Jestem tak samo skazana na szubienicę jak i ty. I nie odpowiedziałeś mi na pytanie. Czy wybaczyłbyś mi wtedy?

    OdpowiedzUsuń
  10. Anamaria postąpiła o krok do przodu. Wybaczyłby. Położyła obie dłonie na jego policzkach i delikatnie pocałowała jego wargi.
    - Tęskniłam za tym... - wyszeptała.

    OdpowiedzUsuń
  11. - Ona ma rację, Szkielet - powiedziała z przymrużonymi jeszcze oczętami po pocałunku i opuszczoną lekko głową. Po chwili dopiero ją podniosła. - Zmieniłeś się.

    OdpowiedzUsuń
  12. Anamaria uśmiechnęła się tylko. Już raz dała się wpakować w sidła jakiejś kurtyzany. Teraz nie miała zamiaru.
    Puściła go, żeby odsunąć się na moment i obrócić bokiem do niego.
    - Idziesz? - Uniosła brew. Anamaria zamierzała odwiedzić i tak rodziców.

    OdpowiedzUsuń
  13. [Ok krwawe wątki zawsze na plus.
    Toteż coś konkretnego proponujesz czy ja mogę? Efektowna ucieczka z więzienia do którego wpadła załoga Smoka w wyniku "świętowania" ostatniego udanego ataku? Mogli w wyniku tego wpaść w zasadzkę żądnych zemsty Hiszpan, którzy przymknęli ich w jakimś przymorskim garnizonie na jakimś klifie, a także "uziemili" ich statek?
    Zacznę po północy jak jeszcze dam radę, jeśli chcesz wcześniej proszę bardzo]

    Morgan Kerr

    OdpowiedzUsuń
  14. Uśmiechnęła się lekko i powoli ruszyła w dobrze znane jej strony Portu Royal. Po chwili stali już przed drzwiami małego domku rodziców Any.
    - Anamaria, moja... Matko Najświętsza! - Vivian była przerażona, że jej córka paraduje pół-nago po dworze. - Jak ty się, dziecko, nie wstydzisz! Chodź. A pan? - posłała mężczyźnie trochę karcące spojrzenie, jakby fakt, iż martwi się o swoją córkę, usprawiedliwiał ją przed wszystkim. - Panu to nie przeszkadza, że kobieta chodzi prawie nago i wszyscy się na nią gapią?

    OdpowiedzUsuń
  15. - Nie ściemniaj! - Anamaria krzyknęła z głębi domu. Hiszpanie mieli jednak donośne głosy. - Posłałeś nas tam na pewną śmierć! Cudem WSZYSCY przeżyliśmy!
    - Matko Boska, Ana... Hector, czy ty to słyszałeś?!
    - Vivi, takie jest życie na morzu - Artylerzysta przykuśtykał na jednej nodze i westchnął głęboko.
    - Wysyłałeś naszą córkę na pewną śmierć! Wkrótce w ogóle może się tu nie zjawić! A w dodatku nie pozostawi po sobie żadnego potomka... Ani męża, ani dziecka... - Vivian była zawiedziona.
    - Nieprawda - Kobieta wyszła już w koszuli. - Ja i Szkielet zamierzamy się pobrać.
    I matka i ojciec otworzyli szeroko oczy, jakby nie wierzyli w to, co usłyszeli.

    OdpowiedzUsuń
  16. [Mnie nie przeraża. Leah za to może bardzo konkretnie się bać. Zwłaszcza, że Szkielet lubi te młode i niedoświadczone.
    Może taki wątek, że Szkielet złapałby coś od jednej ze swoich kochanek, leżał przez kilka dni ledwo żywy, a Leah musiałaby przychodzić codziennie i jakoś go tam leczyć. Za każdym razem mógłby próbować się do niej dobierać czy cokolwiek. Coś tam by się po drodze wymyśliło.]

    Leah

    OdpowiedzUsuń
  17. Zaśmiała się cicho i przymknęła lekko oczęta.
    - Teraz czekam na oficjalne oświadczyny - mruknęła. - Ciesz się, że nie wmówiłam im, że oczekuję dziecka. Och, nawet lepiej... bo matka nie pozwoliłaby mi z wami płynąć.

    OdpowiedzUsuń
  18. - Jeszcze nie prosiłeś mnie o rękę, więc tego nie wiesz - odparła z delikatnym uśmiechem. O wiele lepiej było mieć go znów przy sobie.

    OdpowiedzUsuń
  19. [No tak, pewnie spotkają się w Port Royal, albo podczas drogi do Port Royal. xD Nie wiem co by tu sensownego wymyślić i jak można by zacząć. Może Latający Smok przybijałby właśnie co do portu, a obserwująca wszystko Ginewra zaciekawiłaby się jacy to ludzie znajdują się na pokładzie, może akurat byłby ktoś tam smaczny. xD Lub coś na lądzie. Przykładowo moja postać wyszłaby na powierzchnię, a Szkielet, skoro jest takim kobieciarzem xD, zwróciłby na nią uwagę. Ewentualnie zupełnie coś innego i mam nadzieję, że masz jakieś lepsze pomysły. D: ]

    Ginewra

    OdpowiedzUsuń
  20. Obróciła się tak, że stała do niego przodem. Złapała go pieszczotliwie za nos.
    - Więc się tego dowiesz, kochanie. Mi się nie spieszy.
    Bo faktycznie, do odpowiedzialności jej było niespieszno.

    OdpowiedzUsuń
  21. Anamaria schowała twarz w dłoni, śmiejąc się cicho.
    - Madre dos Dios...
    Ale odwróciła się na pięcie i poszła do małej sypialni wraz z matką, która prezentowała jej, w jakich ubraniach powinna chodzić dama.

    OdpowiedzUsuń
  22. [Tak, tak. Mniej więcej o to mi chodziło, tylko niejasno się wyraziłam. ^.^
    To jak, zaczniesz? Proszę... *Śpiew syreny, wygląd syreny, oczy syreny*. XD]

    Ginewra

    OdpowiedzUsuń
  23. - Tylko bądź ostrożna, Anamaria - powiedziała matka i przytuliła do siebie mocno córkę. Nie była pewna, czy wybór właśnie Szkieleta, cieszącego się niekoniecznie dobrą sławą, jest dobry.
    - Zawsze jestem, madre.
    Zbliżał się wieczór, dlatego wychodziła już z domu, aby przenieść się do gospody. Zamknęła za sobą drzwi i powoli ruszyła znaną jej alejką.

    OdpowiedzUsuń
  24. [ Zatem dziękuję bardzo i zaproszenie przyjmuję ;D Z wymyśleniem czegoś nie będzie może większego problemu, w końcu obaj są na jednym statku. Może być jakaś narada przed abordażem, albo egzekucja więźniów, czy nieposłusznych członków załogi, gdzieś na zapyziałej wysepce. Hm?]

    Frey

    OdpowiedzUsuń
  25. Podróżowali w ciszy, co w ogóle jej nie przeszkadzało. Najwidoczniej oboje potrzebowali rozprawić się ze swoimi myślami w spokoju. Kompletnie nie czuła upływającego czasu, jakby całkowicie odpłynęła do swojego świata. Jednakże cały czas pozostawała czujna. Ale chyba nikt nie krył się w cieniu drzew. Chyba.
    - Przenocujemy w pobliskiej karczmie. Znam właściciela, więc zgodził się udostępnić nam jeden pokój. Im dalej jednak będziemy, tym mniej wygód doświadczymy. Nie wszczynaj żadnej burdy, jasne? - Spytała spoglądając na mężczyznę. - Dasz radę utrzymać swoje nerwy na wodzy? - Uniosła jedną brew uśmiechając się delikatnie, prawie niewidocznie. Nie zwracała uwagi na krzyki, śpiewy i inne hałasy tworzone przez pijanych mężczyzn siedzących przy ognisku z butelkami rumu. Nie stanowili zagrożenia, przynajmniej jeszcze nie.

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  26. - Gardiel!
    Obróciła się jeszcze przez ramię i zmarszczyła brwi. Przyrósł do ziemi czy mu się nie chciało po prostu wychodzić?
    - Idziesz ze mną czy zostajesz?

    OdpowiedzUsuń
  27. Ta kobieta musiała mu mówić po imieniu, ponieważ było to jego imię. Jeśli kiedyś mieli stworzyć rodzinę, to byłoby śmieszne wręcz, gdyby wołała na niego tak jak reszta pirackiego społeczeństwa, czyli po pseudonimie.
    Przeszli przez niemal cały Port Royal, do gospody, w której Anamaria zazwyczaj sypiała. Po raz kolejny została upewniona, że jest to idealne otoczenie - cisza i spokój. Rzuciła parę złotych monet na ladę i zabrała ze sobą klucz, maszerując na górę.

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie zdążyła nawet złapać klamki, bo Szkielet obrócił ją w swoją stronę. Uśmiechnęła się lekko i objęła go za szyję, oddając pocałunek. Po chwili znaleźli się w zamkniętej sypialni.

    OdpowiedzUsuń
  29. Zaśmiała się cicho, słysząc jego słowa. Ciekawe kiedy opadną z sił w takim razie. Może on nie za szybko, ale ona... Jej zdecydowanie brak dłuższego doświadczenia.
    Położyła się sama na łóżku, dłońmi wodząc po jego torsie, który przykrywał materiał koszuli. Odtrąciła lekko jego rękę nosem, a potem wpiła się w jego usta z namiętnością.

    OdpowiedzUsuń
  30. Odetchnęła głęboko i zacisnęła swoje uda na jego biodrach, ręką głaszcząc delikatnie jego włosy. Lubiła, gdy dotykał jej piersi. Był taki delikatny, naprawdę jakby kierowało nim uczucie a nie zwierzęca potrzeba. Kurtyzana miała rację, zmienił się. Był bardziej miękki. Ale jeśli było to tylko w stosunku do Anamarii - wszystko było dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  31. Nieco zdziwiło ją jego zachowanie, jednak nie dała tego po sobie poznać. Przyglądała mu się, było w nim coś niebezpiecznego, coś dzikiego, co z pewnością przyciągało niektóre kobiety, a inne odpychało. Tylko, do której grupy należała Regana?
    - Wszystko? - Spytała patrząc mu w oczy z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Zbliżyła się do niego tak, że dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów. - Jeden pokój, dwa łóżka... - Przekrzywiła delikatnie głowę nie spuszczając wzroku z jego tęczówek. - Niech twoja wyobraźnia przestanie pracować. - Dodała i odsunęła się na "bezpieczną odległość".

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  32. Zamruczała cicho, gdy tak schodził na dół. I koniec końców została pozbawiona wszystkiego, co na sobie miała. Zacisnęła palce na pościeli i odchyliła głowę z lekkim westchnięciem przy jego kolejnym ruchu. Zdecydowanie nie lubiła tej pozycji (chociaż niosła wiele przyjemności - jak każda inna), ale biorąc pod uwagę okoliczności... nie protestowała. Kiedyś się odwdzięczy.

    OdpowiedzUsuń
  33. Kobieta oddychała coraz głośniej, jeszcze mocniej zaciskając palce na prześcieradle. Była coraz bliżej, ale nie chciała tak kończyć.
    - Gardiel... - jęknęła, jakby wręcz prosiła, aby już przestał i zajął się czymś innym.

    OdpowiedzUsuń
  34. Pokręciła delikatnie głową nieco rozbawiona. Weszła do karczmy zaraz za nim i również rozejrzała się wokół. Było praktycznie pusto. Tylko kilku mężczyzn siedziało przy stoliku w rogu i cicho dyskutowało na jakiś temat, który całkowicie ich pochłonął. Pewnym krokiem podeszła do baru.
    - Witaj, Jack. - Rzuciła, kiedy dostrzegła właściciela karczmy. - Jest ze mną. - Dodała widząc, jak mężczyzna świdruje wzrokiem Szkieleta. - Lepiej z nim nie zadzieraj.
    Chwyciła dwie butelki rumu i wróciła do swojego towarzysza. Podała mu alkohol po czym wygodnie usadowiła się na pobliskim krześle.

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  35. Nie usłuchał. No jasne, czego się spodziewała. Odsapnąć mogła w momencie, kiedy zdejmował z siebie jeszcze ubrania. Leżała z zamkniętymi oczami. Niedługo. Zaraz podniósł ją i posadził na sobie. Kolejny jęk wydobył się z jej warg. Dłonie oparła na jego barkach, kiedy unosiła się w górę i w dół, dziwnie posłusznie, jak nie ona. To był dopiero początek, a już sobie współczuła.

    OdpowiedzUsuń
  36. Wpiła paznokcie w jego bark, gdy przegryzł jej wargę aż do krwi. Bolało i przez moment nawet zapomniała o innej przyjemności, jaką jej dawał. Zaczęła żałować, że pozwoliła mu dzisiaj na to. Rozumiała, że tęsknota i pragnienie, ale... Ale ją bolało. Przez dłuższą chwilę miała zmarszczone brwi.

    OdpowiedzUsuń
  37. Zmienił pozycję. Było jej już lepiej. Podniosła lekko głowę, opierając się na przedramionach. Jęknęła po raz kolejny i zamknęła oczy.
    - Ko...cham... - wyszeptała pomiędzy kolejnymi pchnięciami i westchnięciami. Zresztą zgodnie z prawdą.

    OdpowiedzUsuń
  38. Kiwnęła głową i bez słowa napiła się rumu. Wyciągnęła z kieszeni dość stary kawałek materiału i niedbale związała włosy, które zaczęły jej już przeszkadzać. Dopiero po chwili odwróciła wzrok od Szkieleta i popatrzyła na starego znajomego zmierzającego w ich stronę. Postawił przed nimi miski z niezbyt apetycznie wyglądającą zupą. Podziękowała mu uprzejmie, a to nie było do niej podobne. Mężczyzna rzucił w stronę pirata uważne spojrzenie zdradzające brak zaufania i niepokój. Oddalił się dość szybko nie chcąc dłużej trwać w przytłaczającej aurze bijącej od Regany oraz Szkieleta.
    - Smakuje znacznie lepiej niż wygląda. - Rzuciła ni stąd ni zowąd, jakby chciała jedynie przerwać ciszę, która między nimi zapadła.

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  39. Zacisnęła powieki, próbując łapać oddech. Nie było jej łatwo przez tempo, jakie narzucił Szkielet. Oddychała płytko, a jej piersi poruszały się denerwująco dla dziewczyny. Opuściła głowę. Nie była w stanie nawet przełknąć śliny przez to wszystko. Czuła, że kończy już po raz drugi dzisiaj.

    OdpowiedzUsuń
  40. Skończyła i niemal opadła sił. Miała już dosyć - ale to nadal nie było wszystko. Otworzyła nagle szeroko oczy, z których popłynęło kilka słonych łez. Oddychała bardzo szybko.
    - Nie, Gardiel, nie... - jęknęła błagalnie.

    OdpowiedzUsuń
  41. Po policzkach dziewczęcia płynęły łzy. Zaciskała palce na pościeli, wbijając je wręcz w swoją własną dłoń. Gardiel nie znał litości. A niedawno miał o tym wykład. Będą musieli chyba go powtórzyć. A niedawno się pogodzili... Cóż... Powinien wiedzieć, że kobiety nie dotyka się tam, gdzie nie chce. Tylko tam, gdzie wstydzi się przyznać. Anamaria to nie kurtyzana. Ona ma prawo wymagać.

    OdpowiedzUsuń
  42. Odetchnęła z ulgą, gdy zmienił zdanie. Kilka kropelek, które płynęły jeszcze po jej policzkach, spadło na poduszkę. Wciąż miała jeszcze załzawione oczy, ale było jej już trochę lepiej.
    Tym razem Ana nie musiała prosić o więcej. Sama dostawała. Doszła po raz kolejny tej nocy.

    OdpowiedzUsuń
  43. Patrzyła na niego i dopiero po chwili sama zaczęła jeść. Czyżby myślała, że jedzenie zostało otrute? Odsunęła od siebie miskę, po czym oblizała usta.
    Gdyby była nieśmiałą niewiastą, na jej bladych policzkach zapewne pojawiłyby się szkarłatne rumieńce, jednak zamiast nich pojawiły się delikatne zmarszczki wywołane subtelnym uśmiechem.
    - Chyba? - Uniosła lewą brew opierając łokcie na stole, a po chwili zmrużyła powieki. - Powinieneś już wiedzieć czego się boisz... Znać to, co przyprawia cię o nieprzyjemne dreszcze na plecach... Nie uważasz?
    Lubiła gry słowne, lubiła łapać za słówka, nie zważając na to, czy to się komuś podoba, czy też nie.

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  44. Oddychała szybko i głęboko, gdy skończył. Przyciągnął ją do siebie. Kobieta zmarszczyła na moment brwi, wolałaby się położyć. Oparła głowę o ramię Szkieleta. Nie miała siły, żeby na niego nakrzyczeć za to, co jej się niekoniecznie podobało.

    OdpowiedzUsuń
  45. Zamknęła oczy. Teraz można było zrobić z nią dosłownie wszystko, nie protestowałaby. Przeszedł przez jej ciało zimny dreszcz; widoczna była gęsia skórka. Ana znalazła dłonią kołdrę i naciągnęła ją na siebie.
    - Nienawidzę cię - burknęła pod nosem do Szkieleta.

    OdpowiedzUsuń
  46. Powoli otworzyła oczy, żeby spojrzeć na niego. Był taki zimny dla niej.
    - Nie kochasz mnie? - zapytała prawie szeptem.

    OdpowiedzUsuń
  47. Uśmiechnęła się delikatnie i wtuliła się w ufnie w jego tors. Jak zawsze po seksie, była cholernie bezbronną istotką. Tylko Szkieletowi mogła pokazać swoją słabszą stronę. Każdy inny by to wykorzystał w niekoniecznie dobrym celu. On mógł. Inni nie.

    OdpowiedzUsuń
  48. - Zawsze jesteś taki bezpośredni? - Spytała spuszczając wzrok. Popatrzyła na swoją prawą dłoń, na której znajdowała się niewielka blizna, pamiątka związana ze starymi, "dobrymi" czasami. W zamyśleniu przesunęła po niej jednym palcem, jakby to mogło sprawić, że zniknie. Ale nie chciała, żeby zniknęła. Wolała pamiętać wszystko, co się kiedyś wydarzyło, nawet te rzeczy, które sprawiły jej niewyobrażalny ból. - Gdybym przygarnęła cię do swojego łóżka, złożyłabym ci pewną obietnicę. A nie wiem, czy chciałabym ją spełnić. - Rzuciła spoglądając mu w oczy. - Prawdziwy z ciebie dżentelmen, pytasz mnie o zdanie ryzykując odrzucenie, choć wielu na twoim miejscu by tego nie zrobiło.

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  49. [Wątek? Bardzo chętnie. Pozwól, że zacznę. Tak... spontanicznie. ;) Mam nadzieję, że się nie obrazisz.]

    Port Royal. Miejsce piękne lecz rzadko spokojne i ciche. W sumie to, to miejsce nigdy nie zasypiało.
    - Ty kurwo!
    - Przestań się na mnie wydzierać.
    O tym właśnie mowa... Port Royal był okryty złą sławą. Było to miejsce zdrad, pijaństwa i rozpusty. Często na ulicach toczyły się także sceny takie jak ta...
    - Ja mam przestać?! mam przestać... Może cię jeszcze ucałować?! - wrzeszczał wysoki ciemnowłosy mężczyzna o typowej dla tubylców urodzie i typowym dla piratów stroju.
    - Uspokój się, Jack - warknęła blondwłosa kobieta stojąca naprzeciw niego w ciemnej uliczce kobieta.
    - Obiecałaś że z tym skończysz, słyszysz? Obiecałaś. Wypływam w morze, wracam i się dowiaduję że znowu się pieprzysz z kim popadnie.
    - A co miałam robić? Ty wyjechałeś, a ja zostałam sama. Bez pieniędzy, bez pracy... W żadnej knajpie nie zatrudnią kogoś takiego jak ja. Oni mnie znają, Jack... - tłumaczyła kobieta.
    Zaiste, znali ją tu niemal wszyscy stali bywalcy Portu Royal. Była jedną z gwiazdeczek domu publicznego "Pod rozpiętym gorsetem", a zawód kurtyzany nie tak łatwo porzucić.
    - Oczywiście.. - mężczyzna roześmiał się cierpko i wymierzył kobiecie siarczysty policzek. - A ja tak czekałem żeby cię znowu zobaczyć - wymruczał jeszcze pod nosem i udał się przed siebie.
    Monita dotknęła delikatnie dłonią piekącego policzka. Poczuła jak z oczu mimowolnie cieknął jej łzy. Wzięła kilka głębokich oddechów. Nie chciała płakać. Nawet jeśli naprawdę jej na nim zależało. Tak bardzo chciała się zmienić, ale nie potrafiła. W burdelu pani Ross była od dziecka. Nie tak łatwo zmienić przyzwyczajenia, nie tak łatwo uwierzyć, że komuś może na tobie zależeć, jeśli całe życie wszyscy rzucają ci kłody pod nogi i wmawiają że jesteś nikim.
    Dziewczyna zaklęła cicho opierając się o ścianę.

    Monita Martinez

    OdpowiedzUsuń
  50. Ucieszyła się, kiedy po raz pierwszy zobaczyła ląd. Nie dlatego, że nigdy wcześniej nie widziała suchej ziemi. Nieraz przepływała obok niezamieszkanych i pewnie nigdy nieodkrytych wysepek. Prawdopodobnie nie byłoby dla niej w tym obszarze nic nadzwyczajnego – w końcu co za różnica czy to duży teren nad powierzchnią wody, czy mały – gdyby nie jedna rzecz. Tutaj było pełno ludzi, a więc i pełno pożywienia.
    Port Royal był idealnym miejscem na szukanie ofiar. A właściwie była nim plaża. Niemal wszędzie znajdywał się odosobniony fragment powierzchni dzielony jak nie przez zarośla to głazy. Ginewra najbardziej upodobała sobie otoczenie wśród skał. Dzięki nim jej długi ogon był praktycznie niewidoczny dla potencjalnych przechodniów.
    Kolejny marny człowiek dał się nabrać na z pozoru słodki głosik i niewinny wygląd. Dzięki niemu zaspokoiła głód. Jednak nie chciała jeszcze wracać do zatoki. I chociaż nie chciała tego przed sobą przyznać, to coś w tym miejscu ciągle ją zatrzymywało. Niewątpliwie miało swój urok.
    Mimo że syrena nie spodziewała się, aby ktokolwiek zastał ją w tym miejscu, to dla własnego bezpieczeństwa wolała się przemieścić. W końcu ktoś mógł zauważyć idącego w tę stronę mężczyznę, który następnie niespodziewanie zniknął.
    Chwilę płynęła wzdłuż brzegu, po czym niezdarnie wygramoliła się na piasek. Wygodnie ułożyła się za pierwszym lepszym krzakiem. Nie leżała długo, kiedy ku jej zaskoczeniu zniknął ogon.

    Ginewra

    OdpowiedzUsuń
  51. Nie wiedziała jak długo tak stała starając się bezskutecznie powstrzymać od płaczu. Wiedziała że jest za miękka. Wiedziała, że jest za naiwna. Wiedziała, że nie umie długo udawać zimnej suki, którą już dawno powinna się stać. Była za bardzo podobna do matki, za wrażliwa.
    Gdy usłyszała skrzypnięcie drzwi podniosła głowę natychmiast. Myślała, że to jej szefowa chce ją zganić za robienie hałasu. Jednak to nie była ona. To był Szkielet.
    Kompletnie zapomniała, że Latający Smok niedawno przybił do Port Royal. Szkieleta znała od dawna. Miała wrażenie, że od zawsze.
    Zmusiła się do delikatnego uśmiechu, który chyba miał go trochę pocieszyć, pokazać że w sumie nic takiego się nie dzieje. Jednak on nie dał się zwieść.
    Chciała mu opowiedzieć wszystko, gdy zapytał co się dzieje, ale nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Chciała mu powiedzieć, że cieszy się że go widzi, ale tego też nie potrafiła.
    Przytuliła się tylko do niego bez słowa starając się spokojnie oddychać i przestać płakać. Pachniał morzem. Rumem, wiatrem i prochem strzelniczym.
    - Był tu przed chwilą Jack... - powiedziała po dłuższej chwili już nieco spokojniejsza. Jednak wciąż nie patrząc mężczyźnie w oczy. Mówiąc Jack miała na myśli Jasparda Pene, Zastępce na Jolly Sailorze.

    Monita Martinez

    OdpowiedzUsuń
  52. Następnego dnia obudziła się jeszcze zmęczona i z obolałą pupą. Ale podniosła się jako tako do siadu, przetarła oczy i rozejrzała się. Szkieleta nie było. Pewnie wyszedł gdzieś - po cygaro czy jedzenie. Wszystko jedno. Złapala za koszulę, naciągnęła ją tylko na siebie (ledwie zakrywała to, co potrzeba) i wyszła z pokoju, aby skierować się do łazienki, gdzie... czekała ją niespodzianka. Zamknęła za sobą drzwi i uniosła brew, patrząc na Szkieleta w wannie.
    - No, no. Patrzcie, któż to zabrał mi wodę.

    OdpowiedzUsuń
  53. Uśmiechnęła się lekko. Zrzuciła z siebie koszulę i powoli podeszła do wanny, do której się wpakowała i usiadła na udach Szkieleta. Przesunęła nosem po jego policzku, mrucząc jak słodki kociak.

    Ana

    OdpowiedzUsuń
  54. Rosa uśmiechnęła się tylko, gdy mężczyzna zaczął śpiewać. Podniosła się powoli.
    - Nie będę ci przeszkadzać - powiedziała i dygnęła uroczo, niczym dystyngowana dama, po czym odwróciła się, by odejść.

    Rosa

    OdpowiedzUsuń
  55. Zaśmiała się cicho, oddając mu pocałunek. Dłońmi przejechała po jego torsie.
    - Jak prawie nigdy. Okropnie wymęczyłeś swoją panienkę wczoraj.

    OdpowiedzUsuń
  56. Domyśliła się tego. Tacy mężczyźni jak Szkielet nigdy nie mieli dość. Ale czy to źle? Miała noc na odpoczynek. Jeszcze nie do końca odreagowała całość, ale da radę.
    Naparła piersiami na jego klatkę piersiową, gdy wsunął w nią palce. Przycisnęła bok głowy do jego policzka, wzdychając cicho wprost do jego ucha. Po chwili przygryzła lekko jego płatek, mrucząc rozkosznie.

    OdpowiedzUsuń
  57. Jej kąciki ust lekko drgnęły, gdy do niej mówił. Jęknęła tylko przeciągle, gdy wszedł w nią do samego końca. Wzięła kilka oddechów, pozwalając mu skończyć, po czym lekko musnęła jego wargi.
    - Rozumiem, że jak dotąd tylko w części prezentowałeś to, czego pragniesz i potrafisz?

    OdpowiedzUsuń
  58. Jęknęła cicho, gdy odciągnął jej głowę. Ruchem dał jej do zrozumienia, że powinni jednak coś z tą sytuacją zrobić. Dlatego też zaczęła unosić się w górę i w dół, wpijając jeszcze nie za mocno paznokcie w barki mężczyzny.

    OdpowiedzUsuń
  59. Nie spodziewała się takiego pytania. Na chwilę zwolniła, jakby chcąc przypomnieć sobie dawne stosunki. Zmarszczyła brwi.
    - Tak. Był tylko delikatniejszy... Jakby nie patrzeć, wtedy byłam jeszcze cnotliwą pannicą.

    OdpowiedzUsuń
  60. Cóż, to był jej błąd. Była głupia i naiwna, dała się oszukać. Więc straciła wszystko co cenne. Czasami tak bywa. Nie rozpaczała.
    Jęknęła przeciągle i zamknęła całkiem oczy. To wszystko jakby uświadomiło jej, że chce więcej, dlatego zaczęła szybciej poruszać biodrami.

    OdpowiedzUsuń
  61. Odetchnęła głęboko i uniosła lekko brew.
    - Oby nie za szybko.
    Naprawdę nie chciała kłopotać się już z jakimś dzieciakiem.

    OdpowiedzUsuń
  62. Uśmiechnęła się lekko. W tym czasie wysunęła go tylko z siebie i usiadła dalej na udach. Pogłaskała go lekko po policzku i pokręciła lekko głową.
    - Kochanie... morze jest naszym życiem. Nie będziemy umieli żyć na lądzie. Ty przecież nienawidzisz lądu.

    OdpowiedzUsuń
  63. - Jak większość mężczyzn. - Odpowiedziała sięgając po swoją butelkę z alkoholem. Upiła kilka dość sporych łyków i odstawiła naczynie na stół. Na dziś wystarczy rumu, nie powinna przesadzać, jeśli nie chce stracić nad sobą kontroli i jasności umysłu, którą aż nazbyt sobie ceniła.
    - Niektóre są znacznie trudniejsze do rozgryzienia, niż inne. - Rzuciła unosząc jeden kącik ust. Bywały chwile, w których nie rozumiała samej siebie, na szczęście pojawiały się one niezwykle rzadko. Oparła łokcie na stole i delikatnie przekrzywiła głowę. - Naprawdę tak myślisz, czy próbujesz mi schlebiać?

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  64. Uśmiechnęła się nikle. Złapała go za podbródek i pociągnęła w górę, by na nią spojrzał, po czym ucałowała czule jego wargi.
    - Wszystko jest jeszcze przed nami - odparła, opierając czoło o jego czoło.

    OdpowiedzUsuń
  65. - Zostawię cię samego - odparła, widząc widzimisię swojego kochanka. Powoli podniosła się, żeby opuścić wannę.

    OdpowiedzUsuń
  66. Uniosła brew. Mamrotała coś? Ona przecież nie mówi przez sen... Tak jej się zdawało. Zaśmiała się cicho.
    - Nie gustuję w zwierzątkach. Wolę silnych... - przejechała dłońmi po torsie Szkieleta - odważnych - jej ręce wślizgnęły się na jego ramiona - nieposkromionych - teraz jej dłonie spoczęły na jego barkach i wykonały ruchy, jakby chciała rozmasować kochanka - i wiecznie nienasyconych piratów - wymruczała wprost w jego wargi, po czym delikatnie ucałowała je.

    OdpowiedzUsuń
  67. - Nie wierzysz mi? - zapytała niby to urażona, przejeżdżając palcem wskazującym po jego dolnej wardze. - Potrzebujesz dowodów?

    OdpowiedzUsuń
  68. Uniosła lekko brew, opuszczając powoli dłoń i oddalając się od jego twarzy.
    - A nie dałam ci do tej pory żadnych?

    OdpowiedzUsuń
  69. Uniosła brew, po czym cicho się zaśmiała.
    - Mam to przyjąć jako oświadczyny?

    OdpowiedzUsuń
  70. Zastanowiła się przez moment. Nie myślała, że Szkielet postanowi jednak spełnić swoje obietnice. Nie sądziła, że się naprawdę oświadczy i będzie chciał ją za żonę.
    Ale fakt. Może długo nie pożyć. I co wtedy, jeśli naprawdę urodzi dzieci? Anamaria zastanawiała się, jakim cudem on jest jeszcze sprawny seksualnie.
    Zwróciła znów swój wzrok na niego.
    - Chcę zostać twoją żoną.

    OdpowiedzUsuń
  71. - Kocham cię - wymruczała i oddała lekko pieszczotę. Po czym odsunęła się lekko z uśmiechem. - Ale i tak wychodzę z wody.

    OdpowiedzUsuń
  72. Podskoczyła aż, gdy poczuła rękę na swoim pośladku. Obróciła się w stronę Szkieleta. Zadziora. Przeczekała aż dojdą do pokoju a drzwi się za nimi zamkną, po czym złapała go za ramiona i przygwoździła się ściany. Uśmiechnęła się tylko niewinnie.

    OdpowiedzUsuń
  73. Uśmiechnęła się jedynie zadziornie.
    - Tylko nie próbuj drugim wejściem. Bo może się to skończyć źle dla twojego... - złapała go tutaj za przyrodzenie i uniosła lekko brwi - przyjaciela...

    OdpowiedzUsuń
  74. - Nagle zrobiłeś się cnotliwy? Przechodzisz przed ślubem wtórne dziewictwo? - powiedziała ironicznie, ale odsunęła się i zebrała z podłogi bieliznę, której jeszcze na sobie nie miała.

    OdpowiedzUsuń
  75. Uśmiechnęła się tylko pod nosem. Łatwo się go prowokowało. Zdążyła się oprzeć tylko dłońmi o materac, kiedy dopadł do niej. A potem wszedł w nią dość gwałtownie, przez co kobieta jęknęła. Nadal miała na sobie nie do końca zapiętą koszulę, więc było dość... dziwnie dla niej. Ale nieważne. Zamknęła oczy i lekko opuściła głowę.

    OdpowiedzUsuń
  76. Z jej ust raz po raz wymykały się ciche jęki. Naprawdę była pod wrażeniem, ile razy potrafią się kochać. Niedawno robili to w wannie. Teraz miał zamiar powtórzyć rozrywkę z nocy?

    OdpowiedzUsuń
  77. Nic nie odpowiedziała, zresztą raczej nie wymagał od niej odpowiedzi. Oddaliła się od niego błądząc wzrokiem po karczmie. Rzuciła krótkie spojrzenie w stronę właściciela i leniwie wstała z krzesła.
    - Nie wiem jak ty, ale ja jestem już zmęczona. - Mruknęła spoglądając z góry na Szkieleta. - Pójdę do pokoju, na górze ostatnie drzwi na lewo. - Dodała i nie czekając na jakąkolwiek reakcję mężczyzny skierowała się w stronę schodów.

    Regana

    OdpowiedzUsuń
  78. Została obrócona na plecy. Może lepiej. Objęła go w pasie udami, oddając pocałunek. Zacisnęła lekko palce na jego plecach, co rusz wzdychając coraz głośniej.

    OdpowiedzUsuń
  79. - To źle? - zapytała, podnosząc głowę wraz z brwią.

    OdpowiedzUsuń
  80. Nie odeszła, ale też nie usiadła. Przez moment stała w miejscu, wahając się, co powinna zrobić. I w końcu nie zrobiła nic. Westchnęła tylko cicho.
    - A o czym chciałbyś ze mną porozmawiać? - zapytała cicho z lekkim uśmiechem. Nie widziała wspólnych tematów z tym piratem.

    Rosa

    OdpowiedzUsuń